Negocjacje na szczycie klimatycznym w Kopenhadze COP15 zostały praktycznie zamrożone. Mimo tego żaden z oczekiwanych tu 119 szefów państw nie odwołał przyjazdu, zaś Stany Zjednoczone są gotowe wyłożyć pieniądze na walkę z ociepleniem.
Negocjacje nie posuwają się w żadnym kierunku. Kraje biedne chcą przedłużenia Protokołu z Kioto i wpisania nowych celów redukcji emisji dla państw rozwiniętych. Te z kolei nie godzą się na taki krok, jeśli Chiny i inne szybko rozwijające się państwa nie zostaną objęte zobowiązaniem redukcji emisji. Nie ma ustępstw żadnej ze stron - opowiada prof. Maciej Sadowski, szef polskiej grupy negocjatorów na COP15.
Duńskie przewodnictwo klimatycznego szczytu ONZ w Kopenhadze zrezygnowało z przedłożenia projektu porozumienia w sprawie klimatu. Proces negocjacyjny ma być pozostawiony uczestniczącym w szczycie państwom.
Obecna w Kopenhadze szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton zapowiedziała, że jej kraj będzie dążył do ustanowienia funduszu klimatycznego. W ramach tego instrumentu na walkę ze zmianami klimatu ma być przeznaczone około 100 mld dolarów rocznie. To dzisiaj jedyna dobra wiadomość, jaka pojawiła się na szczycie klimatycznym.
Do końca konferencji został tylko jeden dzień. Jutro w Kopenhadze spodziewani są to szefowie 119 państw, prezydent USA Barack Obama ma przylecieć już rano. - Oczywiście spodziewamy się, że przybędzie tu po coś - dodała Clinton.