Deklarację taką szef słowackiego rządu złożył podczas spotkania z premierem Norwegii Jensem Stoltenbergiem, które miało miejsce w trakcie oficjalnej wizyty w Norwegii (12 – 13 września). – Trzeba jednak ustalić cenę i drogę tranzytową. Sprowadziliśmy już próbną partię gazu z Norwegii, ale tranzyt przez Austrię okazał się droższy niż dostawy z Rosji – stwierdził Robert Fico.
Słowacja nie była dotąd zainteresowana dywersyfikacją dostaw gazu. Vladimir Mecziar – szef Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) – podkreślał wielokrotnie, że przez Słowację transportowana jest ogromna ilość rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej. Dlatego rządowi powinno zależeć, by Rosja nie omijała słowackiego terytorium, a słowackie gazociągi "nie stały się pustymi rurami".
Premier Robert Fico tłumaczył jednak w Oslo, że Słowacja chciałaby uzyskać gwarancję dostaw z innych kierunków niż rosyjski w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Słowackie media nie wierzą w takie wyjaśnienia. – To próba sił między lewicowym rządem a zagranicznymi inwestorami w walce o kontrolę dostaw tego surowca – uznał komentator dziennika "SME".
Kilka dni temu premier zażądał od koncernów Rurhgas i Gaz de France zwrotu 49-proc. pakietu akcji trzeciej pod względem wielkości spółki w kraju Słowackiego Przemysłu Gazowniczego (SPP). Powodem są zapowiadane przez oba koncerny 20-proc. podwyżki cen gazu dla odbiorców indywidualnych, które miałyby wejść w życie 1 listopada.
– To, co robicie, jest szalone! W ubiegłym roku wydusiliście z SPP aż 16,7 miliarda koron. Jesteście pazerni i nie znacie miary – grzmiał Fico na konferencji prasowej w Bratysławie.