Choć oba miasta dzielą tysiące kilometrów, to jest między nimi wiele podobieństw. Łódź, kiedyś jeden z największych europejskich producentów tekstyliów, była nazywana „polskim Manchesterem". Gdy fabryki zamknięto, część z nich zrewitalizowano m.in. na cele kulturalne, ale wiele jeszcze poprzemysłowych obiektów czeka na ratunek.
Detroit w stanie Michigan było niegdyś jednym z największych na świecie ośrodków produkcji samochodów. Siedzibą wielkich koncernów Ford Motor Company, General Motors i Chrysler. Po ich zamknięciu ludzie zostali bez pracy i znaczna część mieszkańców wyjechała. Pozostały zdewastowane obiekty przemysłowe i opuszczone domy Detroit pretenduje dziś do miana najbardziej zrujnowanego miasta w USA.
Mimo kryzysu oba miasta próbują wyjść z trudnej sytuacji. Jak mówi 96-letnia mieszkanka Detroit, która 50 lat przeżyła w tym mieście, sytuacja wymaga patrzenia w przyszłość, a nie w przeszłość i szukania nowych rozwiązań. Niejednokrotnie mieszkańcy sami próbują inicjować zmiany. W Detroit spontanicznie przeobrażają poprzemysłowe tereny w ogródki, szukają pomysłu na własny biznes, a młodzi angażują się w działania organizacji „Detroit lives!"
Łódź zaprezentowana została w dokumencie głównie przez działania młodych ludzi o artystycznych ambicjach, spotkanych w Łódź Art Center, Art-Inkubatorze, Se-Ma-Forze, czy klubokawiarni „Owoce i Warzywa". Głos, że szansą Łodzi jest stworzenie duopolis – miasta powiązanego z Warszawą - wydaje się odosobniony. Większość rozmówców wierzy we własne siły i kreatywny potencjał miasta, znanego z filmowej uczelni.
Twórcami dokumentu są dwaj 28-letni artyści - Philip Lauri i Steven Craig Oliver. Pierwszy z nich jest współtwórcą „Detroit Lives!"- organizacji zajmującej się odnową Detroit i promocją jego nowego pozytywnego wizerunku w mediach. Przygotowuje wystawy, realizuje projekty sztuki publicznej i filmy, a także uruchomiła produkcję odzieży. Systematycznie prowadzi prezentacje na temat społecznych i ekonomicznych możliwości Detroit.