Dla Europejczyka to abrakadabra. Dla Amerykanina baseball jest sportem narodowym. Niemal świętością. W znanym eseju z 1954 r. Jacques Barzun pisał: "Jeśli chcesz poznać serce i umysł Ameryki, przypatrz się baseballowi". Nic dziwnego, że ta gra często staje się tematem hollywoodzkich filmów. Opowiada o niej również "Moneyball" Bennetta Millera.
Przez lata dyscyplina ta była na ekranie ucieleśnieniem amerykańskich marzeń. Emocje budziły biografie gwiazd baseballu Babe'a Rutha, Ty Cobba czy Joe DiMaggio, ale też historie całkiem fikcyjne. W "Polu marzeń" Phila Aldena Robinsona farmer (Kevin Costner), budując boisko na polu kukurydzianym, próbuje pojednać się z nieżyjącym ojcem, wysłuchać głosu serca, uładzić się z samym sobą. "Urodzony sportowiec" Barry'ego Levinsona to historia wzlotów i upadków gracza, w którego wcielił się Robert Redford. W "Ich własnej lidze" Penny Marshall, rozgrywającej się w czasie II wojny światowej, gdy mężczyźni walczą na froncie, drużyny baseballowe tworzą kobiety. To tylko najbardziej znane "baseballowe" tytuły. We wszystkich ten sport stawał się dla bohaterów sposobem na życie, karierę, utrzymanie więzi rodzinnych. Pozwalał spełnić aspiracje, niósł romantyzm.
W "Moneyball" Miller portretuje Amerykę XXI wieku, czasów kryzysu. Kraj, w którym nie ma miejsca na mity.
Bohaterem filmu jest – rewelacyjnie zagrany przez Brada Pitta – Billy Beane, postać autentyczna, zawodnik New York Mets, który w 2001 r., jako 44-latek, pełni funkcję menedżera klubu Oakland Athletics. Gdy z zespołu odchodzą trzy wielkie gwiazdy, zmienia taktykę. Angażuje ekonomistę, absolwenta Harvardu, i razem zaczynają kompletować idealny skład. Idealny, czyli taki, który przy minimalnych kosztach zapewni optymalny wynik. Bennett Miller odziera sport z romantyzmu. Nikt nie pokonuje tu własnych słabości, nie podnosi się z upadku, nie upaja szlachetną rywalizacją. Wielkie uniesienia, ambicja, lokalna duma, talent, indywidualności – to wszystko przestaje się liczyć. Sukces przelicza się wyłącznie na zyski i wpływy. Zawodnika można kupić albo sprzedać, w jednej chwili oznajmiając mu, że ma się spakować i przenieść do innej drużyny, innego miasta. Zero sentymentów.
"Moneyball" wpisuje się w nurt amerykańskiego kina "kryzysowego". W czasach gdy pieniądz zaczyna rządzić niepodzielnie, walą się wszystkie ideały. Rwą się więzi, upada solidarność społeczna i ta najbardziej zwyczajna, ludzka. Tak samo dzisiaj pokazuje się różne sfery życia.