Przewodnictwo w Unii Europejskiej, które potrwa do końca czerwca, miało wyglądać inaczej. Hiszpanie chcieli widzieć swojego premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero rządzącego w Brukseli, witającego gości i opowiadającego o gospodarczych i politycznych sukcesach swego kraju. Z tego scenariusza nie spełniło się praktycznie nic. Tak samo, jak i z obietnic premiera, że w Hiszpanii nie będzie kryzysu, tylko spowolnienie. Dziś Hiszpania jest jednym z krajów unii walutowej, których kłopoty grożą nadszarpnięciem wiarygodności całego eurolandu. I praktycznie jedynym, który nie ma ma pomysłu, jak z tego wybrnąć.Więc na razie udaje, że nie dzieje się nic złego.
[srodtytul]Trudne wybory[/srodtytul]
W debacie gospodarczej w hiszpańskim parlamencie premier i przewodniczący Partido Popular, Mariano Rajoy, mówili jakby o dwóch różnych krajach. Zapatero opowiadał o konkurencyjności kraju i cięciu deficytu. Zapewniał, że gospodarka hiszpańska nie jest w gorszej kondycji niż w innych krajach strefy euro. No, może tylko bezrobocie jest "trochę" wyższe. To "trochę" to 10 pkt procentowych. Średnia w UE to ok. 10 proc., w Hiszpanii – ok. 20 proc. Ale poza tym wszystko jest w porządku, bo minister finansów Elena Salgado właśnie przygotowuje plan odpowiednich cięć oszczędnościowych. Rajoy grzmiał, że rząd stracił zaufanie i najlepiej byłoby rozwiązać parlament. Hiszpanie chcieliby wierzyć szefowi rządu, tyle że bliższe rzeczywistości jest to, co mówi opozycja, a głos Rajoya nie jest odosobniony.
Dziś rząd musi ciąć deficyt budżetowy, który sięgnął już ponad 11 proc. PKB. Tak zresztą zapowiedział w styczniu, ogłaszając wart 50 mld euro pakiet obejmujący m.in. obniżenie zarobków w administracji i zamrożenie zatrudnienia w sektorze państwowym. Ale może też spróbować pobudzić zatrudnienie, pożyczając na rynku więcej pieniędzy i pozwolić na wzrost długu publicznego, który wcale nie jest wyższy niż w innych krajach strefy euro. Problem jednak polega na tym, że Hiszpanie nie byli w stanie tak wykorzystać pakietów stymulacyjnych jak inne kraje eurolandu. – Wszystkie wysiłki w ożywianiu popytu nie przyniosły zwiększenia zatrudnienia. I to bezrobocie pozostaje największym problemem hiszpańskiej gospodarki – uważa profesor Juan Jose Toribio, dziekan biznesowej uczelni IESE. Odsetek ludzi bez pracy rośnie. Jest już na poziomie 20 proc., wśród ludzi młodych sięga ponad 40 proc.
[srodtytul]Powrót na pola[/srodtytul]