Jesteśmy w przededniu rewolucji

O tym, dlaczego Polska nie potrafi zarobić na globalnym ociepleniu i jak to się robi na świecie - mówi prof. Maciej Sadowski

Publikacja: 12.07.2008 02:30

Profesor Maciej Jerzy Sadowski jest szefem zespołu doradców przygotowującego 14. Konferencję Narodów

Profesor Maciej Jerzy Sadowski jest szefem zespołu doradców przygotowującego 14. Konferencję Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu. Z wykształcenia jest klimatologiem, pracuje w Instytucie Ochrony Środowiska jako przewodniczący rady naukowej. Współpracował także z UNDP (programem ONZ ds. rozwoju) i organizacją ekologiczną WWF. Napisał m.in. założenia narodowego programu klimatycznego, zorganizował krajowy punkt kontaktowy ds. panelu klimatycznego (IPCC)

Foto: Rzeczpospolita

Rz: W Polsce walka z ociepleniem klimatu była do niedawna traktowana jako niegroźna fanaberia bogatych krajów. Jednak gdy pojawił się problem podziału limitów CO

2

, polski biznes przeżył szok. Dużo jeszcze takich szoków przed nami?

Maciej Sadowski:

Tak, dlatego że nasza gospodarka jest oparta na węglu i należy przestawić ją na technologie niskoemisyjne. I tego nie unikniemy. Największe wyzwania stoją przed branżą transportową i energetyką.

Ile to będzie kosztować polski przemysł?

Nie ma żadnych szacunków. Jest tylko raport Sterna (700-stronicowe opracowanie przygotowane przez doradcę ekonomicznego rządu brytyjskiego Nicholasa Sterna – red.) – dotyczący skutków globalnych – w którym szacuje się koszty walki z ociepleniem klimatu na kilka procent produktu światowego brutto. Jednak niepodejmowanie żadnych działań to w długim okresie strata 20 procent.

Próbujemy dogonić rozwinięte gospodarki UE, więc te kilka procent jest dla nas bardzo ważne. Tymczasem UE rzuca nam kłody pod nogi, tnąc limity C0

2

.

Zgodziliśmy się na to, był to wybór polityczny, zaakceptowany przez wszystkich ministrów i prezydenta przy okazji akcesji. Jeśli teraz podważamy decyzje UE, wychodzimy na niepoważnych. Zresztą kiedy Komisja przyznała naszemu przemysłowi tylko 208,5 mln t limitu CO

2

, zapowiadaliśmy procesy. I co? Wszyscy już o tym zapomnieli. Teraz głównym problemem jest, by energetyka nie płaciła pełnej ceny za prawa do emisji CO

2

na aukcjach.

Czy jest na to szansa?

Niewielka. Jesteśmy zbyt słabym krajem, by się z Unią o to kłócić. Dlaczego nie mówimy, co zrobić, jak w 2013 roku aukcje wejdą w życie? Powinna powstać i zostać wdrożona strategia zmniejszania emisji i oszczędzania energii. Tylko że politycy mają inne priorytety. Dam przykład: gdy ratyfikowaliśmy protokół z Kioto w 2002 r., chcieliśmy jak najszybciej sprzedać naszą rezerwę, np. Japonii. Do dziś jednak jesteśmy na etapie tworzenia koniecznych przepisów. Tymczasem ubiegli nas Słowacy, którzy sprzedali prawa do emisji 100 tys. ton CO

2

, swoje uprawnienia sprzedali również Węgrzy. A gra idzie o miliardy euro.

Czy jednak walka z ociepleniem klimatu nie przyspieszyła w najmniej szczęśliwym momencie? Światowa gospodarka słabnie, ropa i gaz i bez tego są wyjątkowo drogie, podobnie żywność.

Każdy moment jest zły. Czy będziemy chronić klimat czy nie – energia i tak będzie drożała. Zresztą abstrahując od tego, czy problem z klimatem rzeczywiście istnieje, bo przecież i takie głosy też się zdarzają, to ludzie, politycy i biznes już kupili tę ideę. Nie ma odwrotu od oszczędzania energii i przestawienia się na niskoemisyjne technologie. To jest ogromne wyzwanie, ale i okazja do rozwoju i zarobienia pieniędzy. Byłem niedawno w Japonii przed spotkaniem G8, gdzie zaprezentowano nam technologie niskoemisyjne, m.in. samochody na wodór. Jeśli uda się je wdrożyć do seryjnej produkcji, przed producentem otwierają się ogromne perspektywy. Musimy się zastanowić, jakie kroki powinniśmy podjąć, żeby włączyć się w ten proces. Gra idzie nie tylko o ochronę klimatu, ale o przestawienie gospodarki na nowe technologie zmierzające do jak najmniejszego zużycia surowców. Naszą sytuację można porównać do rewolucji przemysłowej XIX wieku, kiedy pojawiła się maszyna parowa. Zaczynamy proces radykalnej modernizacji naszej cywilizacji w zakresie wykorzystania energii. Dopóki przedsiębiorstwa tego nie zrozumieją, zawsze będą bite.

Zaczynamy proces radykalnej modernizacji naszej cywilizacji w zakresie wykorzystywania energii. Dopóki przedsiębiorstwa tego nie zrozumieją, będą zawsze bite

A jednocześnie jest duży opór starych gałęzi przemysłu przed nowymi rozwiązaniami.

Oczywiście, zawsze będzie opór, ponieważ te przedsiębiorstwa bronią technologii, na których pracują. Jednak np. spalając teraz węgiel, marnujemy ogromną ilość energii. Dlatego nawet Chińczycy budują już trzeci zakład gazyfikacji węgla, w RPA gazyfikuje się węgiel w złożu, zamiast go wydobywać. U nas tylko się o tym mówi. Zresztą, cokolwiek by mówiły, firmy są w stanie przystosować się do zmian. Proszę przypomnieć sobie konwencję wiedeńską o ochronie warstwy ozonowej – chodziło o wycofanie freonu. Konwencja nie mogła wejść długo w życie, bo nie ratyfikowały jej USA, w których ogromny lobbing przeciwko niej prowadził koncern chemiczny DuPont. W pewnym momencie DuPont opracował technologię bezfreonową i USA stały się głównym zwolennikiem konwencji. Podobnie jest z walką z ociepleniem klimatu. Część firm już zrozumiała, jakie możliwości to przed nimi otwiera. Wchodzą na nowe rynki, także nasz, eksportując tam swoje nowe technologie.

Polska nie jest jednak szczególnie innowacyjnym krajem. Opracowywanie nowych technologii to domena znacznie bardziej rozwiniętych gospodarek. To może być kolejny punkt zapalny między bogatym i biednym światem. Tymczasem różnica w ich stanowiskach już teraz jest bardzo poważna. Nie obawia się pan, że może to storpedować konferencję ONZ ds. zmian klimatu, która odbędzie się w grudniu w Poznaniu?

Celem konferencji w Poznaniu jest przegląd protokołu z Kioto i poprawienie tego, co jest w nim złe. Po ostatnich negocjacjach w Bonn widać, że będzie to bardzo trudno osiągnąć. Kraje rozwijające się nie chcą rozmawiać tylko o słabych punktach protokołu. Chcą, by przegląd wykazał, że kraje rozwinięte nie wykonały swoich zobowiązań z Kioto i nie przekazały krajom rozwijającym się takiej ilości pieniędzy, jaką powinny. Z drugiej strony jest nacisk polityczny, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, by szybko rozwijające się gospodarki Chin, Brazylii, Indonezji i Indii włączyły się do porozumienia o ochronie klimatu. One rzecz jasna nie chcą o tym słyszeć. Rolą prezydenta konferencji, czyli ministra środowiska Macieja Nowickiego, będzie poszukiwanie konsensusu.

Co może udać się załatwić w Poznaniu?

Kwestie, o których właśnie powiedziałem, nie będą tam rozstrzygane. Nikt tu nie chce rozpoczynać negocjacji, bo na razie rozbieżność stanowisk jest zbyt duża. Najpierw trzeba poszukać porozumienia w zagadnieniach cząstkowych.

Poznań będzie więc spotkaniem tylko technicznym.

Nie tylko. Powinniśmy w Poznaniu uzgodnić tzw. drugi plan adaptacyjny. Chodzi o pomoc najbiedniejszym państwom zagrożonym zmianami klimatu. Powstał fundusz adaptacyjny, na jego koncie jest na razie ok. 30 mln dol. Minister Nowicki bardzo chciałby uruchomić te pieniądze i zwiększyć fundusz. Jest kilka pomysłów, jak to zrobić. Jednym z nich jest obłożenie drobną opłatą biletów lotniczych. Sektor lotniczy jest jednym z głównych emitujących dwutlenek węgla, a nie ponosi żadnych konsekwencji z tego tytułu. Propozycja ministra Nowickiego jest następująca: 5 dol. za lot w obrębie kontynentu, 20 dol. za międzykontynentalny.

Jak ten pomysł jest przyjmowany?

Małe kraje wyspiarskie zgłaszały podobne propozycje, tylko bez podawania kwot. Ale jest drugi, radykalniejszy pomysł Szwajcarów, którzy uznają, że należałoby obłożyć opłatą – 2 dolary – każdą tonę emisji CO2 w krajach rozwiniętych.

Co Polska będzie mieć z zorganizowania konferencji?

A co będzie miała z Euro 2012? Z punktu widzenia materialnego – nic, poza tym, że Poznań zarobi. Prestiż, poprawę naszego wizerunku politycznego i pokazanie, że potrafimy się włączyć do dużych inicjatyw ONZ. Może też uświadomi politykom wagę problemu klimatycznego. Za dwa lata obejmiemy przewodnictwo w UE i powinniśmy już teraz powołać zespół, który będzie przygotowywał się do prowadzenia negocjacji unijnych w zakresie zmian klimatu. Inaczej sobie nie poradzimy.

Rz: W Polsce walka z ociepleniem klimatu była do niedawna traktowana jako niegroźna fanaberia bogatych krajów. Jednak gdy pojawił się problem podziału limitów CO

, polski biznes przeżył szok. Dużo jeszcze takich szoków przed nami?

Pozostało 97% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Ekonomia
Dbamy o bezpieczeństwo przez cały czas życia produktu
Ekonomia
Zlatan Ibrahimović w XTB
Ekonomia
Nowe funkcje w aplikacji mobilnej mZUS
Ekonomia
Azoty złożyły pierwsze zawiadomienie do prokuratury