Korespondencja z Cannes
To nie amerykańska superprodukcja naładowana wielkimi gwiazdami i nawet nie dzieło któregoś z największych mistrzów kina otworzyło 68. edycję canneńskiego festiwalu. Dyrektor artystyczny Thierry Fremaux wybrał na inaugurację francuski dramat „La tete haute" („Głowa do góry") Emmanuelle Bercot.
– Postanowiliśmy zacząć festiwal dobrym filmem – powiedział na konferencji prasowej, wzbudzając uśmiech tych, którzy pamiętają choćby ubiegłoroczną, dość żenującą „Grace, księżnę Monaco".
Cannes od dawna oskarżane jest o lekceważenie kobiet. Ostatni raz film zrealizowany przez reżyserkę otwierał ten festiwal blisko 30 lat temu. Choć zarówno Bercot, jak i Maiwenn, której „Mon roi" znalazł się w konkursie, robią filmy mocne, męskie. „Głowa do góry" początkowo bardziej przypomina brytyjskie kino społeczne niż dramaty francuskie. Kamera pracuje jak w dokumencie, wyłapując potworną agresję. Bohater, Malony, ma nieodpowiedzialną matkę. Wychowany na ulicy jako piętnastolatek jest wyrzutkiem: zawala szkołę, dla zgrywy kradnie samochody, jeździ nimi jak wariat bez prawa jazdy, ma ataki furii. Zaniedbany, nie nauczył się życia w społeczeństwie. Nieustannie wraca do sądu dla nieletnich.
Filmowcy chętnie dziś ujawniają degrengoladę instytucji mających zajmować się ludźmi starymi, inwalidami, młodocianymi przestępcami. Emmanuelle Bercot poszła pod prąd tego nurtu. Pokazała, ile dobrego może zrobić mądry sędzia (w tej roli Catherine Deneuve), oddany opiekun społeczny, dziewczyna, która uwierzy, że zdeprawowany łobuziak może się zmienić. –
Mój wuj jest doradcą trudnej młodzieży – mówi reżyserka. – Jako młoda osoba odwiedziłam go w Bretanii, gdzie opiekował się obozem dla młodocianych przestępców. Pochodzę ze spokojnej, mieszczańskiej rodziny i na swój sposób byłam zafascynowana tymi chłopakami, którzy nie mieli tyle szczęścia co ja i gwałtownie wyrażali swój sprzeciw wobec odrzucającego ich społeczeństwa. Widziałam też, ile cierpliwości i zrozumienia mają dla nich ludzie tacy jak mój wuj. Po latach postanowiłam zrobić o tym film.
Do nakręcenia „La tete haute" Bercot przygotowywała się kilka lat. Poznała środowisko kuratorów, chodziła na rozprawy w sądzie dla nieletnich, odwiedzała poprawczaki. Czuje się w jej filmie prawdę. Szkoda, że reżyserka nie utrzymała do końca surowego tonu, wpadając w sentymentalizm. Ale zapewne chciała zostawić bohaterowi i widzom nadzieję. Podobnie jak Thierry Fremaux, wybierając jej film na galę otwarcia Cannes. – Świat cierpi – powiedział. – Ale musimy wierzyć, że może być lepiej.