Do połowy września już 1257 firm ogłosiło upadłość lub jest w trakcie likwidacji – wynika z opublikowanego wczoraj raportu wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet. To prawie tyle, ile w całym 2008 r.
– Przyczyn rosnącej liczby upadłości i likwidacji upatruje się głównie w problemie zatorów płatniczych – komentuje Tomasz Starzyk, ekspert Dun & Bradstreet. Co prawda w lipcu w stosunku do czerwca sytuacja pod tym względem nie uległa pogorszeniu, ale w porównaniu z ubiegłym rokiem jest znacznie gorzej. Przykładowo w branży budowlanej odnotowano ponad 26-proc. wzrost przeterminowanych zaległości, w branży metalurgicznej – 30-proc.
– To, że zatory płatnicze w lipcu się nie zwiększyły, może wynikać z tego, iż firmy jeszcze w maju wydłużyły kredyt kupiecki, czyli czas finalizacji zapłaty – wyjaśnia Grzegorz Błachnio z Euler Hermes. Z najświeższego raportu tej firmy wynika, że przedsiębiorstwa dostają zapłatę za swoje usługi czy towary nawet po dwóch miesiącach. Najgorzej wygląda sytuacja na Mazowszu, gdzie zapłata dociera po średnio 69 dniach, a na Śląsku – po 61 dniach. Najlepiej jest w woj. lubelskim i opolskim, gdzie faktury przeciętnie są płacone po 47 dniach.
– Firmy w pierwszej kolejności płacą daniny na rzecz państwa. A ponieważ mają utrudniony dostęp do kredytów na finansowanie bieżącej działalności, powstają opóźnienia w płatnościach i presja na wydłużanie terminów zapłaty – podkreśla Waldemar Piórek z Warszawskiej Izby Przedsiębiorczości.
Adam Czerniak z Invest-Banku potwierdza, że banki ograniczają akcję kredytową. – Jednym z powodów jest pogarszanie się sytuacji finansowej firm, w tym zatory płatnicze.