Ma za sobą trudny czas. W 2010 roku narzekał na powracające przeziębienia, chrypę, ból gardła. Przepisywane kuracje antybiotykowe nie pomagały. Po ponad pół roku postawiono diagnozę: rak gardła. W zaawansowanym stadium.
Lekarze nie dawali Michaelowi Douglasowi wielkich szans. Jego żona Catherine Zeta-Jones otwarcie oskarżała ich o zaniedbania. On sam zachował spokój: – Do nikogo nie mam pretensji – powtarzał.
W szczerym wywiadzie telewizyjnym, jakiego udzielił Davidovi Lattermanowi, opowiedział o swojej chorobie. – Można coś dla ciebie zrobić? – spytał dziennikarz, na co aktor odpowiedział: – Po prostu trzymaj kciuki. A w prasie co jakiś czas pojawiały się jego zdjęcia: wymizerowanego, z pomarszczoną twarzą, włosami przerzedzonymi po chemii.
Walczył jednak i pokonał raka, ale potem przyszły problemy rodzinne. Starszy syn trafił do więzienia za posiadanie narkotyków. Żona Catherine Zeta-Jones, która wspierała go w czasie choroby, wpadła w depresję i sama znalazła się w szpitalu.
Dziś jest lepiej. Douglas co miesiąc musi stawiać się w klinice na kontrolne badania, ale – jak mówi – nie jest to wygórowana cena za zdrowie. Zdementował plotki o kryzysie małżeńskim, pokazując się z żoną na kilku imprezach. Ona zagrała w ostatnim roku w trzech filmach, a niebawem Douglasa zobaczą uczestnicy festiwal w Cannes w „Behind the Candelabra”. Dla HBO film zrobił Steven Soderbergh. Aktor wcielił się w pianistę, showmana i geja o polskich korzeniach, Liberace.
Dziecko Hollywoodu
Ojciec, Kirk Douglas, Spartakus i „ostatni kowboj Hollywoodu”, napisał książkę autobiograficzną „Syn śmieciarza”. Tytuł wspomnień Michaela musiałby brzmieć „Syn aktora”. Życie dzieci gwiazd to często trudna walka o bycie sobą. Michael szczególnie długo był plączącym się po wytwórniach „synem Kirka Douglasa”. Gdy zaczął wychodzić z cienia, mówił: – Odniosę prawdziwy sukces, gdy ktoś na widok Kirka powie: patrzcie, to jest ojciec Michaela.