Francja: Tęsknota za frankami żyje

Choć euro trafiło do obiegu przed ośmiu laty to wciąż są we Francji miejsca, w których króluje frank

Publikacja: 04.11.2010 19:15

Francja: Tęsknota za frankami żyje

Foto: AP

[b]Więcej tekstów o ekonomii w lżejszym stylu w piątkowym dodatku [link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]{eko+}[/link][/b]

Pomoc dla rolników często większa, niż ich potrzeby. Skuteczność w walce o swoje w Brukseli. A także narodowa waluta, frank, który był zdaniem Francuzów silny, a banknoty z wizerunkami narodowych bohaterów „takie ładne”.

Za tym tęsknią dziś mieszkańcy francuskiej prowincji. Im dalej od Paryża i Brukseli, tym bardziej. W małych miasteczkach w głębi Francji nie jest niczym nadzwyczajnym, że można tam regulować rachunki frankami. Przy tym wśród starszych mieszkańców nie brak takich, którzy nie ufają bankom.

Powszechne jest to w wioskach Masywu Centralnego, ale i w żyjących z turystów miasteczkach Prowansji. Napis „Tu przyjmujemy franki” na sklepowej wystawie nikogo nie dziwi. W prowansalskim Collobrieres tylko w tym roku sklepy ściągnęły 120 tys. franków (ponad 18 tys. euro). Przy płaceniu stosowany jest oficjalny kurs wymiany: 6,56 franka za euro. We Francji ostateczny zakaz przyjmowania narodowych walut w jakichkolwiek rozliczeniach wchodzi w życie 17 lutego 2012 r. Do tego czasu franki można wyjąć ze skarpety, szuflady bądź spod materaca i wydać na zakupy.

– Większość klientów woli płacić frankami. Mają do tego prawo, są Francuzami – mówi Sylvie Auteau, właścicielka sklepu z odzieżą w położonym w Masywie Centralnym Le Blanc. Jest tu 7 tys. mieszkańców. Większość to osoby starsze, emeryci. Młodzi wyjechali, bo trudno tu o pracę.

– Po rozszerzeniu Unii większość pieniędzy, jakie dostawali nasi rolnicy, poszła na wschód – mówi Auteau.

– Kiedy było to rozszerzenie? – No wtedy, kiedy zabrali nam franki – odpowiada. Nie chce wierzyć, że się myli.

Zarzeka się, że decyzja o przyjmowaniu franków wcale nie jest protestem przeciwko euro. Zresztą nie wszystkie z kilkudziesięciu biznesów w Le Blanc je przyjmują. Ale robi tak ponad 30 właścicieli sklepów i punktów usługowych. – Dzięki temu mam większe obroty. Przychodzą do mnie ludzie, u których z euro zrobiło się krucho, a franki mieli – mówi Sylvie Auteau.

W dwa lata restauracje i sklepy w Le Blanc zebrały z rynku ponad milion franków, czyli 150 tys. euro. To może nie majątek, ale jak na zakupy w tutejszych sklepach kwota pokaźna.

Niektórzy klienci przyznają ze śmiechem, że znaleźli pieniądze w książkach, kieszeniach kurtek czy płaszczy. – Schowałam je, żeby pokazać wnukom – mówi Christine Brunet, klientka pani Auteau. – Ale pokusa, żeby je wydać, była zbyt wielka. Teraz zostało mi już tylko trochę monet – dodaje.

Monet wymienić nie można, więc wnuki mają szansę je zobaczyć. Ona też uważa, że Francuzi zostali oszukani przy wymianie franków na euro.

– Franki podobały mi się o wiele bardziej. Po wymianie na euro ceny wzrosły dwukrotnie. Dlatego wolę płacić we frankach – mówi. Nie zauważa, że ceny we frankach też poszły w górę.

Collobrieres, malutkie, tylko 1600 mieszkańców, czyściutkie. Starsi panowie grają w bule albo w karty w cieniu platanów. Od czasu do czasu pociągną ze szklaneczek mętną anyżówkę. Zwolenniczką płacenia we frankach jest tutaj pani mer Christiane Amrane, która wygrywa tam wybory od 2001 r. Zarzeka się, że jest Europejką z przekonania.

Jej zdaniem chęć płacenia frankami, których nie wymieniono w 2002 r., to dowód nostalgii, a nie protestu przeciw UE. Ale chyba nie do końca. – Nie ma co ukrywać. Jednak coś odeszło z frankami. Straciliśmy tożsamość. Tak szybko pomknęliśmy do Europy. Za szybko – tłumaczy. Jej zdaniem jakieś mosty i budynki, które zdobią euro, są abstrakcyjne, z niczym się nie kojarzą. Nie ma tam żadnych portretów. – Są bezosobowe jak eurokraci w Brukseli – mówi. Franki to co innego, to piękny pieniądz.

– Przyszedł tu pan, który znalazł 20 tys. franków w kieszeni starej kurtki. Przyznał się, że ma w domu jeszcze 40 tys., które zaklinowały się w odpadającym dnie szuflady komody. I woli je wydać, niż wymienić w banku. Pewnie dlatego, że chciał uniknąć pytań urzędu podatkowego – mówi Nathalie Lepeltier, inicjatorka płacenia frankami w Collobrieres.

Pani Lepeltier jest właścicielką piekarni i przewodniczącą stowarzyszenia biznesu w miasteczku. Za jej inicjatywą nie stała nostalgia, ale chęć zwiększenia obrotów, bo usłyszała, że tak było w innych miejscach, gdzie zaczęto przyjmować francuską walutę.

– Po wprowadzeniu euro rzeczywiście ceny wzrosły, bo przed 1 stycznia 2002 wstrzymywaliśmy się z podwyżkami. Kiedy przyszło euro, podnieśliśmy ceny. To nie euro jest winne. To tylko zbieżność w czasie. Teraz, kiedy ludzie widzą ceny w euro, są zaszokowani, jak dużo muszą na to wydać – mówi.

W piekarni przyjmuje tylko nowe banknoty frankowe, najchętniej emitowane w latach 90., monet już nie.

– To biznes, nie działalność charytatywna – mówi.

Jesienią do Collobrieres turystów przyciąga Święto Pieczonego Kasztana przypadające 31 października. W ostatni piątek przyjechali Niemcy i bardzo się rozmarzyli, kiedy pomyśleli, że mogliby płacić markami. Ale tam wszystko zostało załatwione inaczej. Marki trzeba było wymienić bez dyskusji.

Nie wszyscy w Collobrieres podwyższają sobie obroty, pozwalając na płacenie frankami. Frederic de Kersauson, właściciel baru, denerwował się, kiedy ludzie przychodzili i kupując kawę, wyjmowali banknot 500-frankowy. – Nie warto. Frank umarł i nie ma co go wskrzeszać na siłę – mówi.

[b]Więcej tekstów o ekonomii w lżejszym stylu w piątkowym dodatku [link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]{eko+}[/link][/b]

Pomoc dla rolników często większa, niż ich potrzeby. Skuteczność w walce o swoje w Brukseli. A także narodowa waluta, frank, który był zdaniem Francuzów silny, a banknoty z wizerunkami narodowych bohaterów „takie ładne”.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień