Polityka i zbrodnia

„Anatomia zła" Jacka Bromskiego nawiązuje do największych polskich afer.

Aktualizacja: 17.09.2015 23:04 Publikacja: 17.09.2015 21:31

Foto: Materiały Promocyjne

Na pierwszy rzut oka wygląda jak zabiedzony emeryt. Szara kurtka, czapka z daszkiem, siatka z zakupami. Dużo czasu. Samotność. Żadnych złudzeń, niewiele marzeń. Imię też dziwne: Lulek.

Ale to pozór. „Emeryt" właśnie wyszedł z więzienia, choć zostało mu do odsiadki siedem lat. Jednak coś za coś. W tym przypadku 100 tysięcy dolarów i paszport do ciepłego kraju za zabójstwo wysokiego funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego na zlecenie multimilionera, przekazane przez prokuraturę. Bo komendant CBŚ utrudnia podpisanie międzynarodowego kontraktu. Prokurator rozpracował ofiarę i podaje płatnemu mordercy wszelkie informacje, wyznacza miejsce zbrodni.

Problem w tym, że Lulkowi szwankuje wzrok. Już celnie nie strzela. Dlatego proponuje współpracę chłopakowi, który w czasie żołnierskiej misji w Afganistanie zabił cywili. A że „sk...yn dziennikarz" w gazecie opisał sprawę, zwolnili go z wojska i nie może znaleźć pracy. Lulek obiecuje mu powrót do służby.

„Anatomia zła" jest luźno oparta na sprawie zabójstwa gen. Marka Papały. Ale równie ważne jak sama akcja – a może nawet ważniejsze – jest w tym filmie tło. Polska, w której żyje Lulek.

Jacek Bromski lubi kino gatunkowe. Jest autorem cyklu komedii „U Pana Boga...", kilkakrotnie proponował też widzom kryminały. W zrealizowanym w połowie lat 80. „Zabij mnie, glino" uciekał od realiów PRL.

– Myliłem tropy, koloryzowałem i dawałem aktorom hamburgery z nieistniejących w Polsce McDonaldów, bo trudno byłoby w stanie wojennym robić film o dzielnych funkcjonariuszach MO – mówi „Rzeczpospolitej" reżyser.

W „To ja, złodziej" bawił się konwencją kryminału, ale interesował go problem wyborów, jakich musi dokonywać młody człowiek. Z kolei „Uwikłanie" – zrealizowane na motywach prozy Miłoszewskiego – było kinem rozliczeniowym, grą z najnowszą historią.

„Anatomia zła" jest filmem o współczesnej Polsce. Bromski pokazuje korupcję władzy, powiązania sfer rządzących z biznesem. Ale również to, jak używany na najwyższych szczeblach władzy język nienawiści schodzi w dół, zakorzenia się w społeczeństwie.

– Taki jest dzisiaj świat – twierdzi Jacek Bromski. – A my dokładamy jeszcze do tego naszą ksenofobię, nienawiść, pogardę dla innych, bezinteresowną zawiść.

W „Anatomii zła" agresja jest wszechobecna. Klientka po chamsku awanturuje się ze straganiarką, kupując pomidory, babsko na klatce schodowej warczy na sąsiada, żeby nie dokarmiał jej kota, bo syty przestaje łapać myszy. „Pie...l się, ty stary zgredzie" – krzyczą małe chłopaki, kiedy Lulek każe im iść grać w piłkę na boisku, a nie na ulicy. Kobieta, która pilnowała jego baraku nad jeziorem, nie opanowuje chciwości: z telewizji dowiedziała się, że sąsiad był groźnym przestępcą, a policji o jego domu nie doniosła. „To z 15 tysięcy się należy" – mówi.

Bromski portretuje świat, w którym wszyscy wszystkich oszukują i nie można liczyć na niczyją lojalność.

– Gdy pięć lat temu urodziła się moja córka, zacząłem inaczej patrzeć na rzeczywistość – mówi. – Nasze pokolenie przeczłapie przez lata, jakie mu zostały. Ale co zostawimy dzieciom? Agresja polityków jest ogromna. Do tego dochodzi bezkarność internetu, gdzie wyzwiska i brutalne ataki są na porządku dziennym. To, czego młodzi ludzie tam się uczą, stosują w świecie realnym. Człowiek dobry to człowiek słaby albo idiota. Zło jest banalne, bo jest wszędzie. Staje się normą. Dobro przestało być punktem odniesienia. A winni temu jesteśmy wszyscy. Media, bo ze sprawców zbrodni, afer i skandali czynią bohaterów, my – bo chcemy to czytać i oglądać.

„Anatomia zła" ma precyzyjny scenariusz, cięte dialogi, jest sprawnie zrealizowana i dobrze zagrana. Świetną kreację tworzy Krzysztof Stroiński jako starzejący się płatny morderca, bez kompleksów partneruje mu Marcin Kowalczyk w roli byłego żołnierza z Afganistanu. Ten film wciąga. I przekraczając granice kryminału, zostawia w widzu niepokój.

Film Jacka Bromskiego w mocnej konkursowej stawce

„Anatomia zła" walczy o Złote Lwy, ale Jacek Bromski nie jest jedynym twórcą na festiwalu, który sięgnął po kino gatunkowe. Marcin Wrona, twórca „Mojej krwi" i „Chrztu", pokazał w Gdyni film promowany jako horror. Ale „Demon" przekracza granice gatunku, dotyka relacji polsko-żydowskich.

Młody Anglik o polskich korzeniach przyjeżdża do kraju na swój ślub. W starym domu podarowanym młodej parze przez ojca narzeczonej odbywa się wesele. Pan młody w ogrodzie trafia na ludzkie kości i coś w niego wstępuje. Dostaje dziwnych ataków, widzi piękną Żydówkę Hanę, która miała tu brać ślub prawie wiek wcześniej, a wreszcie Hana zaczyna przemawiać jego ustami. Obłęd? Dybuk? A jeśli dybuk, to czym on jest?

„Deszcz przypomina o tych łzach rozpaczy, których tu zawsze było więcej niż szczęścia" – mówi w filmie stary Żyd.

„Demon" to opowieść niepokojąca, pełna tajemnic i niedopowiedzeń, łącząca symbole polskie i żydowskie. Są tu odniesienia do „Dybuka", ale też „Wesela" i „Dziadów". W czasach nastawionych na wartości materialne Wrona opowiada o duchowości. A raczej o jej braku. „Demon" dopełnia cykl jego filmów, który krytycy nazwali trylogią zła, choć reżyser woli inną nazwę: trylogia poświęcenia.

Osobną wartością są na festiwalu tzw. pierwsze filmy. Znów liczne i ciekawe, bo debiutanci nie boją się kina artystycznego i eksperymentu. Stawiają sobie bardzo trudne wyzwania, jak choćby Marcin Bortkiewicz w „Nocy Walpurgi" czy Kuba Czekaj w „Baby bump".

A ostatni dzień festiwalu należy do filmów, które już zdobyły rozgłos, a czasem i nagrody na festiwalach zagranicznych. To m.in. „Body/ciało" Małgorzaty Szumowskiej, „11 minut" Jerzego Skolimowskiego, „Intruz" Magnusa von Horna, „Chemia" Bartosza Prokopo- wicza. —Barbara Hollender

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu