Zawłaszczone życie

Opowiadające o oswajaniu śmierci „Alpy” Yorgosa Lanthimosa to kolejny grecki film, który podbija Europę - pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 21.08.2012 12:05 Publikacja: 21.08.2012 00:19

Aggeliki Papoulia odgrywa dla rodziny rolę zmarłej córki. Film „Alpy” w kinach od piątku 24 sierpnia

Aggeliki Papoulia odgrywa dla rodziny rolę zmarłej córki. Film „Alpy” w kinach od piątku 24 sierpnia

Foto: against gravity

Yorgos Lanthimos nie boi się w kinie prowokacji. W głośnym, nominowanym do Oscara obrazie „Kieł" sportretował rodzinę, która odcina od świata swoje dzieci, skazując je – ponoć dla ich dobra – na życie w izolacji. To była mocna i interesująca analiza mechanizmów działania systemu totalitarnego i tyranii.

Zobacz fotosy z filmu

Wchodzące na polskie ekrany „Alpy" też są obrazem, który wyłamuje się schematom.

– Z Efthymisem Filippou, scenarzystą, z którym współpracuję, zastanawialiśmy się, jak szybko ludzie zapominają o tych, którzy odeszli – mówi „Rz" Lanthimos. Rozmawialiśmy również o próbach, jakie podejmują, by zachować z umarłymi kontakt. Tak właśnie, od słowa do słowa, narodził się pomysł „Alp".

Grupa ludzi zakłada firmę, która swoim klientom ma pomóc przejść przez trudne dni i tygodnie po stracie najbliższej osoby. Firma, nazywana przez nich stowarzyszeniem, nosi nazwę „Alpy", a jej szef przybiera pseudonim Mont Blanc. Ten łańcuch górski, jak mówi, jest tak niezwykły, że „może zastąpić wszystkie inne". Na tym ma polegać działalność „Alp". Osieroceni ludzie mogą wynająć tam kogoś, kto będzie utożsamiał się ze zmarłym i grał go na potrzeby rodziny, dając jej czas na pożegnanie się i oswojenie ze śmiercią. Pomysł iście karkołomny.

Główna bohaterka filmu, skromna pielęgniarka, staje się „dublerką" młodej dziewczyny, która została ranna w wypadku samochodowym i umarła w szpitalu na jej oczach. Wydawała się szczęśliwa, miała rodzinę, chłopaka, a jednak kilkakrotnie podejmowała próby samobójcze. Pielęgniarka ma spędzać czas z jej rodzicami, ale życie dziewczyny zaczyna ją coraz bardziej fascynować. Wyłamuje się z rygorystycznych zasad stowarzyszenia i zaczyna coraz głębiej utożsamiać się ze zmarłą. Fikcja i rzeczywistość się zacierają. Co jest prawdziwym życiem pielęgniarki, która mieszka ze starym ojcem, a co „dublerka" przywłaszczyła sobie z życia zmarłej kobiety? Z pewnością jednak jest coś, co je obie łączy:  zagubienie wśród innych ludzi.

Yorgos Lanthimos uzupełnia tę historię wspomnieniami ludzi, którzy stracili swoich bliskich. Co dziś pamiętają? Co jest dla nich ważne? Szczegóły. Ktoś opowiada: „Stale powtarzał: w każdym razie... Zaczynał tak każde zdanie. Na przykład mówił: W każdym razie pada dzisiaj deszcz". Te paradokumnetalne fragmenty są prawdziwie poruszające.

„Alpy" są opowieścią intymną, choć niektórzy krytycy dodają jej bardziej ogólnych, społecznych znaczeń. Piszą o rozpadzie więzi, o nadszarpniętych przez kryzys społecznych strukturach.

– Nie robiłem filmu o kryzysie – zaprzecza Yorgos Lanthimos. – Ale jeżeli widzowie tak „Alpy" odbierają, to jest ich prawo. Greckie kino jest teraz popularne, bo nasz kraj przeżywa bardzo trudne chwile. Wszyscy śledzą z zapartym tchem tasiemcowy ekonomiczny serial, który ma wpływ na światowe giełdy. I, oczywiście, w naszych filmach zawsze ten kryzys jakoś się odbija. Choćby w klimacie czy lęku, który wyczuwa się w ludziach. Ale nie mówiłbym o trendzie czy „greckiej szkole filmowej". Każdy z nas jest inny, każdy idzie własną drogą.

I, jakby chcąc uwiarygodnić swoje słowa, Yorgos Lanthimos mówi, że następny film chciałby zrobić poza Grecją.

– Interesuje mnie odkrywanie innych kultur. Chcę ze swoją kamerą podróżować. A poza tym próbuję oderwać się od biedy naszej greckiej kinematografii. Dziennikarze pytają mnie, czy sukces „Kła" ułatwił mi zrobienie „Alp". Otóż nie. Kryzys jest kryzysem, mieliśmy na „Alpy" bardzo mało pieniędzy i czasu. Właściwie dopiero teraz przekonam się, co oznacza odcinanie kuponów od sukcesu. Po „Alpach" dostałem propozycję zrealizowania filmu w Wielkiej Brytanii. Postanowiłem podjąć tę rękawicę, myślę o trzech projektach jednocześnie, mam nadzieję, że któryś z nich wypali. Choć pełnego szczęścia nigdy nie ma: już zdążyłem się zorientować, że im większy budżet, tym dłuższa droga, którą trzeba pokonać, zanim wyjedzie się na plan.

Yorgos Lanthimos nie boi się w kinie prowokacji. W głośnym, nominowanym do Oscara obrazie „Kieł" sportretował rodzinę, która odcina od świata swoje dzieci, skazując je – ponoć dla ich dobra – na życie w izolacji. To była mocna i interesująca analiza mechanizmów działania systemu totalitarnego i tyranii.

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało 92% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu