W poprzednich filmach „Zmruż oczy" i „Sztuczki" Andrzej Jakimowski udowodnił, że jest mistrzem budowania nastroju. W „Imagine" porwał się na potwornie trudne zadanie. Opowiedział o ludziach niewidzących, z trudem idących po ulicy, niepewnych własnych ruchów i reakcji.
Ambitne kino co jakiś czas wchodzi w świat osób niepełnosprawnych i odkrywa głębię ich przeżyć. Nierzadko pojawiają się wtedy na ekranie obrazy tak niezwykłe, jak „Johnny poszedł na wojnę" Daltona Trumbo (opowieść o okaleczonym żołnierzu), „Dzieci gorszego Boga" Randy Haines (historia niesłyszącej dziewczyny), „Motyl i skafander" Juliana Schnabla (dramat o sparaliżowanym dziennikarzu).
W filmie Andrzeja Jakimowskiego Ian – pozbawiony wzroku nauczyciel – zaczyna prowadzić zajęcia z dziećmi w prywatnej placówce dla niewidomych w Lizbonie. Ma nietypowe metody. Namawia uczniów do odrzucenia lasek, wyłapywania z otoczenia dźwięków, ale też do wyobrażania sobie świata.
– Kiedy skończyłem pisać pierwszą wersję scenariusza, przeczytałem artykuł o Benie Underwoodzie, który takie właśnie metody stosował – mówi reżyser. – Okazało się, że wymyślona przeze mnie postać istnieje naprawdę. Musiałem zacząć pracę od początku, zrobiłem bardzo sumienną dokumentację. Przez wiele miesięcy czytałem o echolokatorach i mam wrażenie, że nie ma w filmie przekłamań związanych ze zjawiskiem orientacji przestrzennej.