Cel jest wspólny, tylko nie wiadomo, jak go osiągnąć

Partie nie mają sprecyzowanych propozycji wyjścia z kryzysu. Wspólny mianownik to pobudzenie inwestycji i akcji kredytowej oraz ochrona miejsc pracy

Publikacja: 22.06.2009 03:24

Sala obrad Sejmu

Sala obrad Sejmu

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Poza tym partie zgadzają się w jednym: potrzebny jest konsensus polityczny, by zaradzić kryzysowi gospodarczemu. Ale w tym momencie zgoda się kończy, a zaczyna wzajemne obwinianie, jakie ugrupowanie porozumienie markuje albo mu się sprzeciwia.

– Kryzys zweryfikuje przywódców – uważa Janusz Piechociński, poseł PSL. – Nam potrzebna jest poważna debata na tematy gospodarcze, pozbawiona politycznych emocji, skoncentrowana na prawdziwych problemach.

„Rz” zadała czterem największym partiom politycznym osiem pytań dotyczących działań antykryzysowych i ich opinii na temat najpilniejszych działań związanych z finansami publicznymi. Partie i politycy wypowiadają się bardzo ostrożnie i niechętnie. Politycy nie chcą też podpowiadać, gdzie rząd może szukać oszczędności. Za to z satysfakcją – przynajmniej największa partia opozycyjna – przyznają, że o unijnej walucie w portfelach: na razie możemy zapomnieć.

[wyimek]10,8 proc. wyniosło bezrobocie w maju według szacunków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej[/wyimek]

Aleksandra Natalli-Świat z PiS na pytanie o zmiany w podatkach odpowiada pytaniem: dlaczego rząd spłodził absurdalnie nierealny budżet? Także w kwestii oszczędności ma gotowe pytanie: dlaczego premier dopuścił do rozdęcia do niebotycznych rozmiarów gabinetów politycznych poszczególnych ministrów?

Lewica zarzuca zaś PiS, że obniżyło składkę rentową, a koalicji rządowej, że nie cofnęła drugiej części obniżki. Dochody budżetowe byłyby wyższe o 8 mld – uważają posłowie Lewicy. – Kiedy obniżano podatki dochodowe od osób fizycznych, proponowaliśmy, aby zostawić na niezmienionym poziomie najwyższą stawkę podatku – 40 proc., która tak naprawdę dotyczy wyłącznie najbogatszych – przypomina Wojciech Olejniczak. – Wówczas jednak rząd odrzucił nasz wniosek.

Olejniczak nie twierdzi jednak, że teraz jego partia poparłaby taki krok. – Chcemy poznać także dalsze plany rządu, co zrobiłby z pieniędzmi, które zebrałby z wyższych podatków i opłat – wyjaśnia eurodeputowany. – My chcielibyśmy, aby te pieniądze przeznaczył na szerszy dostęp do usług publicznych, takich jak zdrowie, edukacja, oraz na ochronę miejsc pracy. Możliwości cięć wydatków raczej więc nie przewiduje, chyba że w gabinetach politycznych ministerstw. – Tak naprawdę reformy wymaga cała polityka finansowa – mówi Olejniczak. – Jak to się stało, że z ulg prorodzinnych, które z definicji powinny być kierowane do najuboższych, korzystają głównie najbogatsi?

Marek Zieliński z PO przyznaje, że za wcześnie jest, by wyrokować, jak będzie wyglądał projekt budżetu na 2010 rok. Ale dodaje: – Proste rezerwy w cięciach wydatków już się skończyły. Na pewno potrzebne będą głębsze reformy sektorowe i nad nimi powinien zastanawiać się parlament jesienią.

Ale po to, by ich przeprowadzenie było możliwe, potrzebny jest konsensus polityczny. Teraz jeszcze nikt nad nim nie pracuje. Co więcej, PiS przypomina, że proponowało taki jesienią ubiegłego roku, ale koalicja go odrzuciła. Więc teraz Natalli-Świat mówi: – Pytanie o zdolność do konsensusu proszę kierować do PO.

Platforma obawia się raczej zachowania prezydenta. Jej zdaniem to on głównie utrudnia walkę z kryzysem, bo zawetował lub wysłał do Trybunału Konstytucyjnego już ponad 30 ważnych ustaw. – Taką odpowiedź przesłało nam biuro prasowe Klubu PO. Stanisław Żelichowski z PSL zaś dodaje: – Konsensus jest niemożliwy, każda opozycja będzie wykorzystywała kryzys do swoich celów politycznych.

[ramka]prof. Witold Orłowski, ekspert Pricewaterhouse-Coopers

Rząd zapewne nie uniknie podwyżki deficytu do około 28 mld zł, czyli o 10 mld zł. Z moich szacunków wynika, że dochody podatkowe będą niższe o 30 – 35 mld zł, ale resztę rząd pokryje z innych źródeł bądź też różnymi sztuczkami będzie starał się ukryć. W przyszłym roku przy nikłym wzroście gospodarczym trudno będzie zmniejszyć poziom deficytu. Jeśli jednak gospodarka będzie się rozwijała szybciej, niż zakłada rząd, każda dodatkowa złotówka powinna iść na zmniejszenie deficytu.

Wśród najważniejszych wyzwań dla rządu wymieniłbym trzy: sprawne przeprowadzenie nowelizacji budżetu, wprowadzenie programu gwarancji kredytowych, baczne przyjrzenie się temu, co się dzieje w sektorze bankowym i w miarę potrzeb dokapitalizowanie tych banków, które tego wymagają.

Nie ma się też co licytować na daty przyjęcia euro w Polsce, bo w najbliższym czasie i tak się to nie uda. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinniśmy pozostać na ścieżce, która w miarę krótkim czasie wprowadzi nas do unii walutowej. Myślę, że około roku 2011 – 2012 będziemy już gotowi, aby wejść do systemu ERM2. To oczywiście będzie wymagało dużego wysiłku, ale nie należy oczekiwać, że KE w którymkolwiek punkcie zechce nam tę drogę ułatwić i zweryfikować kryteria z Maastricht. [/ramka]

[ramka]Maciej Krzak, ekspert CASE

Niewiele da się zrobić z tegorocznym deficytem.

Z moich szacunków wynika, że w przypadku całego sektora publicznego sięgnie on 5 – 6 proc. PKB, budżetowy zaś będzie opiewał na mniej więcej 40 mld złotych. Przyszłoroczny będzie zależał od wzrostu gospodarczego i nie sugerowałbym się prognozami rządu, który popadł ze skrajnego optymizmu w skrajny pesymizm. Tak naprawdę jednak należy się spodziewać podobnego poziomu deficytu co w tym roku po nowelizacji budżetu, bo rząd nie będzie chciał zakładać go na wyższym poziomie.

Do przeprowadzenia są cały czas te same reformy co przed rokiem czy dwoma laty. Musimy się ich w końcu podjąć, aby dobrze funkcjonować w strefie euro. Najważniejsze to uelastycznić finanse publiczne, zmniejszyć odsetek wydatków sztywnych, zreformować rynek pracy. Nie należy podejmować działań, które pogłębią recesję w Polsce, mam tu na myśli cięcia wydatków, które spowodują spadek poziomu inwestycji. Należy dołożyć wszelkich starań, aby inwestycje publiczne rosły.

Do wejścia do strefy euro nie ma się co w tej chwili spieszyć. Rok 2012 jest już poza naszym zasięgiem, tak więc należy dążyć do innej, ale tym razem realistycznej daty. [/ramka]

Poza tym partie zgadzają się w jednym: potrzebny jest konsensus polityczny, by zaradzić kryzysowi gospodarczemu. Ale w tym momencie zgoda się kończy, a zaczyna wzajemne obwinianie, jakie ugrupowanie porozumienie markuje albo mu się sprzeciwia.

– Kryzys zweryfikuje przywódców – uważa Janusz Piechociński, poseł PSL. – Nam potrzebna jest poważna debata na tematy gospodarcze, pozbawiona politycznych emocji, skoncentrowana na prawdziwych problemach.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień