W niewielkim słowackim mieście Zemplinske Harne każdy dzień zaczyna się tak samo – od wysłuchania orędzia 60-letniego burmistrza Gajdosa wygłaszanego przez lokalny radiowęzeł. – Dzień dobry, drodzy mieszkańcy – wita się ze słuchaczami. – Dawno już nie byłem tak wkurzony...
Burmistrz jest generałem w stanie spoczynku. Jak na przyzwyczajonego do dyscypliny wojskowego przystało, ceni sobie porządek i pracowitość. Dlatego piętnuje picie i lenistwo. Na tych, którzy często zaglądają do butelki, grzmi w swoich audycjach: – To jest okropne. Bóg nie jest sprawiedliwy, że nie uwolnił świata od takiej swołoczy.
Jednak to nie alkohol spędza burmistrzowi sen z powiek. Prawdziwym zmartwieniem Gajdosa jest kryzys demograficzny. Lokalna populacja topnieje, a w Zemplinske Harne przybywa samotnych 30-latków.
Burmistrz jest przekonany, że jego mała wspólnota została zainfekowana przez światowy trend. I postanawia go odwrócić. Tłumaczy przez radiowe głośniki: – Moja walka o to, żeby życie stało się lepsze, to przede wszystkim walka z samotnością. Ten świat jest stworzony do życia rodzinnego. Tak mówi prawo kościelne i świeckie. Dlaczego nie kierujemy się nimi? Dlaczego je lekceważymy? Czy dobrze jest żyć w samotności?
Na perswazji się nie kończy. Gajdos – wspierany przez animatorkę kultury Danę – urządza występ ubranych w stroje ludowe staruszek, które śpiewają piosenki o miłości. Patronuje także loterii dla par. Aż w końcu decyduje się zorganizować imprezę taneczną mającą zeswatać miejscowych singli.