Nie trać pieniędzy na falsyfikat

Rozmowa z Anną Suwałą, konserwatorką malarstwa

Publikacja: 24.09.2009 01:17

Nie trać pieniędzy na falsyfikat

Foto: Rzeczpospolita

[b]RZ: Jest pani rzeczoznawcą Ogólnopolskiej Rady Konserwatorów Dzieł Sztuki. Zna pani technologię i technikę malarską. Tym bardziej że przez lata wykonywała pani kopie arcydzieł w Muzeum Narodowym w Warszawie. Czy rzeczywiście na jarmarkach perskich i w antykwariatach trafia się coraz więcej fałszywych obrazów?[/b]

Anna Suwała: Od czasu naszej rozmowy dwa lata temu liczba falsyfikatów rośnie, bo zwiększyło się poczucie bezkarności fałszerzy i sprzedawców. Kolejne prasowe artykuły o falsyfikatach dowodzą, że te przestępstwa nie są w Polsce ścigane i karane. Dlatego takie publikacje tylko zachęcają do przestępstw w tym zakresie.

Sytuacja jest dramatyczna. Na przykład jedna z prowincjonalnych galerii oferuje falsyfikat jako autentyk Witkacego, reklamuje się tym obrazem np. w Artinfo.pl i na własnej stronie internetowej.

Poprosiłam o ocenę tego obrazu monografistkę Witkacego dr Annę Żakiewicz ze stołecznego Muzeum Narodowego. Powiedziała, że jest to oczywisty falsyfikat, tandetna kopia znanego portretu. Zapytałam dr Żakiewicz, czy będzie się starać, aby ten falsyfikat wycofano ze sprzedaży. Odpowiedziała, że nie, ponieważ przez lata bezskutecznie traciła czas i zdrowie na walkę z falsyfikatami Witkacego.

Obserwuję rynek od lat. Jestem przekonana, że ustalenie pochodzenia falsyfikatu takiego jak ten, nie jest wcale trudne. Tylko muszą chcieć to zrobić policja i prokuratura.

[b]Jak ograniczyć liczbę falsyfikatów w katalogach aukcyjnych, bo tam również się zdarzają?[/b]

Dziś w praktyce obrazy na aukcję przyjmowane są do ostatniej chwili przed oddaniem katalogu do druku, to ogranicza czas na staranne zbadanie obiektu. Z uwagi na ten krótki okres eksperci zatrudniani w domach aukcyjnych nie ustalają też proweniencji, losu przedmiotów, co bardzo często jest możliwe i może mieć istotny wpływ na wzrost ceny wywoławczej i wylicytowanej.

Historycy sztuki, skoro to oni najczęściej zajmują się ekspertyzowaniem autentyczności, powinni mieć na studiach obowiązkowe praktyczne zajęcia z technologii i techniki malarskiej, żeby mieli choć podstawowe wyobrażenie, jak powstaje obraz. Dzięki temu łatwiej mogliby zauważyć sposoby działania fałszerzy.

[b]Skąd ten pośpiech, powierzchowność w ocenie przyjmowanego na aukcje towaru?[/b]

Wynika to, moim zdaniem, przede wszystkim z nieproporcjonalności podaży i popytu. Podaż jest od lat niska, ponieważ na naszym lokalnym rynku brak przedmiotów artystycznych. W tej sytuacji, jeśli dom aukcyjny szybko nie przyjmie przedmiotu w komis, to właściciel natychmiast zaniesie ten przedmiot do konkurencji i tam sprzeda.

[b]Jak czujny powinien być klient, skoro na jarmarkach i w antykwariatach czekają go różne zagrożenia?[/b]

Powinien być skrajnie nieufny. Chodliwym towarem na jarmarkach staroci są stare obrazy słabszych malarzy. Fałszerzom chodzi o zdobycie oryginalnego płótna i blejtramu, na którym można namalować falsyfikat malarza z danej epoki dziś poszukiwanego na rynku. Powinniśmy ocenić, czy kurz zgromadzony jest w tej samej płaszczyźnie co kompozycja, czy jest wtórnie sztucznie dodany. Warto sprawdzić, czy ewentualne konserwacje z tyłu mają odzwierciedlenie na licu obrazu.

[b]W jakim celu?[/b]

Mówiąc w koniecznym skrócie, jeśli z tyłu starego płótna widać załataną dziurę, a z przodu mamy gładką kompozycję, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że nałożono nowy grunt, na którym namalowano nowy obraz w duchu epoki, z której pochodzi stare płótno. To nierzadki przypadek!

[wyimek]200 zł kosztuje obraz anonimowego malarza na którym fałszerz domaluje sygnaturę poszukiwanego artysty[/wyimek]

Przede wszystkim kolekcjoner nie może uważać, że jeśli obraz ma sygnaturę, to automatycznie jest oryginałem! Podpis oceniamy na końcu. Zaczynamy od oględzin tyłu, boków obrazu. Jeśli mamy z tyłu świeże miejsca po odklejonych nalepkach, może to świadczyć, że zostały celowo usunięte, bo fałszerz na starym obrazie domalował inne nazwisko, niż było na nalepce.

[b]Jakie malarstwo dziś jest najczęściej podrabiane?[/b]

Polskie obrazy z lat 50. i 60. XX wieku, przede wszystkim Jonasza Sterna, Tadeusza Kantora, Erny Rosenstein. Oprócz tego np. Kierzkowski, Hilary Krzysztofiak, Andrzej Wróblewski, Sielscy, Lenica. Niedawno drogo sprzedano obraz mniej znanej artystki Janiny Pęcherskiej-Szczepskiej jako dzieło jednej z najbardziej cenionych powojennych malarek. Przywożone są obrazy z byłej Czechosłowacji i wtórnie sygnowane polskimi nazwiskami. Warto szczególnie uważać, gdy obraz sygnowany jest nazwiskami, np. Arcta, Erba, Rudzkiej-Cybisowej.

Na rynek weszły tysiące współczesnych obrazów, których nie zdziesiątkowała wojna. Klient powinien być czujny, tym bardziej że w tej masie łatwiej przemycać falsyfikaty. Nie ma żadnej trudności, żeby na jarmarku za 200 – 400 zł kupić średniej klasy obrazy sprzed 50 lat, np. kompozycje studentów. Fałszerze wymieniają na nich sygnatury na nazwiska bardziej handlowych autorów.

[b]Nikifor nie jest już fałszowany?[/b]

Oczywiście tradycyjnie wiadomo, u kogo na jarmarkach kupić fałszywe prace Nikifora, które produkowane są w zastraszających ilościach. Fałszowane są również grafiki. Na wydartych z przedwojennych czasopism lub pochodzących z tek niesygnowanych drzeworytach odbitych z oryginalnych klocków dziś dopisuje się fałszywe sygnatury, aby uzyskać wyższe ceny.

[b]Co jeszcze powinno klienta zaniepokoić?[/b]

Gdy podpis różni się błyskiem lub matem od reszty kompozycji lub wydaje się dodany na warstwie malarskiej, jakby „wystaje” z obrazu.

[b]Czy możliwe są jeszcze rynkowe odkrycia?[/b]

Oczywiście! Odkryłam obrazy np. znakomitego twórcy Mariana Kościałkowskiego, podpisane sygnaturą „Marian”, przez to nierozpoznane i lekceważone. Trafiłam też na przykład na obrazy nieznanego malarza Emila Sochackiego, ucznia Eugeniusza Eibischa. Pokazałam je na wystawie sztuki lat 50. minionego stulecia. Jeden z handlarzy zarzucił mi wtedy: „Po co pani to popularyzuje, wywiózł bym obrazy tego Sochackiego na Zachód i tam sprzedał jako prace Eibischa! A tak to trzeba będzie odczekać parę lat”. Ten przykład, jeden z wielu możliwych, dobrze pokazuje stopień demoralizacji i poczucie bezkarności handlarzy i fałszerzy.

Był też niesygnowany obraz Leona Wyczółkowskiego, którego autentyczność kwestionowano. To była wyraźnie przecięta większa kompozycja, przedstawiająca girlandy kwiatowe. Zadałam sobie trud i znalazłam sąsiednią sygnowaną część tego obrazu, co dodatkowo potwierdziło autentyczność! Chcę powiedzieć, że przy odrobinie determinacji i dodatkowej pracy można ustalić ciekawe losy obrazów.

[i]rozmawiał Janusz Miliszkiewicz [/i]

[b]RZ: Jest pani rzeczoznawcą Ogólnopolskiej Rady Konserwatorów Dzieł Sztuki. Zna pani technologię i technikę malarską. Tym bardziej że przez lata wykonywała pani kopie arcydzieł w Muzeum Narodowym w Warszawie. Czy rzeczywiście na jarmarkach perskich i w antykwariatach trafia się coraz więcej fałszywych obrazów?[/b]

Anna Suwała: Od czasu naszej rozmowy dwa lata temu liczba falsyfikatów rośnie, bo zwiększyło się poczucie bezkarności fałszerzy i sprzedawców. Kolejne prasowe artykuły o falsyfikatach dowodzą, że te przestępstwa nie są w Polsce ścigane i karane. Dlatego takie publikacje tylko zachęcają do przestępstw w tym zakresie.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy