Polityczna misja Jamesa Bonda

Przez pół wieku obecności na ekranie agent 007 utrzymywał kruchą równowagę sił między mocarstwami. Za swoje zasługi otrzymał nawet Order Lenina

Aktualizacja: 20.10.2012 20:35 Publikacja: 20.10.2012 16:00

Jakie zadanie otrzyma tym razem Daniel Craig jako James Bond w „Skyfall”? Przekonamy się już niebawe

Jakie zadanie otrzyma tym razem Daniel Craig jako James Bond w „Skyfall”? Przekonamy się już niebawem. Premiera filmu w najbliższy piątek

Foto: materiały prasowe

Agent 007 należy do najbardziej plastycznych postaci w historii kina. Filmy z jego udziałem zawsze odzwierciedlały zagrożenia charakterystyczne dla danej epoki i związane z nią lęki. W tym sensie komandor Jej Królewskiej Mości jest podobny do komiksowych herosów pokroju Batmana, którzy posiedli tę samą zdolność – właściwą największym ikonom popkultury.

Przez 50 lat Bond zmieniał się fizycznie. Miał też rozmaitych wrogów – szaleńców planujących unicestwić ludzkość, gangsterów, zabójcze femme fatale, terrorystów. Jednak niezależnie od tego, jak wyglądał i z kim walczył, przez większość ekranowego życia sens istnienia nadawała mu zimna wojna.

Od chwili kinowego debiutu w 1962 roku, Bond właściwie wykonywał stale jedno zadanie – utrzymywał status quo między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim.

Nic dziwnego, że gdy zimnowojenna epoka dobiegła końca, przeżył najtrudniejsze chwile w karierze. Musiało minąć kilka lat, zanim oswoił się z inną rzeczywistością geopolityczną i nabrał werwy do działania w nowym, wielobiegunowym świecie. A kino inaczej ukształtowało polityczne priorytety Jamesa Bonda niż powieści Iana Fleminga.

Obrońca imperialnej potęgi

Gdy agent 007 po raz pierwszy pojawił się w książce „Casino Royale" (1953), Wielka Brytania nadal była imperialną potęgą, choć proces dekolonizacji zaczął już podkopywać jej status. Bond uosabiał siłę imperium, które w sojuszu z USA próbowało przystosować się do dynamicznych zmian na świecie i stawić opór komunizmowi. Jednym z podstawowych obowiązków Bonda było więc bronienie pozycji Wielkiej Brytanii.

Być może właśnie z tego względu komandor Jej Królewskiej Mości, choć w trakcie licznych misji był niemal w każdym zakątku globu, nigdy nie odwiedził w książkach Fleminga Republiki Południowej Afryki czy Nowej Zelandii. Niewykluczone, że nieobecność Bonda na terytoriach, które za życia pisarza uzyskały niepodległość, stanowiłaby rysę na imperialnym wizerunku Zjednoczonego Królestwa.

Bond omijał więc pewne kraje, koncentrując się na eliminowaniu wrogów Jej Królewskiej Mości i wspierającej Brytyjczyków Ameryki. W „Casino Royale" mamy do czynienia z modelowym przykładem tej współpracy (Fleming starał się nie akcentować problemów w amerykańsko-brytyjskich relacjach). Bond oferuje swoje umiejętności w wyeliminowaniu rosyjskiego agenta w strukturach francuskich związków zawodowych. Amerykanie korzystają z jego pomocy, dostarczając pieniądze na wykonanie operacji.

Zarówno w „Casino Royale" jak i kolejnych książkach cyklu – m.in. „Żyj i pozwól umrzeć" (1954) oraz „Pozdrowieniach z Rosji" (1957) Zachód był stale zagrożony w wyniku rosyjskiej infiltracji oraz brutalnej gry wywiadów, czego symbolem stał się SMIERSZ – radziecka agencja wywiadu wzorowana przez Fleminga na jednostkach kontrwywiadu wojskowego działających w latach 1943-1946.

Jednak, gdy Bond na początku lat 60. trafił na duży ekran, jego głównym przeciwnikiem okazała się organizacja WIDMO (z języka angielskiego SPECTRE) – globalna siatka terrorystyczna pod przewodnictwem arcymistrza zbrodni Ernsta Stavro Blofelda (w cyklu Fleminga po raz pierwszy pojawiła się w „Operacji Piorun" z 1961 roku).

To nieprzypadkowa zmiana. W filmach Bond nie był obrońcą brytyjskiej potęgi imperialnej, ale bardziej strażnikiem globalnego porządku wyznaczanego przez równowagę sił między Wschodem a Zachodem. Szaleńcy próbujący zdestabilizować system bezpieczeństwa często w równej mierze zagrażali Amerykanom i Rosjanom. W ten sposób agent 007 dystansował się od doraźnej polityki i nie eskalował napięć w relacjach ze Związkiem Radzieckim.

Zimnowojenna paranoja

A jednak bondowskie produkcje są znakomitą ilustracją kolejnych faz zimnej wojny.

Pierwszym odcinkiem kinowego serialu o przygodach Bonda był „Dr No" (1962). Na Jamajce zostaje zamordowany agent brytyjskiego wywiadu, który badał pochodzenie sygnału radiowego zakłócającego sterowanie amerykańskich rakiet balistycznych z przylądka Canaveral.

Bond – wspierany przez agenta CIA — rozpoczyna śledztwo i odkrywa, że źródło zakłóceń pochodzi z tajemniczej wyspy, gdzie rezyduje Dr No. To on próbuje przechwycić amerykańskie rakiety, a na dodatek w swoim podziemnym laboratorium prowadzi badania nad wykorzystaniem energii atomowej.

Film miał premierę, gdy napięcie w stosunkach między USA i ZSRR sięgało zenitu. Kilka miesięcy po wejściu „Dr No" na ekrany wybuchł kryzys kubański spowodowany obecnością radzieckich rakiet na wyspie rządzonej przez Fidela Castro. Atomowa konfrontacja dwóch mocarstw wydawała się bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej.

„Dr No" jest więc pełen motywów odwołujących się do zimnowojennej atmosfery zagrożenia podsycanej przez rosyjsko-amerykański wyścig zbrojeń i dążenia do osiągnięcia strategicznej przewagi nad przeciwnikiem.

Na przełomie lat 50. i 60. przestrzenią, w której obie potęgi rywalizowały, stał się również kosmos. Gdy Rosjanie umieścili na orbicie sztuczne satelity, Amerykanie rozpoczęli realizację programu finansowania badań kosmicznych. Jego organizacyjne zaplecze mieściło się na przylądku Canaveral, gdzie znajdował się m.in. główny amerykański poligon rakietowy dla lotów kosmicznych.

Działania filmowego Dr No, polegające na przechwytywaniu rakiet wystrzeliwanych z przylądka, były więc wymierzone w jeden z najważniejszych pod względem strategicznym punktów na terytorium USA. W powieści plan doktora wspierali Rosjanie. W filmie był on już członkiem fikcyjnej organizacji WIDMO, co zgodnie z założeniami twórców miało nadać całemu cyklowi apolityczny charakter.

Warto jednak zwrócić uwagę, że Dr No był z pochodzenia Chińczykiem. W czasie, gdy Bond wchodził na ekrany, rosnące znaczenie Chińskiej Republiki Ludowej pod wodzą Mao Zedonga budziło obawy zarówno wśród Amerykanów, jak i Rosjan. Szczególny niepokój wywoływało dążenie Państwa Środka do posiadania broni atomowej, którą ostatecznie uzyskało ono w 1964 roku. W tym kontekście tajne badania prowadzone przez dr. No można potraktować jako symboliczną zapowiedź wejścia Chin do klubu mocarstw atomowych dwa lata później.

O umacnianiu się Chin na arenie międzynarodowej świadczył również chiński wątek zasygnalizowany w „Goldfingerze" (1964) – jednym z najlepszych filmów cyklu. Tym razem przeciwnikiem Bonda był Auric Goldfinger, bezwzględny milioner, który z inspiracji chińskiego wywiadu zamierzał skazić radioaktywnie rezerwy amerykańskiego złota przechowywane w Forcie Knox. W ten sposób chciał wywołać chaos i zbudować ekonomiczną przewagę Państwa Środka.

Najczęściej jednak Bond miał do czynienia z knowaniami WIDMA. W „Pozdrowieniach z Rosji" (1963) zbrodnicza organizacja próbuje wziąć odwet na Bondzie za zabicie dr. No, a przy okazji doprowadza do konfrontacji brytyjskiego i radzieckiego wywiadu. W „Operacji Piorun" WIDMO porywa NATO-wski samolot z dwiema bombami atomowymi na pokładzie, grożąc, że jeśli na jej konto nie wpłynie 100 milionów dolarów zniszczy któreś z brytyjskich lub amerykańskich miast.

Słowem – pierwsze filmy o Bondzie przeniknięte były zimnowojenną paranoją, podobnie jak cała ówczesna kultura masowa. Ład międzynarodowy wisiał w nich na włosku, choć do konfrontacji nie dążyły przede wszystkim mocarstwa, ale kosmopolityczni przestępcy zamierzający unicestwić ludzkość.

Bohater epoki normalizacji

W następnej dekadzie – gdy Seana Connery'ego zastąpił w roli Bonda Roger Moore – napięcie między Wschodem a Zachodem wydaje się zanikać. A Rosjanie zaczynają być przedstawiani w zdecydowanie bardziej korzystnym świetle niż wcześniej.

Tę zmianę widać m. in. w „Szpiegu, który mnie kochał" (1977). Bond, usiłując wyjaśnić zagadkę zniknięcia dwóch łodzi atomowych – radzieckiej i brytyjskiej, podejmuje współpracę z rosyjskim wywiadem w osobie ponętnej agentki Anyi Amasovej.

Postępowanie agenta 007 odzwierciedlało w tym przypadku proces politycznej normalizacji. Lata 70. to okres odprężenia w stosunkach między USA i ZSRR, poparty regulacjami traktatowymi i przeświadczeniem, że wytworzony przez zimną wojnę układ jest niezmienny.

W tym czasie w bondowskim serialu zostaje również wprowadzone rozróżnienie na złych i dobrych Rosjan. Reprezentantem tej drugiej grupy zostaje w „Szpiegu, który mnie kochał" generał Gogol – żołnierz patriota, ale bez uprzedzeń wobec Zachodu, gotowy współpracować z drugą stroną, gdy sytuacja tego wymaga.

W latach 80. do władzy w Stanach dochodzi Ronald Reagan, a rządy w Wielkiej Brytanii obejmuje „ żelazna dama" Margaret Thatcher. Twardy kurs wobec komunizmu przyjęty zwłaszcza przed reaganowską administrację nie pozostaje bez wpływu na poczynania agenta 007.

W „Tylko dla twoich oczu" (1981) Bond rywalizuje z Rosjanami o przechwycenie systemu naprowadzania rakiet balistycznych ATAC. Natomiast w „Ośmiorniczce" (1983) Orłow, jeden z twardogłowych radzieckich generałów, chce doprowadzić do wybuchu w amerykańskiej bazie lotniczej w Niemczech Zachodnich, a winą za eksplozję obarczyć Stany Zjednoczone. Liczy, że w ten sposób doprowadzi do wycofania się wojsk USA z Europy, co umożliwi ZSRR inwazję. Również w „Ośmiorniczce" widać wyraźne rozróżnienie. W rosyjskim dowództwie poglądy jastrzębi (Orłow) ścierają się z postawą gołębi (Gogol, który protestuje przeciw planom Orłowa).

W 1985 roku władzę w ZSRR przejmuje Michaił Gorbaczow, rozpoczynając przebudowę radzieckiego systemu (pieriestrojkę), a na ekrany wchodzi „Zabójczy widok", w którym James Bond ściga renegata z KGB, planującego zniszczenie Doliny Krzemowej.

W tym filmie Związek Radziecki, a zwłaszcza jego służby specjalne, przestaje być monolitem, czego sygnałem jest działanie renegata Maxa Zorina. Generał Gogol bezskutecznie próbuje go powstrzymać. Sprawy w swoje ręce bierze Bond, za co zostaje odznaczony Orderem Lenina.

Agent na śmietniku historii

W kolejnym odcinku serii, „W obliczu śmierci" (1987), Rogera Moore'a zastąpił Timothy Dalton. Bond porzucił ironię i spoważniał, ale problemy, z którymi się zmagał były podobne. Sowieckie służby znowu nie panowały nad swoimi ludźmi. Agent 007 tropiąc renegatów, trafił do Afganistanu, gdzie pomógł mudżahedinom w walce z radziecką armią.

Bond na ekranie triumfował,  ale w istocie był wówczas w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Zimna wojna dobiegała końca, a on w rysującym się na horyzoncie nowym porządku globalnym nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Wyrazem tego była „Licencja na zabijanie" (1989). Bond nie działał już na rzecz zachowania globalnego status quo ani osłabienia pozycji ZSRR (które chyliło się ku upadkowi), ale ruszył śladem narkotykowego barona, by pomścić śmierć przyjaciela.

Stracił w ten sposób swoją wyjątkowość, upodabniając się do pospolitego bohatera kina akcji, który z osobistych pobudek wymierza wrogom sprawiedliwość. Przez chwilę wydawało się, że Bond już nie powróci i podobnie jak zimnowojenna epoka znajdzie się na śmietniku historii.

Pozbierał się dopiero w połowie lat 90., gdy stało się jasne, że upadek komunizmu nie oznacza bezproblemowego triumfu kapitalistycznej demokracji, ale generuje nowe zagrożenia, jak np. współdziałanie ludzi dawnych sowieckich służb i armii z mafią („GoldenEye" z 1995 roku), czy pojawienie się tzw. zbójeckich państw, których reżimy wspierają terroryzm lub rozbudowują arsenał broni masowej zagłady wbrew międzynarodowym ustaleniom traktatowym („Śmierć nadejdzie jutro" z 2002 roku, w którym Bond trafia do północnokoreańskiego więzienia).

Bond 9/11

Bond wrócił więc do ratowania ludzkości przed szaleńcami, ale  odżył dopiero w erze wojny z terroryzmem, gdy Pierce'a Brosnana zastąpił w roli agenta 007 Daniel Craig („Casino Royale" z 2006 roku), a konkurencja w postaci cyklu o Jasonie Bournie wymusiła na Bondzie zmiany.

Agent Jej Królewskiej Mości stał się bardziej brutalny i bezwzględny w działaniu. Aby uwiarygodnić tę ewolucję twórcy zaproponowali nowe otwarcie przygód Bonda. Ekranizacja „Casino Royale" – pierwszej powieści Fleminga o agencie 007 – miała zasugerować powrót do korzeni, a jednocześnie wpisać Bonda we współczesną polityczno-społeczną rzeczywistość tak, by ostatecznie odciąć go od zimnowojennej epoki.

Operacja przebiegła bez zakłóceń. W „Casino Royale" Bond tropił skarbnika międzynarodowej siatki terrorystycznej. W kolejnej odsłonie cyklu, „Quantum of Solace" (2008) jego przeciwnikiem był szef tajemniczej korporacji, który wspiera przewrót wojskowy w jednym z krajów Ameryki Łacińskiej. Co się wydarzy w „Skyfall"?

Agent 007 należy do najbardziej plastycznych postaci w historii kina. Filmy z jego udziałem zawsze odzwierciedlały zagrożenia charakterystyczne dla danej epoki i związane z nią lęki. W tym sensie komandor Jej Królewskiej Mości jest podobny do komiksowych herosów pokroju Batmana, którzy posiedli tę samą zdolność – właściwą największym ikonom popkultury.

Przez 50 lat Bond zmieniał się fizycznie. Miał też rozmaitych wrogów – szaleńców planujących unicestwić ludzkość, gangsterów, zabójcze femme fatale, terrorystów. Jednak niezależnie od tego, jak wyglądał i z kim walczył, przez większość ekranowego życia sens istnienia nadawała mu zimna wojna.

Pozostało 94% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu