Na pierwszy rzut oka wygląda jak zabiedzony emeryt. Szara kurtka, czapka z daszkiem, siatka z zakupami. Dużo czasu. Samotność. Żadnych złudzeń, niewiele marzeń. Imię też dziwne: Lulek.
Ale to pozór. „Emeryt" właśnie wyszedł z więzienia, choć zostało mu do odsiadki siedem lat. Jednak coś za coś. W tym przypadku 100 tysięcy dolarów i paszport do ciepłego kraju za zabójstwo wysokiego funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego na zlecenie multimilionera, przekazane przez prokuraturę. Bo komendant CBŚ utrudnia podpisanie międzynarodowego kontraktu. Prokurator rozpracował ofiarę i podaje płatnemu mordercy wszelkie informacje, wyznacza miejsce zbrodni.
Problem w tym, że Lulkowi szwankuje wzrok. Już celnie nie strzela. Dlatego proponuje współpracę chłopakowi, który w czasie żołnierskiej misji w Afganistanie zabił cywili. A że „sk...yn dziennikarz" w gazecie opisał sprawę, zwolnili go z wojska i nie może znaleźć pracy. Lulek obiecuje mu powrót do służby.
„Anatomia zła" jest luźno oparta na sprawie zabójstwa gen. Marka Papały. Ale równie ważne jak sama akcja – a może nawet ważniejsze – jest w tym filmie tło. Polska, w której żyje Lulek.
Jacek Bromski lubi kino gatunkowe. Jest autorem cyklu komedii „U Pana Boga...", kilkakrotnie proponował też widzom kryminały. W zrealizowanym w połowie lat 80. „Zabij mnie, glino" uciekał od realiów PRL.