W tym roku polskim kandydatem do Oscara był kręcony we Wrocławiu film „80 milionów" Waldemara Krzystka. Opowiada prawdziwą historię wyprowadzenia z banku przez członków wrocławskiej „Solidarności" jesienią 1981 r. tytułowych 80 milionów złotych związkowych pieniędzy, zanim Służba Bezpieczeństwa zablokowała konto.
W filmie oprócz doskonałych aktorów – Agnieszki Grochowskiej, Krzysztofa Czeczota, Przemysława Bluszcza i Piotra Głowackiego – swoją rolę odegrał również Wrocław.
Dobra inwestycja
– W żadnym innym mieście nie byłoby do pomyślenia, żeby główny most zamknąć na trzy dni. My dostaliśmy zgodę na to, żeby odtworzyć bitwę, jaka toczyła się pomiędzy władzą a opozycją na moście Grunwaldzkim – opowiada Waldemar Krzystek. – Współpraca z miastem układała się doskonale. A inwestycja w film to jedna z najlepszych promocji, jaka się może przydarzyć. Za reklamę w „Financial Times" czy telewizji trzeba zapłacić ogromne sumy, a i tak wszyscy o niej szybko zapomną, te same środki zainwestowane w film procentują. W „80 milionach" odtwarzaliśmy wygląd ulic, sklepów, urzędów i mieszkań z lat 80., utrwaliliśmy na taśmie wiele historycznych miejsc we Wrocławiu, „przywróciwszy" im wcześniej wygląd z tamtych lat. Ten obraz Wrocławia pozostanie na długo. Czasami ku przestrodze.
Doskonałym przykładem na to, że inwestowanie w produkcję filmową się opłaca jest „Mała Moskwa", której akcja toczy się w 1968 roku w Legnicy, będącej w czasach PRL największym garnizonem wojsk radzieckich poza granicami ZSRR. Gdy film wygrał festiwal w Gdyni, o Legnicy usłyszała cała Polska. I nie tylko. Waldemar Krzystek, kilka razy słyszał od pracowników ambasady Polski w Moskwie i naszych konsulatów na Wschodzie, że DVD z tym filmem nieraz pomogło im załatwić jakąś sprawę. Płyta z tą polsko-rosyjską historią miłosną okazywała się doskonałą kartą przetargową.