Pierwszy rok działalności programu „Czyste powietrze" przyniósł lekkie rozczarowanie. Budżet programu to 103 mld zł rozłożone na dziesięć lat, czyli rocznie na walkę ze smogiem miało iść 10 mld zł. Tymczasem w ubiegłym roku na ten cel wydano niewiele ponad 1 mld zł. Dlaczego te pieniądze nie były efektywnie wydawane, co zawiodło?
Program „Czyste powietrze" ma swoje dwie nogi, pierwsza z nich jest łatwa do zaobserwowania, bo to wnioski składane do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz wojewódzkich funduszy, a druga noga, w tle pracująca i nie zawsze widoczna, to termomodernizacyjna ulga podatkowa.
To co na pewno w 2019 r. udało się zrobić to, że obydwa te instrumenty wystartowały. Wyniki ulgi podatkowej poznamy z końcem kwietnia i będziemy dokładnie wiedzieli, ile pieniędzy Polacy z tej ulgi termomodernizacyjnej odliczyli. Jeżeli zaś chodzi o „Czyste powietrze" realizowane przez NFOŚiGW i wojewódzkie fundusze, to miniony rok był pierwszym pełnym rokiem działania programu. On siłą rzeczy będzie się rozpędzał i stroił. Nie mogę się zgodzić z tym prostym przeliczeniem budżetu programu i roku działalności. W pierwszym roku programu rzadko kiedy osiąga się pełny wymiar założeń.
To co nie wyszło, na co narzekają wnioskodawcy, to zbyt skomplikowany wniosek o dofinansowanie, zbyt długie terminy rozpoznania tych wniosków. Wsłuchiwaliśmy się w te głosy i w proponowanych zmianach staraliśmy się je uwzględnić.
Jedna z fundamentalnych zmian dotyczy czasu rozpatrywania z 3 miesięcy do 30 dni, licząc z sobotami i niedzielami, a nie dni roboczych. Niedawno przyznał pan, że wojewódzkie fundusze nie były przygotowane do obsługi klientów indywidualnych. Co jeszcze się zmieni?