Przede wszystkim do wzmożonego popytu i zwyżek kursów dochodziło w oderwaniu od sytuacji panującej na giełdach zagranicznych, gdzie inwestorzy głównie wyprzedawali posiadane papiery.
Przez większą cześć sesji za wzrosty na GPW odpowiadały spółki z WIG 20. Zyskiwały na wartości niemal wszystkie akcje firm, które wchodzą w jego skład, co mogło sugerować, że inwestorzy nabywali je tylko dlatego, że należą do indeksu. W ocenie analityków to efekt pracy arbitrażystów, czyli graczy którzy postanowili kupować akcje wchodzące w skład WIG 20 i jednocześnie zajmowali krótkie pozycje na kontraktach futures na ten indeks. O ich aktywności mogą też świadczyć ogromne obroty na GPW, które przekroczyły 4,3 mld zł, z czego 3,2 mld zł dotyczyło firm z WIG 20.
Na zamknięciu sesji arbitrażyści nie zdołali jednak zapewnić tak dużego popytu, aby sprostać zgłaszanej podaży przez innych uczestników rynku. W efekcie WIG 20 spadł o 0,16 proc. poddając się trendom panującym na rynkach zagranicznych.
Najwięcej na wartości traciły walory spółek, które w ubiegłym roku nie zachwyciły wypracowanymi wynikami, czyli Biotonu, Cersanitu oraz GTC. Stosunkowo dobrze wyceniano za to firmy paliwowe i energetyczne, takie jak CEZ, PGNiG i Lotos. Spośród blue chipów najwięcej zyskała jednak Telekomunikacja Polska. Zainteresowanie spółką mogły wywołać zapowiedzi szefów France Telecom, który uważa, że Polska to nadal dobrze rokujący rynek dla takiego inwestora jak on, zwłaszcza w zakresie konsolidacji w segmencie telefonii mobilnej.