Wtorkowa sesja w USA zakończyła się wprawdzie wzrostem notowań, ale jego skala była dużo niższa niż w trakcie dnia, kiedy to indeksy rosły o prawie 2 proc. To z kolei spowodowało, że od rana w Europie, a wcześniej w Azji, inwestorzy pozbywali się akcji. Kalendarz publikacji makroekonomicznych był wczoraj bardzo ubogi, a dane które podano też nie sprzyjały zakupom. Podano informacje o zamówieniach w niemieckim przemyśle. W maju spadły o 0,5 proc. podczas gdy spodziewano się, że poziom zamówień wzrośnie o 0,5 proc. W kwietniu zamówienia wzrosły o 3,2 proc.
Popołudniu giełdy odrobiły straty za sprawą dodatniego otwarcie w Ameryce. Ten optymizm Amerykanów trochę trudno uzasadnić, zwłaszcza, że bank UBS obniżył wczoraj prognozy zysku na akcje dla amerykańskich spółek z indeksu S&P500. Wygląda na to, że inwestorzy chcą dotrwać na obecnych poziomach indeksów do przyszłego tygodnia,kiedy to rozpocznie się sezon publikacji wyników za drugi kwartał. Może one rzucą trochę światła, bo ostatnio giełdy trochę błądzą w ciemnościach.
Na GPW również od rana mieliśmy spadki, które popołudniu częściowo zostały zredukowane w ślad za rynkami zachodnimi. Nie udało się wyprowadzić giełdy nad kreskę i indeks WIG20 ostatecznie spadł o 0,2 proc. Wakacyjne obroty ledwo przekroczyły 1 mld zl.
W pierwszej części sesji najmocniej traciły walory PKO BP. Rano bank podał informację, emisji obligacji za 5 mld. zł. Środki te mogą być wykorzystane na zakup BZ WBK. Emisja na rynku długu nie rozwadnia kapitału, jak w przypadku emisja akcji, czego obawiali się inwestorzy i analitycy. Pokazuje jednak, że PKO BP jest bardzo zdeterminowany by kupić BZ WBK, który w dość zgodnej opinii jest drogi. Ze spółek o największym udziale w indeksie mocno przeceniono też KGHM. Lepiej wypadły wczoraj papiery TPSA i PGE, a więc spółek z sektorów uznawanych za defensywne.