Czym skusić publiczność? Jeszcze kilka lat temu odpowiedź była prosta. Wystarczyło wymyślić fabułę według schematu: kobieta spotyka idealnego mężczyznę – lub na odwrót. I osadzić ją w scenerii jak z reklamowego folderu. Tak rodziły się kasowe sukcesy "Nigdy w życiu" (2004), "Tylko mnie kochaj" (2006) czy "Dlaczego nie!" (2007). Widzom nie przeszkadzało, że scenariusze filmów były oderwane od życia. Przypominały bajkę o królewnie, która z utęsknieniem czeka na księcia. Liczyło się, że na ekranie mogli zobaczyć lepszą wersję samych siebie.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/492083,1,605337.html]Zobacz galerię fotosów z filmu[/link][/wyimek]
Tę konwencję przełamał m.in. Andrzej Saramonowicz. Zanim rozstał się z Tomaszem Koneckim, by solo nakręcić "Jak się pozbyć cellulitu", zrealizowali do spółki, m.in. "Testosteron" (2007), "Lejdis" (2008), "Idealnego faceta dla mojej dziewczyny" (2009). I odczarowali w polskich komediach wizerunek mężczyzn, pokazując, że to nie są rycerze bez skazy. Bywają małostkowi, znerwicowani i zdominowani przez płeć przeciwną. Saramonowicz z Koneckim przysłużyli się również paniom. Kobiety w ich ujęciu piły, przeklinały jak faceci – a przede wszystkim – stale rozmawiały o seksie. Nawet jeśli ich wyzwolenie obyczajowe okazywało się pozorne, bo w gruncie rzeczy marzyły o tradycyjnych rolach żony i matki, to zaskakiwały przebojowością i pieprznym językiem.
[srodtytul]Tani chwyt reklamowy[/srodtytul]
Duet Saramonowicz – Konecki przetarł szlak. Udowodnił, że jest w Polsce miejsce na formułę inną niż romantyczna, śmielszą obyczajowo. Za nim poszli inni. Jednak w porównaniu z "Testosteronem" i "Lejdis", zrobili milowy krok wstecz. Co z tego, że nowe komedie reklamowane są jako sekstremalne ("Zamiana" Konrada Aksinowicza), niegrzeczne ("Śniadanie do łóżka" Krzysztofa Langa) lub seksowne ("Och, Karol 2" Piotra Wereśniaka), skoro to jedynie tani chwyt marketingowy? W istocie widzom wciska się kretyńskie opowiastki. Męsko-damskie relacje wypadają w nich nieznośnie infantylnie. Łamanie tabu sprowadza się do chamskich odzywek, udających inteligentne riposty. W cenie są także dowcipy biorące za cel okolice odbytu ("Ciacho" Patryka Vegi i "Weekend" Cezarego Pazury).