Filmowa kreacja Andersona

Berlin 2014. Na otwarcie festiwalu „Grand Budapest Hotel", czyli Europa oglądana przez szalonego Teksańczyka – pisze Barbara Hollender z Berlina.

Aktualizacja: 06.02.2014 18:13 Publikacja: 06.02.2014 17:43

Willem Dafoe, Adrien Brody, Mathieu Amalric i Ralph Fiennes to tylko cząstka z plejady gwiazd, które

Willem Dafoe, Adrien Brody, Mathieu Amalric i Ralph Fiennes to tylko cząstka z plejady gwiazd, które występują u Andersona

Foto: Berlinale

– Kryzys ekonomiczny i kryzys moralności, religia i meandry wiary, seks i obyczajowość. Te wszystkie oblicza współczesności będą się w tym roku odbijały na berlińskich ekranach – wylicza najważniejsze tematy tegorocznych filmów Dieter Kosslick, szef festiwalu. Nie nastawiamy się wyłącznie na wielkie nazwiska. Szukamy wielkich indywidualności i interesujących filmów.

Co warto obejrzeć w berlinie

Dyrektor Berlinale dodaje z dumą, że jego impreza ma odwagę, by promować nowe trendy i twarze. Ma też swoich „wychowanków". W tym roku w programie festiwalu i na towarzyszących mu targach znalazło się ponad 60 tytułów, zrealizowanych przez uczestników Berlinale Talents Campus, w którym co roku bierze udział około 300 młodych reżyserów, aktorów, producentów, scenografów, kompozytorów i dziennikarzy ze świata.

Zobacz galerię zdjęć

Ale jednocześnie Kosslick doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma wielkiej imprezy filmowej bez błysku fleszy i gwiazd przechadzających się po czerwonym dywanie. Więc przed Berlinale Palast na ?Potsdamer Platz grzeje specjalnymi lampami powietrze i organizuje w stolicy Niemiec europejskie premiery kilku hollywoodzkich filmów.

W tym roku Kosslick znalazł idealnego kandydata na otwarcie festiwalu. „Grand Budapest Hotel" to produkt wytwórni Fox Searchlight, ale scenariusz odwołuje się do historii Starego Kontynentu. Film powstał w koprodukcji z niemieckim studiem Babelsberg i został nakręcony w Goerlitz, na granicy z Polską.

Jego twórca Wes Anderson jest jak enfant terrible amerykańskiego kina – artysta uznany, obsypany nominacjami do Oscara, a jednocześnie niepokorny i oryginalny. A poza tym kto inny przywiózłby ze sobą taką plejadę gwiazd? Ralph Fiennes, Bill Murray, Jeff Goldblum, Willem Dafoe, Saoirse Ronan, F. Murray Abraham, Harvey Keitel, Owen Wilson, Jude Law, Adrien Brody, Mathieu Amalric, Lea Seydoux, Tilda Swinton, Tom Wilkinson – w „Grand Budapest Hotel" nawet w epizodach występują wielkie sławy. I wiele z nich zjawiło się w Berlinie.

Enfant terrible kina

Anderson to chodząca fantazja. Wyobraźnia tego 44-letniego wielkiego dziecka tworzy całe światy, zaludnione niezwykłymi, wyrazistymi postaciami.

– Wes jest jak Mały Książę z kart powieści Saint-Exupé- ry'ego, tylko może trochę dojrzalszy – śmieje się z niego aktor F. Murray Abraham.

– Od ósmego roku życia, gdy od ojca dostałem pierwszą, 8-milimetrową kamerę, robię filmy bardzo spontanicznie – mówi „Rz" Anderson. – Nie zastanawiam się, czy ktoś moją wyobraźnię zaakceptuje. Ale w końcu nie jestem jakimś dziwolągiem niepotrafiącym wciągnąć nikogo do własnego świata. A zresztą, proszę mi wierzyć lub nie, ale ja staram się być wierny realiom. Nawet swoim aktorom mówię: „Graj tak, żebyś był prawdziwy".

I w jednym trzeba Andersonowi przyznać rację: choć jego filmy są zwariowane i przerysowane, to przecież przegląda się w nich rzeczywistość.

Nowy wytwór wyobraźni Andersona, Grand Budapest Hotel, stoi w górach w fikcyjnej Republice Zubrowka. Twórcy wymyślili temu miejscu historię. Dali mu dzieje Europy Wschodniej: okres międzywojenny, nazistowską okupację, choć oczywiście, jak to u Andersona, nie ma tu mowy o oddziałach SS, lecz ZZ, potem komunizm doprowadzający wspaniałą budowlę do upadku dawnej świetności.

– Chciałem zrobić film europejski – przyznaje Anderson. – A inspiracją do powstania „Grand Budapest Hotel" były dla mnie komedie z lat 30. XX wieku i pamiętniki Zweiga.

Portier i jego boy

Jest więc rok 1985. Dziadek opowiada wnukowi, jak w 1968 roku, kiedy był młodym pisarzem, w Grand Budapest Hotel spotkał się z właścicielem hotelu, panem Mustafą Zero. To on opowiedział mu historię swojej niezwykłej przyjaźni z konsjerżem Gustavem H. Akcja cofa się w lata międzywojenne XX wieku. Gustav przyjmuje do pracy młodego sierotę i bierze go pod swoje skrzydła.

Uczy go, jak być niewidocznym, a jednocześnie spełniać wszelkie zachcianki gości. Ale też daje mu lekcję lojalności i wierności swoim zasadom. Gdy zostaje zamordowana 84-letnia bogaczka Madame D., ulubiony gość Gustava, konsjerż, razem z Mustafą jedzie do jej domu. Tak zaczyna się szalona walka o zapisany Gustavowi w testamencie bezcenny obraz. Ale też wielka przyjaźń boya hotelowego i jego przełożonego. I opowieść o odchodzącym świecie, w którym pierwsze pytanie oswobodzonego z więzienia portiera brzmi: „Gdzie moje perfumy?". Świecie, w którym można stracić życie, ale nie godność.

„Grand Budapest Hotel" to film naznaczony osobowością, lekko absurdalnym poczuciem humoru i szaleństwem Wesa Andersona.

– Zawsze słyszę, że widzowie po kilku minutach oglądania rozpoznają mój styl – dziwi się reżyser. – Coś podobnego! Ja naprawdę staram się każdy film robić zupełnie inaczej.

A jednak ten 44-letni sympatyczny Teksańczyk pielęgnuje stale fantazję i zdziwienia dzieciństwa. Może dlatego w swoim spojrzeniu na świat – nieważne, czy współczesną Amerykę czy Europę sprzed blisko wieku – zawsze zachowuje świeżość.

„Grand Budapest Hotel" to ciekawe, zabawne i niegłupie westchnienie za światem, którego już nie ma. A jednocześnie spojrzenie z zewnątrz na klimaty Europy Wschodniej, która zawsze była naznaczona wstrząsami historii. Na polskie ekrany film wejdzie 28 marca.

Co warto obejrzeć w berlinie

Organizatorzy festiwalu zapowiadają, że wiele filmów konkursowych będzie pokazywało wpływ, jaki na życie ludzi wywarł ostatni kryzys gospodarczy. Do tego nurtu należą m.in. „Historia strachu" Benjamina Naishtata czy „Jack" Edwarda Bergera. Ale będą też spojrzenia na historię, jak choćby „'71" Yanna Demange'a, którego akcja toczy się na początku lat 70. w Irlandii.

Oczekiwany jest „Boyhood" Richarda Linklatera, który filmował Ethana Hawke'a i Patricię Arquette przez 12 lat. Dużo też mówi się o powrocie do Berlina zwyciężczyni sprzed kilku lat, Claudii Llosy, z filmem „Aloft". Wydarzeniem gwiazdorskim, ale i artystycznym będzie „Obrońca skarbów" George'a Clooneya.

Bohaterem Berlinale jest Brytyjczyk Ken Loach uhonorowany Złotym Niedźwiedziem za całokształt twórczości. A polonica? W tym roku niewiele. W sekcji Generation – „Obietnica" Anny Kazejach. ?W Forum – „Huba" Anki i Wilhelma Sasnali, w Forum Expanded „Orbitalna" Marcina Maszczaka i „Pogorszenie widzenia" Wojciecha Bąkowskiego, w Berlinale Shorts – animacja „Do serca twego" Ewy Borysewicz. A wśród „shooting stars" – najlepiej zapowiadających się młodych aktorów Europy – Mateusz Kościukiewicz.

bh

– Kryzys ekonomiczny i kryzys moralności, religia i meandry wiary, seks i obyczajowość. Te wszystkie oblicza współczesności będą się w tym roku odbijały na berlińskich ekranach – wylicza najważniejsze tematy tegorocznych filmów Dieter Kosslick, szef festiwalu. Nie nastawiamy się wyłącznie na wielkie nazwiska. Szukamy wielkich indywidualności i interesujących filmów.

Co warto obejrzeć w berlinie

Pozostało 94% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu