Głośne „Dzikie historie" Damiana Szifrona to opowieść o frustracjach, jakie rodzą się w spokojnych na pozór społeczeństwach. „Fanka" Jeanne Herry – ubrana w formę thrillera refleksja na temat systemu celebryckiego. A dla tych, którzy wolą kino akcji - „Mad Max: Na drodze gniewu", czwarta część postapokaliptycznego kina, już nie z Gibsonem, lecz z bardzo wyrazistym i – jak przystało na dzisiejsze nastroje – lekko zgorzkniałym Tomem Hardy'm.
„Dzikie historie", reż. Damian Szifron
Gutek Film
Ten film przeszedł przez ekrany świata, podbił publiczność festiwalu w Cannes, dostał nominację do Oscara. Jest kompletnie zwariowany, a jednocześnie niepokojący. Bo Argentyńczyk Damian Szifron zauważa wyczerpanie ludzi, którym niby wszystko wychodzi, nie żyją w nędzy, bomby im na głowę nie lecą, a jednak są na skraju załamania nerwowego. „Dzikie historie" to film tych, którym puszczają nerwy. Z powodu absurdów codzienności. Film składa się z sześciu etiud, ich bohaterami są m.in. facet, któremu straż miejska zwiozła samochód, kelnerka, która w kliencie rozpoznaje mafiosa z rodzinnej wioski czy para biorąca właśnie ślub i wyprawiająca wesele. Ale głównym bohaterem wszystkich etiud jest frustracja. Ta, która narasta w spokojnych na pierwszy rzut oka społeczeństwach i środowiskach. Rodzi się w ludziach zwyczajnych, którzy w pewnym momencie nie mogą już wytrzymać gry pozorów, codziennej nieżyczliwości, drobnych kłamstw, zamiatania problemów pod dywan, chwiejącej się hierarchii wartości. Bardzo ciekawy film. I choć pełen humoru i energii, niosący gorzki obraz naszej współczesności.