Jak się dowiedziała „Rz”, grupa Lotos ma szansę jesienią zostać udziałowcem kolejnego naftowego złoża na szelfie norweskim. Nie ujawnia szczegółów, jak duże zasoby są w tym złożu ani z kim negocjuje zakup udziałów. Nie jest tajemnicą, że zwiększenie własnego wydobycia ropy to jeden z dwóch głównych elementów strategii, jaką kończy opracowywać zarząd gdańskiej firmy.
W obowiązującym do tej pory dokumencie Lotos zakłada, że w 2014 r. będzie wydobywał milion ton ropy z własnych zasobów – na Morzu Bałtyckim i za granicą. Teraz – jak się dowiedzieliśmy – zakładając sfinalizowanie transakcji na szelfie norweskim, w strategii może się znaleźć plan wydobycia 2 mln ton ropy z własnych złóż za pięć – sześć lat. Dla porównania – główna rafineria Lotosu w Gdańsku po zakończeniu programu rozbudowy będzie mogła przerabiać ok. 10 mln t ropy rocznie. Szefowie Lotosu chcieliby skonsolidować tzw. aktywa wydobywcze w ramach głównej spółki prowadzącej poszukiwania – Petrobaltic. Proces ten jest utrudniony, bo opóźnia się decyzja o dokupieniu przez Petrobaltic akcji w spółce litewskiej Geonafta i przejęciu nad nią kontroli.
Geonafta może dostarczać rocznie ok. 100 tys. ton ropy. Wydobycie na Bałtyku, wynoszące obecnie ok. 175 tys. ton, mogłoby wzrosnąć do ponad 200 tys. ton. Kluczowe znaczenie dla działalności eksploatacyjnej Lotosu ma obecnie złoże YME (na szelfie norweskim), z którego ropa będzie wydobywana już pod koniec roku.
Dla planów spółki istotne znaczenie będzie miała postawa przyszłego inwestora (lub inwestorów). Minister skarbu przygotowuje się bowiem do dalszej prywatyzacji gdańskiej grupy. Czeka tylko na zgodę rządu, by rozpocząć przetarg. A tę może uzyskać za kilka tygodni. Zmiany w strategii dla sektora paliwowego, umożliwiające sprzedaż akcji gdańskiej grupy, musi jeszcze zatwierdzić resort gospodarki.
Według ekspertów oczekiwanie Skarbu Państwa i samego Lotosu, że przyszły inwestor pomoże w sfinansowaniu zakupu udziałów w złożach lub zapewni do nich dostęp, jest oczywiste. Do tej pory Lotos szacował na 1,3 mld zł wydatki umożliwiające osiągnięcie wydobycia na poziomie miliona ton rocznie. Bardziej ambitny plan oznacza wyższe koszty. Tymczasem Lotos samodzielnie ich nie wygospodaruje. Tym bardziej że zacznie w 2011 r. spłacać kredyty zaciągnięte na rozbudowę rafinerii. To będzie duże obciążenie dla finansów spółki.