Jak socjolog zbił interes z góralami

Aby zbudować największą stację narciarską w Polsce, Krzysztof Brzeski musiał ubić interes z dziesiątkami górali. A to nie udało się dotąd w naszym kraju niemal nikomu – pisze Joanna Cabaj

Publikacja: 08.02.2008 02:05

Jak socjolog zbił interes z góralami

Foto: Archiwum

Ustalenie czegokolwiek z góralami graniczy z cudem. – Jeśli syn się zgodzi, to matka nie pozwala. Gdy jednego sąsiada przekonamy, to drugi odmówi, żeby zrobić mu na złość – opowiada Krzysztof Brzeski, deweloper z Warszawy, z wykształcenia socjolog, który zbudował największą stację narciarską w Polsce.

W jego słowach nie ma jednak irytacji. Mimo że skupowanie działek od kilkudziesięciu gospodarzy było drogą przez mękę, dziś opowiada o tym z uśmiechem.

Nabrał dystansu, cierpliwości. Jak sam podkreśla, bez cierpliwości daleko by nie zaszedł. Każdej zimy głośno jest o licznych ośrodkach narciarskich, m.in. w Zakopanem czy Szczyrku, unieruchomionych z powodu konfliktu z góralami, którzy grodzą swoje tereny znajdujące się na stokach i nie pozwalają narciarzom po nich jeździć. I za nic mają próby negocjacji, jakie podejmują z nimi właściciele kolejek. Takich problemów od dziesięciu lat nie ma w Wierchomli, odkąd zaczął tam inwestować Brzeski.

Gdy pierwszy raz przyjechał do Wierchomli, nie było tam telefonów, wodociągów, asfaltowej drogi. Do maleńkiej wioski nie dojeżdżał nawet PKS. Inwestowanie tam wiązało się ze sporym ryzykiem.

– Niestety, pomoc ze strony państwa funkcjonuje fatalnie. Państwo mówi tak: drogi inwestorze, ty wyłóż pieniądze na inwestycję, doprowadź prąd, wybuduj dojazdy, podjazdy, a my ci przyślemy 20 instytucji, które cię skontrolują – opowiada z ironią.

Początkowo chciał wybudować stację narciarską w Suchej Dolinie, gdzie działało kilkanaście przestarzałych kolejek. Brzeski miał tu domek, by co roku przyjeżdżać z rodziną na narty.

– Pół godziny czekania, pięć minut wjeżdżania i 30 sekund zjeżdżania – wspomina.

Tak zrodziła się idea wybudowania nowoczesnej stacji narciarskiej. Droga od pomysłu do realizacji nie jest jednak prosta. – Zaproponowałem właścicielom kolejek z Suchej Doliny, żebyśmy zrobili tam stację narciarską z prawdziwego zdarzenia, ale nie podzielali mojego entuzjazmu. Teraz pewnie żałują – mówi Brzeski.

Brzeski zaproponował właścicielom kolejek z Suchej Doliny zrobienie stacji narciarskiej z prawdziwego zdarzenia, ale nie podzielali jego entuzjazmu. Dziś żałują

Sceptycyzm górali go nie zniechęcił. Nieopodal, w Wierchomli właśnie, postanowił ponownie spróbować szczęścia. Do dziś zainwestował tam ok. 60 mln zł. Zbudował kilkanaście kilometrów tras narciarskich, uruchomił nowoczesne wyciągi oraz trzygwiazdkowy hotel spa. Pieniądze pochodziły z kredytów oraz wypracowanych zysków, które praktycznie w całości są reinwestowane. W ubiegłym roku Wierchomla zarobiła na czysto 1,8 mln złotych.

– Ma nosa do interesów. Ziemię tu skupował po niemal rabunkowych cenach. Ale prawdą jest, że gdyby nie wyciągi, to nadal by do nas pies z kulawą nogą nie zajrzał. A tak to każdy zimą może sobie dorobić na wynajmie pokoi – mówi jeden z właścicieli niewielkiego pensjonatu w Wierchomli. Brzeski przyznaje, że przed dziesięcioma laty skupił ziemię bardzo tanio. Od tego czasu motorem napędzającym wzrost cen gruntów w okolicach Wierchomli są inwestycje stacji narciarskiej. Przy obecnych cenach taka inwestycja nie miałaby sensu.

 

 

Krzysztof Brzeski ma wyjątkową łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi. To oprócz cierpliwości kolejna ważna cecha, która pomogła mu osiągnąć sukces.

– Ma naturalny dar zjednywania sobie ludzi: najpierw duchownych z archidiecezji warszawskiej, z którymi budował stołeczny biurowiec Roma Office Center, później górali. Dogadał się nawet z ekologami, by pozwolili mu zbudować wyciągi na terenach objętych programem Natura 2000. A łatwo nie było – podkreślają współpracownicy.

– Księża mają zupełnie inne podejście do życia. Bardzo długo trwało, zanim się zdecydowali na współpracę. Pertraktowaliśmy nawet dłużej niż z góralami. Ale jak zapadła decyzja, to na mur beton. Potem zresztą się okazało, że można się z nimi zaprzyjaźnić, przeszliśmy na ty, mamy dobry kontakt do dziś. Z góralami było trudniej, gdyż ciągle zmieniali zdanie – opowiada Brzeski.

Podkreśla, że ma duże szczęście do ludzi.

– Chyba tylko ze dwie osoby mnie oszukały, co jak na polskie warunki nie jest źle – śmieje się. Jednak chociaż bez trudu dogaduje się z ludźmi, jest typem samotnika.

– Wypoczywam tylko wtedy, gdy jestem sam. Dobra książka albo film i szklaneczka whisky pozwalają zregenerować siły jak nic innego. Wyjątek robię na olimpiady i mistrzostwa w piłce nożnej. Mamy stałą czteroosobową ekipę, którą jeździmy na wszystkie tego rodzaju imprezy – wyjaśnia.Sport to jedna z jego największych pasji. Dawniej uprawiał judo, grał w tenisa i oczywiście jeździł na nartach. Dziś w prowadzeniu tak aktywnego trybu życia przeszkadzają mu problemy z kolanami.

– Ale nie nudzę się. Pochłaniam tony książek. A moje ukochane filmy, np. „Ojciec chrzestny”, mogę oglądać setki razy – opowiada Brzeski. Poproszony o to, by coś polecił, sypie tytułami jak z rękawa. Ostatnio duże wrażenie zrobiła na nim książka Marka Krajewskiego „Dżuma w Breslau”.

 

 

Krzysztof Brzeski rzadko wkłada garnitur. Woli dżinsy i sweter. Sprawia wrażenie osoby, która z dystansem podchodzi do siebie i do rzeczywistości. Kiedy trzeba, umie się wyluzować. W Wierchomli bywa średnio raz w miesiącu, ale nie po to, by odpocząć. Zapewnia jednak, że chociaż to jego firma, potrafi się tam zrelaksować.

– Przyjeżdżam, gdyż cały czas zdarzają się jakieś konflikty z góralami, komuś coś się nie podoba, na coś się nie zgadza. Trzeba przyjechać, porozmawiać, przekonać, załagodzić sytuację – mówi.Czy nie doprowadza go to do szału?

– Mnie mało co doprowadza do szału. Przez dziesięć lat można przywyknąć do takiego trybu pracy – śmieje się.

Jego luz jest jednak w pełni kontrolowany. Oprócz stoickiego spokoju cechuje go bowiem perfekcjonizm. A to oznacza, że jest człowiekiem wymagającym i wiecznie niezadowolonym z osiąganych rezultatów. – Jak ja będę zadowolony, to jutro mój klient będzie niezadowolony – wyjaśnia.Cały czas dąży do najwyższych standardów. Nieustannie ma mnóstwo pomysłów na rozwój swojego biznesu. Najnowszy to stworzenie biura podróży, które organizowałoby wyprawy na indywidualne życzenia klientów.

– Realizowalibyśmy najbardziej nietypowe pomysły. Ktoś chce jechać na narty do Chile? Proszę bardzo – wyjaśnia pokrótce ideę. Szczegółów zdradzać nie chce, gdyż koncepcja nie jest jeszcze w pełni dopracowana. – Nie lubię, gdy ktoś mi wypomina, że coś zamierzałem zrobić, a nie zrobiłem – mówi. Nowy biznes wystartuje nie wcześniej niż w 2010 roku.Brzeski ma spore doświadczenie jako... turysta. Zjeździł praktycznie cały świat. Najbardziej urzekła go Nowa Zelandia. – Dopiero tam zobaczyłem, co to jest potęga natury. Przyroda, krajobrazy pozostawiły niezapomniane wrażenia – zapewnia. Nie stroni też od wypoczynku w Polsce.

Podkreśla, że nasz kraj jest niedoceniany przez turystów, a przecież jest tu tak wiele miejsc do odkrycia.

– Podróżując po kraju, ciągle trafiam na jakieś interesujące miejsca, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Ostatnie odkrycie to stadnina pod Malborkiem – bardzo urokliwa, prowadzona przez przesympatycznych ludzi – opowiada.

Ustalenie czegokolwiek z góralami graniczy z cudem. – Jeśli syn się zgodzi, to matka nie pozwala. Gdy jednego sąsiada przekonamy, to drugi odmówi, żeby zrobić mu na złość – opowiada Krzysztof Brzeski, deweloper z Warszawy, z wykształcenia socjolog, który zbudował największą stację narciarską w Polsce.

W jego słowach nie ma jednak irytacji. Mimo że skupowanie działek od kilkudziesięciu gospodarzy było drogą przez mękę, dziś opowiada o tym z uśmiechem.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy