Oryginalny tytuł filmu Aku Louhimiesa brzmi „Vuosaari". To nazwa prężnie rozwijającego się satelitarnego miasta Helsinek, stanowiącego właściwie jej wschodnie przedmieścia.
Ponad 10 procent stale powiększającej się liczby mieszkańców stanowią obcokrajowcy. Nie tylko ci, zamieszkujący sąsiednią Rosję i dawne nadbałtyckie republiki ZSRR, ale także emigranci z Afryki. Oni, ale przede wszystkim rdzenni Finowie, są bohaterami mozaikowej opowieści, której polski dystrybutor nadał (i słusznie) bardziej chodliwy tytuł: „Samotny port – miłość".
Aku Louhiemies, reżyser doświadczony i ceniony w ojczyźnie, na tle zimowego pejzażu Vuosaari przedstawił historie kilku postaci z różnych warstw społecznych, w różnym wieku i o różnych kolorach skóry. Niedoścignionym mistrzem tego typu mozaikowych opowieści był Robert Altman („Dzień weselny", „Nashville", „Na skróty").
Wbrew pozorom to trudny rodzaj kina. Wielość postaci i wątków zmusza reżysera do maksymalnego wysiłku, by utrzymać uwagę widza i nie pozwolić mu się zagubić w fabularnych gąszczach. Louhiemies, wraz ze współscenarzystą Mikko Koukim, trochę sobie zadanie ułatwili. Przedstawione opowieści rozgrywają się symultanicznie, a bohaterowie nie spotykają się ze sobą nawet przypadkiem.
Narkomanka Iris i jej czarnoskóry przyjaciel, drobny przestępca Make, równie silnie się kochają, jak nienawidzą. Łączy ich strach przed mafijnymi egzekutorami długów i majaczenia o ucieczce gdzieś do ciepłych krajów. 17-letnia Milla za cenę krótkotrwałej sławy jest gotowa zrobić wszystko i gorzko za to zapłaci. Chora na raka matka próbuje przygotować kilkuletnią córkę do życia bez niej. Mały Rosjanin prześladowany w szkole przez rówieśników powstrzymuje się przed okrutną zemstą. Zaniedbywany przez żonę biznesmen szuka pocieszenia w ramionach kobiety wynajmowanej do sprzątania. Matka chłopca z rozbitej rodziny zabiera mu psa, jedynego przyjaciela...