Można zaryzykować tezę, że inwestorów ogarnęła swoista psychoza kierowania się informacjami zza oceanu (ostatnią taką obserwowałem podczas euforii spółek internetowych).
Do tak gwałtownego zachowania się rynku przyczynili się w dużym stopniu przerażeni klienci funduszy inwestycyjnych umarzający jednostki, co z kolei zmusiło zarządzających do sprzedawania akcji po każdej cenie. W ten sposób panika rozwinęła się i po trzech miesiącach po ustanowieniu maksimum przez WIG20 i sześciu miesiącach po ustanowieniu maksimum przez WIG indeksy dotarły do ważnych wsparć. Okolice 2800 pkt na WIG20 i 40 000 pkt na WIG to miejsca, w których przebiega linia trendu hossy w skali liniowej. Jeśli połączymy to z mocnym wyprzedaniem i negatywnym sentymentem rynkowym, można zaryzykować twierdzenie, że spadki zbliżają się ku końcowi. Jeśli normalną perspektywą inwestycyjną jest okres trzech – pięciu lat z oczekiwaną stopą zwrotu 10 – 20 proc., to po ostatnich spadkach można tę perspektywę skrócić o dwa lata. Wpływy z UE i dobra sytuacja makroekonomiczna mogą być potwierdzeniem, że mamy do czynienia jedynie z gwałtowną korektą i być może nadszedł czas dla cierpliwych inwestorów do kupowania akcji. Jednym z najlepszych momentów do rozpoczęcia długoterminowych inwestycji jest moment, gdy dominuje strach. Tylko kto się na to odważy?