Rzadko zdarza się, by film debiutanta znalazł się w głównym konkursie i walczył o Złotą Palmę. Mówiono więc, że Laszlo Nemes może być czarnym koniem festiwalu.
Węgier nie jest debiutantem młodym. Ma 38 lat i za sobą wiele doświadczeń. Urodził się w Budapeszcie, ale wyrósł w Paryżu. Po studiach na wydziałach historii i stosunków międzynarodowych pracował jako asystent przy krótkich filmach. Przez dwa lata asystował też Beli Taarowi. W 2007 roku sam zrobił 14-minutowy obraz „With a Little Patience", w którym obserwował niemal nieruchomą twarz urzędniczki i mężczyznę niecierpliwie czekającego na nią za oknem.
Po sukcesach tego filmu Nemes zdecydował się na studia reżyserskie w Nowym Jorku. Ale długometrażowy debiut zrealizował na Węgrzech. W „Synu Szawła" cofnął się do lat II wojny światowej. Opowiedział o 48 godzinach z życia Szawła Auslandera, węgierskiego Żyda, członka Sondercommando z Auchwitz-Birkenau.
Pierwsze sceny filmu są wstrząsające. Szaweł idzie wśród ludzi wysypujących się z transportu, zaganianych do selekcji. Kamera pracuje niespokojnie, chaotycznie, nerwowo, jakby dostosowując się do zamieszania i strachu, który tam panuje. Szaweł nie wyszedł z tego transportu. Nie nosi pasiaka, ale na jego marynarce jest duży czerwony znak. Razem z innymi członkami Sondercommando nadzoruje to, co ma się za chwilę stać. Pospiesza ludzi zdejmujących ubrania, potem nagich zagania do pomieszczenia, patrzy, jak znikają za metalowymi drzwiami. Mają przejść przez kąpiel i dezynsekcję. Szaweł wie, że idą do komory gazowej. Potem będzie słuchał dochodzących zza zamkniętych drzwi krzyków śmierci, będzie sprzątał ich ciała, mył komorę, przewoził zwłoki do spalarni, rozsypywał do wody popiół. Całe ciężarówki popiołu. Nikt tego jeszcze tak w kinie pokazał.
Szaweł wie, że jego samego czeka podobny los - członkowie Sondercommanda za dużo widzą, co jakiś czas są „wymieniani". Jego koledzy szykują ucieczkę. Ale on ma inną sprawę do załatwienia. Własną. Z komory wyciągają ciało chłopca, który nie umarł. Rzęzi, ale oddycha. Szaweł widzi, jak oficer niemiecki własnymi rękami go dusi. W dziecku rozpoznaje swojego syna, którego dawno nie widział. Czy to naprawdę był on - nie dowiemy się. Ale Szaweł chce go godnie pochować. Z szacunkiem, z rabinem. I o tym jest ten film.