O „Mistrzu" było głośno, zanim jeszcze na festiwalu w Wenecji odbyła się jego prapremiera. Paul Thomas Anderson, twórca „Magnolii" i „Aż poleje się krew", wrócił do kina po pięcioletniej przerwie. Pierwowzorem jego bohatera stał się założyciel sekty scjentologicznej Ron Hubbard.
Akcja filmu toczy się w latach 50. Freddie Quell ma za sobą traumę II wojny światowej. Jest prostym facetem, który nie potrafi opanować agresji i nie jest w stanie znaleźć sobie miejsca w dostatniej Ameryce. Niewiele zresztą umie. Może robić zdjęcia w centrach handlowych albo mieszać drinki.
Los przypadkiem styka go z Doddem Lancasterem, który sam się przedstawia jako „pisarz, doktor, filozof, ale przede wszystkim mężczyzna". Odtąd film opowiada o ich pełnych emocji i napięcia relacjach.
„Mistrz" jest pojedynkiem między dwoma bohaterami i dwoma znakomitymi aktorami. Joaquin Phoenix gra życiowego nieudacznika, człowieka zwolnionego z marynarki wojennej, pacjenta szpitala psychiatrycznego, alkoholika. Poznajemy Freddiego, gdy masturbuje się na plaży przy wyrzeźbionej w piasku figurze nagiej kobiety. Nie ma żadnej przyszłości. Nikt nie traktuje go jak wojennego weterana-bohatera, raczej jako wyrzutka.