Dzisiaj przemówienia muszą być w miarę krótkie, według regulaminu nie mogą przekroczyć 45 sekund. Co laureaci mówią?
W bazie Amerykańskiej Akademii Filmowej można znaleźć stenogramy wszystkich przemówień od 1971 roku. Najpierw jest więc okrzyk zachwytu, czasem zdziwienia. Najczęściej brzmi on „Wow!" (tak było w 73 przypadkach). „My God!" czyli „Mój Boże" zawołało w tym czasie 26 osób. Powtarzają się też sformułowania w stylu „To niewiarygodne", „Nie wiem co powiedzieć", „O, nie!".
Tylko jeden triumfator — Tim Chappel w 1994 roku — wsławił się okrzykiem „Muszę się napić!". No i jeden wydawał z siebie indiańskie dźwięki zwycięstwa, zakończone stwierdzeniem „Jestem królem świata". To James Cameron po zdobyciu Oscara za „Titanica".
A komu laureaci dziękowali? 48 osób — Akademii, 65 — ekipie. 51 osób wspominało o innych nominowanych. Aktorzy zawsze dziękują swoim reżyserom, nie zrobiła tego tylko trójka wykonawców. Halle Berry nazwała reżysera swojego filmu geniuszem, Penelope Cruz wymieniła aż trzech reżyserów, a Kate Winslet w 2009 roku była wdzięczna Peterowi Jacksonowi, że odkrył ją 15 lat wcześniej w „Niebiańskich stworzeniach". Zdarzają się podziękowania Bogu. „Bóg jest wielki" — stwierdził krótko Denzel Washington.
Niemal każdy laureat wspomina rodzinę. 181 zdobywców Oscara dziękowało żonom, 37 laureatek — mężom. A poza tym składano wyrazy wdzięczności matkom (125 razy), ojcom (81 razy), babciom (11 razy), dziadkom (6 razy), siostrom (34 razy) i braciom (32 razy) . No i oczywiście dzieciom (24 osoby), Catherine Zeta-Jones zadedykowała nawet swego Oscar „mającemu się urodzić dziecku".