Reklama

„Jackie": Intymna strona historii

Najtrudniejsze dni w życiu Jacqueline Kennedy to w „Jackie" coś więcej niż materiał na oscarową rolę.

Aktualizacja: 30.01.2017 19:30 Publikacja: 30.01.2017 18:18

Foto: kino świat

Miała 32 lata, gdy jej mąż John Fitzgerald Kennedy został prezydentem Stanów Zjednoczonych, a ona pierwszą damą. Pochodziła z zamożnej rodziny, otrzymała staranne wykształcenie, najpierw w elitarnych, prywatnych szkołach, potem na uczelniach w Ameryce i w Paryżu. Pracowała jako dziennikarka, mówiła płynnie po francusku i hiszpańsku, znała łacinę.

Politolodzy uważali, że wywarła duży wpływ na wynik prezydenckich wyborów, biorąc udział w kampanii i ocieplając wizerunek męża. Potem wniosła do Białego Domu życie, urządzała przyjęcia, na które zapraszała nie tylko polityków, ale też artystów i naukowców.

Towarzyszyła mężowi w podróżach, spotykała się z Chruszczowem i papieżem Janem XXIII. Założyła fundację mającą zbierać pieniądze na budowę „John F. Kennedy Center of Performing Arts", i starała się trzymać z dala od polityki.

Jednak film „Jackie" Pabla Larraina to opowieść o zaledwie kilku dniach z jej życia. Tych najtrudniejszych. 22 listopada 1963 roku Jacqueline Kennedy jechała przez Dallas z mężem. Strzały oddane przez zamachowca Lee Harveya Oswalda zmieniły wszystko: bieg historii i jej los. Tamtego dnia, w samochodzie pędzącym na sygnale do szpitala, na kolanach trzymała krwawiącą głowę męża. Chwilę później od lekarza usłyszała, że jej mąż nie żyje.

W pierwszych scenach filmu Jackie Kennedy udziela wywiadu dziennikarzowi. „Powiem panu wiele rzeczy, których nie będzie wolno panu napisać" – mówi. Taki wywiad odbył się naprawdę, przeprowadził go Theodor H. White z „Life Magazine".

Reklama
Reklama

Larrain, idąc tropem tej rozmowy, zrobił film o kobiecie, która z własnej twarzy i włosów zmywała krew męża. O matce, która musiała powiedzieć dzieciom, że ich tata już do domu nie wróci. O pierwszej damie, która w jednej chwili stała się świadkiem zaprzysiężenia następnego prezydenta, a opuszczając Biały Dom, widziała, jak jej następczyni, kostyczna Bird Johnson zamawia już do sypialni inne zasłony. O człowieku, który zwątpił w istnienie Boga. A wreszcie o żonie, która musiała zadbać, by postać jej męża stała się legendą.

„Jak wyglądał pogrzeb Abrahama Lincolna?" – pyta Jackie. Jej pierwszym odruchem była ucieczka w prywatność, w ciche przeżywanie tragedii. Ale ta inteligentna kobieta szybko uświadamia sobie, że to nie czas na załamywanie się. Chce, żeby zamordowany prezydent miał godny pogrzeb, który miliony ludzi zapamiętają na zawsze. Także i on stworzy mit. A potem?

Potem już jest tylko samotność. Zwątpienie. Rozmowa z księdzem, jedynym człowiekiem, który jest naprawdę blisko. Rozumie, czym jest cierpienie i przez co naprawdę Jackie przeszła.

Dzisiaj John F. Kennedy jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Jackie wyszła drugi raz za mąż, za multimilionera Arystotelesa Onassisa. Zmarła na raka w 1994 roku, została pochowana obok JFK, na cmentarzu Arlington w Waszyngtonie.

Darren Aronofsky, który „Jackie" wyprodukował, na reżysera wybrał Pabla Karraina. 40-letni Chilijczyk, twórca „Post mortem", „Klubu" i „Nerudy", syn prawnika i senatora, poznał prywatne oblicze polityki. Jest wyczulony na sprawy społeczne, a jednocześnie umie kamerą obserwować ludzi. Zrobił film wyciszony i delikatny, a jednocześnie pełen niuansów, mądry i bardzo gorzki. Wielowymiarową kreację stworzyła Natalie Portman. Dostała za nią, całkowicie zasłużenie, nominację do Oscara. Także dzięki niej „Jackie" trzyma widza w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty.

Aktorka, za którą ugania się Hollywood

– Kiedy Darren Aronofsky zaproponował mi wyreżyserowanie „Jackie", postawiłem jeden warunek: że postać tytułową zagra Natalie Portman – mówił mi Pablo Larrain. – Oczywiście są aktorki, które wywiązałyby się z tego zadania, ale tylko ona jest otoczona aurą tajemnicy. Jacqueline Kennedy-Onassis była jedną z najczęściej fotografowanych kobiet, wiadomo było o niej niemal wszystko. A jednak nikt jej naprawdę nie znał. Tak samo jest z Natalie Portman. To rzeczywiście aktorka niezwykła. Gwiazda, laureatka Oscara, a jednocześnie osoba zachowująca się jak antygwiazda. Potrafi odrzucać najatrakcyjniejsze propozycje. Nie pojawiła się na premierze „Gwiezdnych wojen. Mrocznego widma", bo zdawała końcowe egzaminy na studiach w Harvardzie. Mieszka w Nowym Jorku, niedługo urodzi drugie dziecko. Nie nosi prawdziwych futer, nie cierpi pozowania fotografom na tzw. ściankach. Założyła firmę producencką, działa charytatywnie. Jest jedną z niewielu aktorek, które nie uganiają się za Hollywood. To Hollywood ugania się za nią.

Reklama
Reklama

Urodziła się w 1981 roku w Izraelu, ale rodzice przeprowadzili się do Stanów. Miała 11 lat, gdy w pizzerii wypatrzył ją łowca talentów. Zagrała w „Leonie zawodowcu". Była księżniczką Amidalą w „Gwiezdnych wojnach. Mrocznym widmie" i następnych częściach sagi. Jednak naprawdę rozkwitła w „Bliżej" Mike'a Nicholsa i jego uważa za swojego artystycznego ojca. Dzisiaj ma na koncie ogromną liczbę ról. Starannie wybiera projekty. Pracowała z Woodym Allenem, George'em Lucasem, Timem Burtonem, Wongiem Kar-Waiem, Wesem Andersonem, Darrenem Aronofskym (Oscar za kreację w „Czarnym łabędziu"), Kennethem Branaghem. Na premierę czekają filmy Terrence'a Malicka i Xaviera Dolana, w których zagrała duże role. Sama też stanęła za kamerą, gdy postanowiła wrócić do swoich korzeni i wyreżyserowała „Opowieść o miłości i mroku" według Amosa Oza (zdjęcia robił Sławomir Idziak).

35-letnia Portman, wykształcona, inteligentna i zdolna, jest kimś więcej niż aktorką. To osobowość dzisiejszego kina.

—Barbara Hollender

Patronat Rzeczpospolitej
Świętuj z nami 4. urodziny kina KinoGram!
Film
Robert Redford nie żyje. Miał 89 lat. Pożegnanie z gwiazdą
Film
„Metropolis" i „Doktor Mabuse". 20. edycja Święta Niemego Kina im. Anny Sienkiewicz-Rogowskiej
Film
„Franz Kafka” Agnieszki Holland polskim kandydatem do Oscara
Film
„Teściowie 3”. Podzielona Polska na chrzcinach
Reklama
Reklama