Od chwili wysłania w kosmos plakietek z obrazami mężczyzny i kobiety minie wkrótce 40 lat. Przez ten czas naukowcy – i nie tylko oni – odeszli od pomysłu wystrzeliwania przekazów dla obcych na pokładach kosmicznych sond. Taniej i szybciej jest robić to za pośrednictwem fal radiowych. Tyle że teraz praktycznie każdy może wysłać w przestrzeń kosmiczną właściwie to, co zechce. W ten sposób nasza cywilizacja wysłała już w stronę domniemanych kosmitów m.in. reklamę czipsów, wpisy z Internetu, odgłosy skurczów pochwy (tak, tak), zdjęcia i muzykę, a nawet agitację polityczną (na wypadek gdyby kosmici zamierzali głosować na George’a W. Busha). Oczywiście nie zabrakło też tradycyjnych formuł matematycznych i wizerunków człowieka. Jest też – jakżeby inaczej – prośba o pożyczkę.
Do tego bez przerwy transmitujemy w przestrzeń kosmiczną słabsze sygnały pochodzące z nadajników telewizyjnych i radiowych. Na szczęście, gdyby nawet wszystkie te sygnały dotarły do naszych braci w rozumie, na odpowiedź musielibyśmy czekać od kilkunastu lat do nawet kilkudziesięciu tysięcy. Dlaczego na szczęście? Bo sądząc po tym, co my wysłaliśmy im, możemy w rewanżu otrzymać obrazki gołych kosmitów, reklamy i w najlepszym razie kilka podstawowych równań matematycznych.
[srodtytul]Pocztówki z Ziemi[/srodtytul]
Początki były skromne. Na początku lat 70. ubiegłego stulecia dwie amerykańskie sondy Pioneer 10 (1972 rok) i 11 (1973 rok) uniosły w kosmos plakietki z wizerunkami nagich ludzi płci obojga oraz pozycją naszej planety w Układzie Słonecznym. Kilka lat później – w 1977 roku – wystrzelono sondy Voyager 1 i 2 z zamiarem wypchnięcia ich poza nasz system planetarny. Oba pojazdy niosą na pokładzie pozłacane miedziane dyski z nagranymi odgłosami Ziemi. Choć dziś Voyager 1 jest najbardziej odległym od Ziemi obiektem stworzonym przez człowieka, porusza się zawstydzająco wolno. Do najbliższej innej gwiazdy doleci najwcześniej za... 40 tys. lat. Nas może już nie być.
Dlatego naukowcy sięgnęli po inny sposób – fale elektromagnetyczne. Wiadomości radiowe pokonują przestrzeń szybko (choć przy kosmicznych odległościach nadal niedostatecznie szybko) i można je „wycelować” w planety lub układy planetarne, na których możemy spodziewać się życia.