Koniec hiszpańskiej fiesty

Hiszpanie za swoje obecne kłopoty winią imigrantów: Brytyjczyków, Greków, Polaków i noblistę Paula Krugmana

Publikacja: 19.02.2010 09:29

Największym problemem w Hiszpanii jest bezrobocie. Na zdjęciu Urząd Pracy w Madrycie

Największym problemem w Hiszpanii jest bezrobocie. Na zdjęciu Urząd Pracy w Madrycie

Foto: AFP

Przewodnictwo w Unii Europejskiej, które potrwa do końca czerwca, miało wyglądać inaczej. Hiszpanie chcieli widzieć swojego premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero rządzącego w Brukseli, witającego gości i opowiadającego o gospodarczych i politycznych sukcesach swego kraju. Z tego scenariusza nie spełniło się praktycznie nic. Tak samo, jak i z obietnic premiera, że w Hiszpanii nie będzie kryzysu, tylko spowolnienie. Dziś Hiszpania jest jednym z krajów unii walutowej, których kłopoty grożą nadszarpnięciem wiarygodności całego eurolandu. I praktycznie jedynym, który nie ma ma pomysłu, jak z tego wybrnąć.Więc na razie udaje, że nie dzieje się nic złego.

[srodtytul]Trudne wybory[/srodtytul]

W debacie gospodarczej w hiszpańskim parlamencie premier i przewodniczący Partido Popular, Mariano Rajoy, mówili jakby o dwóch różnych krajach. Zapatero opowiadał o konkurencyjności kraju i cięciu deficytu. Zapewniał, że gospodarka hiszpańska nie jest w gorszej kondycji niż w innych krajach strefy euro. No, może tylko bezrobocie jest "trochę" wyższe. To "trochę" to 10 pkt procentowych. Średnia w UE to ok. 10 proc., w Hiszpanii – ok. 20 proc. Ale poza tym wszystko jest w porządku, bo minister finansów Elena Salgado właśnie przygotowuje plan odpowiednich cięć oszczędnościowych. Rajoy grzmiał, że rząd stracił zaufanie i najlepiej byłoby rozwiązać parlament. Hiszpanie chcieliby wierzyć szefowi rządu, tyle że bliższe rzeczywistości jest to, co mówi opozycja, a głos Rajoya nie jest odosobniony.

Dziś rząd musi ciąć deficyt budżetowy, który sięgnął już ponad 11 proc. PKB. Tak zresztą zapowiedział w styczniu, ogłaszając wart 50 mld euro pakiet obejmujący m.in. obniżenie zarobków w administracji i zamrożenie zatrudnienia w sektorze państwowym. Ale może też spróbować pobudzić zatrudnienie, pożyczając na rynku więcej pieniędzy i pozwolić na wzrost długu publicznego, który wcale nie jest wyższy niż w innych krajach strefy euro. Problem jednak polega na tym, że Hiszpanie nie byli w stanie tak wykorzystać pakietów stymulacyjnych jak inne kraje eurolandu. – Wszystkie wysiłki w ożywianiu popytu nie przyniosły zwiększenia zatrudnienia. I to bezrobocie pozostaje największym problemem hiszpańskiej gospodarki – uważa profesor Juan Jose Toribio, dziekan biznesowej uczelni IESE. Odsetek ludzi bez pracy rośnie. Jest już na poziomie 20 proc., wśród ludzi młodych sięga ponad 40 proc.

[srodtytul]Powrót na pola[/srodtytul]

Brak lepiej płatnej pracy spowodował, że Hiszpanie wracają na pola, gdzie jeszcze dwa lata temu pracowali praktycznie sami cudzoziemcy. W lutym w Huelvie zaczyna się sezon truskawkowy i masowo pojawiają się tam murarze, jeszcze do niedawna rozpieszczani przez boom w budownictwie. Andres Rangel Sanchez pokazuje mi swoje zdjęcie w siatce na włosach, w wysokich kaloszach i z chirurgiczną maską na twarzy: – Zobacz, tak pakujemy truskawki, które kupujesz w Polsce. Mówię, że nie kupuję, bo wolę poczekać na nasze. – A ile płaci się za godzinę na truskawkowym polu? – pyta. Nie chce uwierzyć, że z pewnością nie 36 euro dziennie, które zarabia w Hiszpanii. Ale nie narzeka. – Na polu zostali prawie sami Hiszpanie i mamy gwarancję 7 – 8 miesięcy pracy. Nie jest źle – dodaje.

Zdaniem Blanki Miedes Ugarte z Uniwersytetu w Huelvie nie ma jednak szans na naprawę rynku pracy, kiedy tracący zatrudnienie ma co najmniej gwarancję wypłaty godziwego zasiłku przez dwa lata. – A kiedy w rodzinie jest jeszcze ktoś, kto pracuje nadal, motywacja, by poszukać nowego zajęcia, jest jeszcze mniejsza – mówi.

[srodtytul]Kto jest winien[/srodtytul]

Piąta co do wielkości gospodarka UE nie jest w stanie wyczołgać się z recesji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy na ten rok przewiduje dalsze kurczenie się PKB – o 0,6 proc., podczas gdy w całej strefie euro zwiększy się on o 1 proc. W ubiegłym roku PKB skurczył się o 3,6 proc. Będzie również rosło zadłużenie publiczne – z ponad 55 proc. w 2009 do 74,7 w 2012 roku. Ubiegły rok Hiszpanie zakończyli deficytem budżetowym na poziomie 11,2 proc. PKB, a do wymaganych w strefie euro 3 proc. zamierzają zejść w 2013 roku. – Dług publiczny na razie nie jest alarmujący – uważa Fernando Broner z barcelońskiego Center for Research in International Economy. Jego zdaniem znacznie poważniejszym zagrożeniem jest to, że hiszpańskie banki, które zdołały uniknąć błędów popełnionych przez brytyjskie, francuskie i szwajcarskie instytucje finansowe, stworzyły własne toksyczne portfele. Krach na rynku nieruchomości dopiero powoli się ujawnia. I mimo że premier i jego ministrowie zapewniają, że to budownictwo wyciągnie kraj z kryzysu, budowle widma nadal straszą, i na Costa del Sol, i wewnątrz kraju. Za niepokojący stan swojej gospodarki Hiszpanie winią: imigrantów zabierających miejsca pracy, Brytyjczyków, którzy mówiąc o Hiszpanii, starają się przykryć własne problemy i zazdroszczą im sukcesów banku Santander, Greków, bo zwrócili uwagę na kłopoty w strefie euro. I Polaków, bo ich zdaniem do naszego kraju uciekają miejsca pracy, chociaż prasa codziennie informuje o rosnących hiszpańskich inwestycjach w Ameryce Łacińskiej. Wreszcie laureata ekonomicznego Nobla Paula Krugmana, który napisał w "New York Timesie", że hiszpańskie kłopoty ze względu na znaczenie tego kraju dla strefy euro są znacznie większym zagrożeniem niż mała Grecja. – Pan Krugman nie rozumie Hiszpanii, nie ma też pojęcia o strefie euro – prychnęła wicepremier minister finansów Elena Salgado. Kiedy "Financial Times" ogłosił ranking najgorszych ministrów i pani Salgado zajęła jedno z czołowych miejsc, Hiszpanka poleciała do Londynu i nawymyślała komu trzeba. Sami Hiszpanie przyznają, że Krugman ma rację. Bo Grecja, chociaż odsądzają ją od czci i wiary, ma wiarygodnego przywódcę i mapę drogową wyjścia z kłopotów. W Hiszpanii razem z recesją pojawił się ogromny kryzys zaufania. I tak naprawdę nie wiadomo, kto i jakie reformy miałby przeprowadzić.

[i]Danuta Walewska z Barcelony[/i]

Przewodnictwo w Unii Europejskiej, które potrwa do końca czerwca, miało wyglądać inaczej. Hiszpanie chcieli widzieć swojego premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero rządzącego w Brukseli, witającego gości i opowiadającego o gospodarczych i politycznych sukcesach swego kraju. Z tego scenariusza nie spełniło się praktycznie nic. Tak samo, jak i z obietnic premiera, że w Hiszpanii nie będzie kryzysu, tylko spowolnienie. Dziś Hiszpania jest jednym z krajów unii walutowej, których kłopoty grożą nadszarpnięciem wiarygodności całego eurolandu. I praktycznie jedynym, który nie ma ma pomysłu, jak z tego wybrnąć.Więc na razie udaje, że nie dzieje się nic złego.

Pozostało 89% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy