Juan jest zbyt tani, a wszystkie pozostałe waluty świata zbyt drogie. Z tym stwierdzeniem zgadzają się wszyscy oprócz Chińczyków. Zdaniem Roberta Zoellicka, prezesa Banku Światowego, światu nie grozi dzisiaj wojna walutowa, ale ostre tarcia pomiędzy poszczególnymi krajami już jak najbardziej. Zwłaszcza że, jak wynika z opublikowanego wczoraj raportu Banku Światowego, nadchodzi spowolnienie gospodarcze. Robert Zoellick podkreślił jednak wczoraj, że odczują je przede wszystkim kraje rozwijające się, bo dzisiejsze nadzwyczaj szybkie tempo wzrostu PKB nie jest do utrzymania.
Zdaniem Banku Światowego światowy PKB urośnie w tym roku o 3,5 proc., a w przyszłym o 3,3 proc. Ten spadek będzie znacznie bardziej zauważalny w takich krajach jak Indie i Chiny. Prezes BŚ nie podał prognozy dla Polski, natomiast jak wynika z opublikowanego wczoraj raportu HSBC, PKB naszego kraju będzie rósł mimo osłabienia u wszystkich sąsiadów. Ten rok ma się zakończyć zwyżką o 3,2 proc., 2011 r. – 3,9 proc. i dopiero w 2012 spowolni do 3,3 proc. Niewykluczone, że wyhamowanie tempa wzrostu w naszym kraju zostanie spowodowane umocnieniem złotego wobec dolara i euro. Większość analityków zapowiada na przyszły rok podwyżkę stóp procentowych w Polsce, co będzie wsparciem kursu naszej waluty. Silniejszy złoty wyhamuje wzrost eksportu z prognozowanych 12,1 proc. w tym roku do 8,8 proc. w 2011 r. i 8,5 proc. w 2012 r.
Słabsza waluta jako wsparcie eksportu została w tym roku doskonale wykorzystana przez Niemcy, Francję oraz Hiszpanię – jak przyznała wczoraj minister finansów tego kraju Elena Selgado. Także w dotkniętych kryzysem Irlandii i Hiszpanii słabsze euro pomogło przyspieszyć wzrost PKB w I połowie tego roku. Główne rynki, na których dochodziło do zwiększania importu, to kraje Azji, gdzie waluty związane są z silnym dolarem. Kolejni analitycy i politycy zapowiadają jednak, że ten eksport będzie malał.
Japończycy po wyprzedaży jenów po raz pierwszy od sześciu lat obniżyli wczoraj stopy procentowe do zera. Brazyliczycy, starając się wyhamować aprecjację reala, obciążyli 4-procentowym podatkiem zakupy przez zagranicę obligacji skarbowych. A minister finansów tego kraju Guido Mantega mówił otwarcie, że jego rząd będzie skupował nadwyżkę dolarów na rynku, aby powstrzymać wzrost reala.
Takie pojedyncze działania prezes BŚ określił jako mijające się z celem i nie ukrywa, że dla światowej gospodarki są one szkodliwe. Zapowiada też okres dużych napięć, zwłaszcza kiedy kraje ze znaczącymi nadwyżkami na rachunku bieżącym będą się starały utrzymać jak najniższy kurs własnej waluty.