– To, co się dzieje wokół Feminy, można nazwać skandalem, a nawet barbarzyństwem – uważa Jerzy Kapuściński, producent filmowy, szef telewizyjnej Dwójki. – To miejsce ze względu na swą historię powinno być nietknięte. Znajdowało się na terenie getta. Tam śpiewała Wiera Gran oraz grał Władysław Szpilman. Zamiana tego na market byłaby czymś nikczemnym.
Jednak staje się faktem. Kino mieszczące się w al. Solidarności przy al. Jana Pawła II kończy swój żywot. Ostatnie seanse zaplanowano na niedzielę (biletów brak).
Przeciwko zamknięciu protestują twórcy kultury, społecznicy. Allan Starski, scenograf m.in. „Pianisty", zdobywca Oscara, nie kryje oburzenia.
– Kino, które prowadzi ambitną działalność, cieszy się uznaniem widzów, nie powinno zniknąć z mapy kulturalnej miasta – tłumaczy.
Likwidacji kina nie wyobraża sobie też Halina Szpilman, wdowa po Władysławie Szpilmanie. – To szczególne miejsce – mówi. – Mój mąż, który tam występował, wspominał orkiestrę symfoniczną założoną przez muzyków z getta. Grał w niej na skrzypcach ojciec męża.