Od 16 września można kupić boks z dziewięcioma płytami Blu-ray. W zestawie: wszystkie części cyklu, a także dokumenty o ich realizacji, sceny niewykorzystane i wiele innych dodatków. Dla miłośnika „Gwiezdnych wojen" byłaby to pozycja obowiązkowa. Zwłaszcza, że filmy można obejrzeć w technologii HD.
Tyle, że z punktu widzenia zagorzałego fana przygód Luke'a i Lei boks nie jest upragnionym prezentem, lecz świętokradztwem. Reżyser, poprawiając w filmach obraz i dźwięk, zdecydował się m.in. na drobną zmianę w dialogach. W kluczowej scenie „Powrotu Jedi" uznał, że lord Vader nie powinien - tak jak dotychczas - rzucać się na Imperatora w milczeniu, ale krzyknąć przy tym „nie!".
To samo krzyczą wściekli na Lucasa ludzie, którzy wychowali się na „Gwiezdnych wojnach" i uznają je za dzieło kultowe, nie wymagające poprawek. Dla nich Lucas zabija legendę sagi.
Wojna fanów ze stwórcą trwa już kilkanaście lat. Zaczęła się, gdy w 20 rocznicę premiery „Gwiezdnych wojen" do kin ponownie trafiły pierwsze trzy odsłony cyklu poddane obróbce cyfrowej. Lucas „majstrował" wtedy m.in. przy strzelaninie Hana Solo z pewnym łowcą nagród. W starej wersji to Han oddał pierwszy strzał, co wskazywało, że pilot Sokoła Millenium potrafi grać nieczysto, gdy musi ratować własną skórę. W poprawionym filmie pierwszy strzelał łowca – Han Solo okazywał się więc bohaterem bez skazy.
Później reżyser wprowadził do filmów wiele innych modyfikacji – m.in. by stara trylogia tworzyła z nową (zrealizowaną w latach 1999-2005) spójną całość. Jednak najbardziej zmieniły się nie „Gwiezdne wojny", ale sam Lucas.