Bank malowany na czerwono

Santander to jedyny bank ze światowej elity, który nie skurczył się w kryzysie. Wśród analityków ma opinię „najnudniejszego banku na świecie”. Dlaczego?

Publikacja: 17.09.2010 01:41

Emilio Botin jest czwartym po swoim pradziadku szefem Santandera

Emilio Botin jest czwartym po swoim pradziadku szefem Santandera

Foto: AFP, DOMINIQUE FAGET DOM DOMINIQUE FAGET

Przydomek „najnudniejszego banku na świecie” przylgnął do hiszpańskiego Santandera ze względu na procedury i przewidywalność podejmowanych w firmie decyzji. Na przykład takiej: kiedy pojawi się okazja, trzeba z niej skorzystać. Dlatego właśnie kupuje w Polsce Bank Zachodni WBK.

Santander rozwija się nawet teraz, kiedy gospodarka hiszpańska – czyli nadal najważniejszy dla banku rynek – ledwo wygrzebuje się z recesji, a konkurencja liże rany po kryzysie. Hiszpański gigant, największa dziś instytucja finansowa w strefie euro, ma na koncie jedną wstydliwą porażkę.

Tak jak inne banki, Santander dał się zwieść amerykańskiemu oszustowi Bernardowi Madoffowi. Wszystkie inne wątpliwe sytuacje bank zawsze potrafił wyjaśnić z korzyścią dla siebie.

[srodtytul]Wszystko w rodzinie[/srodtytul]

To bank z wielkimi wpływami politycznymi – mówi „Rz” hiszpański dyplomata. – To nie znaczy, że decyduje o tym, kto jest w rządzie, chociaż z pewnością mógłby to robić. Ale ma ogromny wpływ na politykę gospodarczą Hiszpanii – dodaje nasz rozmówca.

I nie może się nadziwić, dlaczego polskie władze mają tyle zastrzeżeń do przejęcia BZ WBK przez Santandera. –Prześwietlanie tego banku? To niedorzeczne. Nie ma w Hiszpanii, a chyba nawet na świecie, firmy, która działałaby w sposób bardziej przejrzysty – mówi.

Prezes banku Emilio Botin, którego pełne nazwisko brzmi Botin Sanz de Sautuola García de los Ríos – czwarty po swoim pradziadku szef Santandera – jak Biblię stosuje te same zasady: jest do bólu konserwatywny, niesłychanie cierpliwy i nie sili się na tworzenie instrumentów finansowych, kredytów, które potem są dzielone, dofinansowywane, pakowane i sprzedawane jako nowatorskie produkty.

Do rodziny Botinów należy dziś zaledwie ok. 2,2 proc. akcji Santandera, ale Emilio, który ma 12 głosów w 18-osobowym zarządzie poprzez najróżniejsze rodzinne powiązania wsparte tradycją, tak zarządza bankiem, jakby był rodzinną instytucją. Według środowej wyceny giełdowej bank jest wart 82,1 mld euro.

Botin jest fanem tworzenia oddziałów bankowych. Po przejęciu BZ WBK będzie ich miał dobrze ponad 20 tys. Znacznie więcej niż którykolwiek konkurujący z nim bank. Botin nie cierpi również wystawiać się na ryzyko. Kiedy ktokolwiek chce pożyczyć klientowi 10 mln dol., musi osobiście przekonać prezesa, że ten kredyt zostanie spłacony.

„Nasi klienci oczekują, że Santander będzie solidny i dochodowy. To może się wydawać niezbyt nowatorskie, być może nawet nudne, ale tak naprawdę wymaga mnóstwa determinacji i ciężkiej pracy. Jeśli z tego kryzysu mielibyśmy wyciągnąć jedną lekcję, to byłaby taka, że podstawą bankowości jest dobre zarządzanie ryzykiem” – napisał w e-mailu wysłanym do tygodnika „Time” Emilio Botin.

Podziwu dla niego nie ukrywa były prezes Metropolitan Life, a wcześniej członek zarządu Santandera, Harry Kamen. – Kiedy przeszedłem z Santandera do MetLife, zapytałem, kto zajmuje się oceną ryzyka. Dowiedziałem się, że każdy departament na własną rękę, ale nikt nie ogarnia całości. Natychmiast wprowadziłem zasady, które stosował Emilio – mówi Kamen.

Botin rzadko udziela się publicznie, zawsze w obowiązkowym w tym banku czerwonym krawacie, ba, czasami nawet wkłada czerwoną marynarkę, zwłaszcza wówczas, kiedy pojawia się podczas zawodów Formuły 1, której jest jednym z głównych sponsorów. Praktyczne nie udziela wywiadów prasowych, czasami pojawia się na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.

[srodtytul]Bez podarunków[/srodtytul]

Najchętniej do publicznych debat wysyła najstarszą córkę, Anę Patricię Botin, która jest prezesem należącego do Santandera banku Banesto. Ana Patricia mieści się w 50 najbardziej wpływowych kobiet świata (pięć miejsc za Michelle Obamą i dziewięć za Hillary Clinton). Powszechnie jest typowana na następczynię ojca. Ma wprawdzie dwóch braci, ale to ona w światowej bankowości osiągnęła najwięcej.

– Ana Patricia jest prawdziwym postrachem. Myśli, co mówi, a to czasami boli – mówi Aurelio Medel z hiszpańskiej gazety ekonomicznej „Cinco Dias”.

Absolwentka Harvardu siedem lat pracowała w JP Morgan, doszła nawet do stanowiska wiceprezesa na Amerykę Łacińską Potem handlowała długami w Santanderze. Jest w zarządzie Santandera, zna pięć języków. Kiedy ktoś jej zarzuca, że zrobiła karierę dzięki ojcu, odpowiada: – Zaczynałam od początku. Nikt niczego mi nie podarował.

Profesor amerykańskiego Wharton University Mauro Guillen, który o Santanderze napisał książkę, twierdzi, że Emilio Botin tak naprawdę lubi robić dwie rzeczy – kierować bankiem i grać w golfa. To dlatego koło miasta Santander na północy kraju, skąd wywodzi się rodzina Botinów, powstało 18-dołkowe pole golfowe i tam don Emilio oddaje się jednej ze swoich pasji.

Zdaniem Guillena Botin wycofa się z zarządzania Santanderem, kiedy bank przejmie jedną z trzech największych amerykańskich instytucji finansowych. W Europie jest już największy. Stało się to w 2007 r., kiedy do spółki z Royal Bank of Scotland i belgijskim Fortisem kupił ABN Amro za 103,7 mld dol. I w sytuacji, kiedy i RBS, i Fortis praktycznie przestały istnieć, Santander dalej przejmował, a po połknięciu nowej ofiary natychmiast doprowadzał do inkorporacji nowego banku do całej sieci Santandera.

– Zasada Emilia jest taka: jeśli bank jest silny, nie warto go kupować. Bo banki są wyprzedawane, a nie wykupowane – mówi Juan Rodriguez Inciarte, dyrektor generalny Santandera, który teraz odpowiada za zagraniczną ekspansję.

Największym wydarzeniem w historii Santandera było przejęcie w 2004 r. za 11,2 mld dol. brytyjskiego Abbey National, jednego z najstarszych banków brytyjskich. Był to pierwszy podbój anglosaksońskiej bankowości, prawdziwy szok dla Brytyjczyków.

A już bardzo się nie spodobało, kiedy nowy prezes Abbey Antonio Horta Osorio drastycznie ograniczył udzielanie kredytów hipotecznych, kiedy na brytyjskim rynku nieruchomości był boom. Tyle że kiedy inni prognozowali, że utrzyma się on przez lata, Horta widział bańkę spekulacyjną. I z boku przyglądał się konkurencji, która straciła miliardy.

Przy przejmowaniu Abbey Horta zastosował metodę Santandera: zaczęto od zainstalowania oprogramowania Parthenon. – To coś takiego, czego nie ma nawet JP Morgan, a ja widziałem w oddziale Santandera w Chile – tłumaczy Davide Serra, dyrektor funduszu wysokiego ryzyka Algebris. Prawdą jest, że Parthenon pozwala na drastyczne ograniczenie zatrudnienia pracowników, którzy nie mają bezpośredniego kontaktu z klientami. W Abbey liczba pracowników zmniejszyła się z 25 331 do 16 489, a koszty operacyjne spadły z 70 proc. przychodów do 40 proc. Średnia dla brytyjskiej bankowości to ok. 55 proc.

[srodtytul]Wstydliwa wpadka[/srodtytul]

Największa wpadka Santandera to zawierzenie ponad 3 mld dol. amerykańskiego oszustowi Bernardowi Madoffowi. Instrumenty Madoffa Hiszpanie kupili przez swój szwajcarski fundusz wysokiego ryzyka, Optimal.

Kiedy oszustwo Madoffa zostało ujawnione, a francuskie banki i HSBC udawały, że nic się nie stało, chociaż wiadomo było, że straciły miliardy, Santander publicznie przyznał się do błędu, obiecał klientom, że wypłaci im zainwestowane pieniądze co do dolara, euro czy funta. Na razie wypłacił z tych pieniędzy niemal 700 mln dol. – Oszukano nas, ale i my popełniliśmy błąd – przyznał wiceprezes ds. finansowych Juan Antonio Alvarez.

Okazuje się jednak, że fundusz Madoffa był w Optimum traktowany na specjalnych warunkach. W ujawnionym kilka dni temu dokumencie financiści Optimum uznali, że Madoff Securities jest profesjonalnie zarządzany. W tym samym dokumencie jednak wskazywano, że fundusz Madoffa nie jest sprawdzany przez znanych audytorów, tylko przez malutką firmę Friehling & Horowitz, dla której Madoff był jedynym klientem.

Inne potknięcie to zablokowanie wiosną tego roku kont internetowych klientów w niektórych oddziałach brytyjskiego Santandera. Ten incydent wywołał ostrą reakcję prasy. Osoby, które z tego powodu ucierpiały otrzymały odszkodowanie w wysokości 70 funtów i sprawa szybko ucichła.

Emilio Botin ma na koncie procesy sądowe o korupcję, oszukiwanie Skarbu Państwa, pomaganie klientom w unikaniu podatków i fałszowanie dokumentów. Został też oskarżony o przekupienie byłego ministra gospodarki Rodrigo de Rato, który został później dyrektorem generalnym Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Żadna z wytoczonych przeciwko Botinowi spraw nie zakończyła się nawet formalnym oskarżeniem przez prokuratora – wszystkie zostały oddalone.

– Santander nie jest w pełni doceniany, stąd takie ataki – uważa Daragh Quinn, analityk z Nomura International w Madrycie. – To niesamowite, bo oni robią zawsze wszystko, co przyrzekli – dodaje.

Spekuluje się, że w pewnym momencie Santander stanie się zbyt duży, aby mogła nim zarządzać grupka zaufanych osób, a ostatnie słowo w podejmowaniu decyzji miała jednak rodzina. Wtedy Botinowie mieliby oddać bank w zarządzanie grupie wyspecjalizowanych finansistów. Ani ojciec, ani córka nigdy nie skomentowali tego pomysłu.

Na razie nie ma nawet mowy, że któreś z nich miałoby odejść. Iniego Lecubarri, który zarządza wartym 120 mln euro funduszem inwestycyjnym, zapytany, czy Ana Botin jest przygotowana na przejęcie pola po ojcu, mówi: – W zasadzie tak. Ale nie sądzę, żeby była pierwszym kandydatem dla headhunterów. Na razie robi wszystko, by Santander bez kłopotu mógł konkurować z Citigroup czy HSBC.

Przy tym nikomu się nie spieszy. 75-letni Emilio Botin przejął zarządzanie bankiem w 1986 r., kiedy jego 83-letni ojciec odszedł na emeryturę. Czyli jeszcze jest czas. A sam Botin mówi: decyzję podejmie rada. Ana Patricia, która odnosi sukcesy, jest w Banesto. I kropka.

Przydomek „najnudniejszego banku na świecie” przylgnął do hiszpańskiego Santandera ze względu na procedury i przewidywalność podejmowanych w firmie decyzji. Na przykład takiej: kiedy pojawi się okazja, trzeba z niej skorzystać. Dlatego właśnie kupuje w Polsce Bank Zachodni WBK.

Santander rozwija się nawet teraz, kiedy gospodarka hiszpańska – czyli nadal najważniejszy dla banku rynek – ledwo wygrzebuje się z recesji, a konkurencja liże rany po kryzysie. Hiszpański gigant, największa dziś instytucja finansowa w strefie euro, ma na koncie jedną wstydliwą porażkę.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy