Zaczynał od grania epizodów. Był m.in. statystą w "Cezarze i Kleopatrze" (1945). W 1953 roku postanowił spróbować szczęścia w Hollywood. Ale pierwsze występy za oceanem, np. "Przerwana melodia" (1955), przeszły bez echa. Nic dziwnego zatem, że Moore nie wspomina dobrze początków kariery w fabryce snów. - Gdy tu po raz pierwszy przyjechałem - mówił Jolancie Czaderskiej-Hayek - producentom nic się we mnie nie podobało. Ani moje aktorstwo, ani moja osobowość. Na planie filmów nie mogłem przemycić niczego, co byłoby moim pomysłem. Żądano ode mnie, abym grał według obowiązujących schematów.
Dlatego aktor zwrócił się ku telewizji, która w latach 50. zaczęła konkurować z kinem o widza. - Kręcąc odcinki serialu, zazwyczaj nie ma się czasu na próby - dodawał Moore. - To właśnie pośpiech sprawił, że mogłem sobie pozwolić na pewną spontaniczność, na improwizację. W ten sposób nareszcie stałem się sobą.
Wystąpił na małym ekranie w "Ivanhoe" (1958 - 1959), "The Alaskans" (1959 - 1960) i bardzo popularnym w Ameryce "Mavericku" (1960-61). Jednak rozgłos czekał na niego po powrocie do Wielkiej Brytanii, gdy dostał propozycję zagrania Simona Templara w serialu "Święty" (1962 -1967). Postać eleganckiego i szlachetnego detektywa, który gotów jest działać nawet ponad prawem, by wymierzyć sprawiedliwość, idealnie pasowała do osobowości aktora. Zyskał międzynarodową popularność. Dzięki "Świętemu" stał się także naturalnym kandydatem do przejęcia pałeczki po Seanie Connerym w bondowskim cyklu, gdy Szkot miał już serdecznie dość bycia agentem 007.
I tak w 1973 roku Moore zadebiutował jako James Bond w filmie "Żyj i pozwól umrzeć". Dodał postaci słynnego komandora więcej uroku, elegancji, ale przede wszystkim portretował ją z przymrużeniem oka. - Nie jestem typem zimnokrwistego killera - tłumaczył w jednym z wywiadów. - I dlatego gram Bonda na wesoło.
Widzom nowe emploi arcyszpiega przypadło do gustu. Moore, podobnie jak Connery, wystąpił w siedmiu częściach cyklu. Zdobyta sława i gwiazdorski status okazały się niezwykle użyteczne, gdy aktor został na początku lat 90. ambasadorem UNICEF, organizacji promującej prawa dziecka. W 2003 roku otrzymał od królowej tytuł szlachecki, m.in. w dowód uznania za działalność charytatywną.
Czerwiec 2007