Tuż po podaniu tej informacji WIG20 szybko znalazł się pod kreską i spadał już niemal nieprzerwanie do końca sesji. Atak „awersji do ryzyka” widać było na świecie nie tylko na giełdach, ale także rynkach surowców, czemu towarzyszyło umocnienie się dolara. Wróciły obawy przed zbytnim hamowaniem rozgrzanej koniunktury w chińskiej gospodarce.
Być może doniesienia z Chin nie wywarłby takiego wrażenia na inwestorach, gdyby nie to, że jednoznacznych impulsów zabrakło ze strony wyników finansowych amerykańskich spółek. Z jednej strony pojawiły się co prawda korzystne doniesienia (bankowy potentat Goldman Sachs i koncern Coca-Cola przebiły prognozy analityków), ale rozczarowań też nie zabrakło (Bank of America zaskoczył stratą sięgającą 7,7 mld USD, informatyczny gigant Apple rozczarował słabszymi prognozami zysków w tym roku).
Do tego doszły kiepskie informacje z Niemiec, gdzie indeks instytutu ZEW obrazujący zapatrywania analityków i profesjonalnych inwestorów na temat sytuacji gospodarczej znów spadł (do –7,2 pkt). W te doniesienia wpisały się najnowsze dane o produkcji przemysłowej w kraju. Zamiast oczekiwanego przez analityków wzrostu o ponad 13 proc. rok do roku, inwestorzy dowiedzieli się o zwyżce o 11,8 proc.
Podwyżka stóp w Chinach i mało optymistyczne dane makro to jednak tylko częściowe, wyrwane z kontekstu, wytłumaczenie dzisiejszej przeceny. Korekta spadkowa trwa już bowiem z przerwami od czwartku. WIG20 od październikowego szczytu oddalił się do tej pory o 2,5 proc. Nie jest to zaskoczenie w kontekście tego, co ostatnio pisaliśmy na temat silnego wykupienia sygnalizowanego przez wskaźniki techniczne oraz tzw. negatywnych dywergencji, które grożą przedłużeniem korekty nawet na kilka tygodni [link=http://www.parkiet.com/artykul/977762.html]na wzór przeceny z kwietnia i maja[/link]. Póki co nadzieją dla posiadaczy akcji jest jednak jeszcze wsparcie na wysokości ok. 2600 pkt.