Na dzień przed unijnym szczytem, który rozpocznie się 11 grudnia, Warszawa otrzyma od nas propozycję kompromisu w sprawie pakietu klimatycznego – zapowiedzieli wczoraj Francuzi. To zasługa niedzielnych rozmów w Gdańsku prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego z premierem Donaldem Tuskiem.
– Po tym spotkaniu w Gdańsku jesteśmy bliżej porozumienia – ocenił wczoraj w Brukseli Radosław Sikorski, który brał udział w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych poświęconemu przygotowaniom do szczytu przywódców UE. – Na razie jednak z naszą odpowiedzią czekamy do środy, gdy otrzymamy szczegóły kompromisu na piśmie. Wtedy będziemy w stanie ocenić, czy francuska propozycja jest do przyjęcia. Na razie znane są jej główne założenia – dodał.
Jak powiedział wicepremier Waldemar Pawlak, według polskich postulatów od 2013 roku najmniej zaawansowane polskie elektrownie musiałyby kupować 30 procent pozwoleń na emisję CO2. Ale zarówno ten punkt wyjścia, jak i ścieżka dochodzenia do pełnego systemu aukcyjnego w 2020 roku jest teraz przedmiotem negocjacji.
Drugim naszym postulatem jest ustanowienie systemu przekazywania części dochodów ze sprzedaży uprawnień emisyjnych z krajów bogatych do mniej rozwiniętych. Według propozycji Komisji Europejskiej tzw. klauzula solidarności miałaby obejmować 10 proc. dochodów, Polska chciałaby nawet 20 proc. – Nie jest tajemnicą, że na przykład Niemcy są przeciwne takiemu rozwiązaniu – mówił Pawlak, który wczoraj brał udział w spotkaniu unijnych ministrów gospodarki i energii. Nie tylko nie chcą się zgodzić na 20 proc., ale proponują zmiany w pakiecie, które zagrożą nawet poziomowi 10 proc.
Niemcy są teraz, obok Polski, najtrudniejszym partnerem w negocjacjach. Angela Merkel nie chce się zgodzić na zbyt duże koszty dla niemieckiego przemysłu w sytuacji kryzysu gospodarczego. Według raportu niemieckiego Ministerstwa Gospodarki, jeśli pakiet wejdzie w proponowanej formie, to pracę straci 100 tysięcy osób. Niektóre firmy doradcze koszty pakietu szacują nawet na 300 tysięcy niemieckich etatów.