KaDeWe oblegany przed świętam

Słynny berliński dom towarowy KaDeWe jest w tych dniach oblegany jak nigdy dotąd. Przeświadczeni o definitywnym końcu kryzysu Niemcy postanowili udowodnić, że skończyli ze sknerstwem

Publikacja: 16.12.2010 16:50

KaDeWe od 103 lat mieści się przy eleganckim pasażu handlowym Tauentzienstrasse. Towary z całego świ

KaDeWe od 103 lat mieści się przy eleganckim pasażu handlowym Tauentzienstrasse. Towary z całego świata zgromadzone są na siedmiu piętrach

Foto: Forum

[srodtytul][link=http://grafik.rp.pl/grafika2/576334,599961,9.jpg]OD 17 GRUDNIA {eko+} TYLKO DLA ZAREJESTROWANYCH UŻYTKOWNIKÓW[/link] [/srodtytul]

KaDeWe – to skrót, który zna w Niemczech każdy. Oznacza Kaufhaus des Westens, czyli Zachodni Dom Towarowy. Większy i słynniejszy jest tylko londyński Harrods, ale KaDeWe jest nowocześniejszy i bardziej przestronny. Ma też jeden z najbardziej urozmaiconych działów spożywczych. To słynne szóste piętro, gdzie nikogo nie dziwią świeże ryby z Seszeli czy szlachetny australijski antrykot.

KaDeWe to świątynia konsumpcji, na widok której miękną serca nawet bardzo oszczędnych Niemców. Tutaj sięgają ochoczo po karty kredytowe i wydają więcej, niż planowali.

To samo zagraniczni klienci. Bo sława KaDeWe sięga daleko poza Niemcy. Przyjeżdżają tu Francuzi, Włosi, Rosjanie, Brytyjczycy i wiele innych nacji. Przez lata był perłą w koronie koncernu Karstadt, a po jego bankructwie odgrywa rolę okna wystawowego Bergrruen Holding, utworzonego przez słynnego inwestora, filantropa i kolekcjonera Nicolasa Bergrruena.

Od 103 lat KaDeWe mieści się w ogromnym gmachu przy Tauentzienstrasse – eleganckim pasażu handlowym będącym niejako przedłużeniem słynnego bulwaru zachodniego Berlina – Kurfürstendamm. Nie ma w Niemczech bardziej zatłoczonego miejsca niż ten liczący niespełna kilometr długości ciąg sklepowych witryn. Przemierza go średnio 12 tys. osób na godzinę.

Niemal wszyscy albo zaczynają, albo kończą zakupy wizytą w KaDeWe. Znają to miejsce doskonale z mediów, literatury, filmów czy wizyt polityków.

KaDeWe było w latach zimnej wojny wysuniętą najbardziej na wschód oazą luksusu oraz symbolem kapitalistycznej wolności gospodarczej i zachodniego dobrobytu. Po upadku muru berlińskiego na KaDeWe ruszył natychmiast 200-tys. pochód mieszkańców NRD, którzy pragnęli zobaczyć, „co też już na świecie wymyślono”.

[srodtytul]Nie tylko Prada [/srodtytul]

Przeciętny Niemiec przeznaczy w tym roku na prezenty świąteczne 320 euro. To więcej niż podczas ostatnich świąt, co niemiecki handel odnotowuje z nadzieją, licząc na to, że Niemcy przestaną mieć w końcu węża w kieszeni.

Stopa oszczędności wynosi 11,2 proc., co oznacza, że Niemcy odkładają rocznie 93 mld euro. Jest to piętą achillesową niemieckiej gospodarki, ograniczając skutecznie konsumpcję wewnętrzną. Nie podoba się to nie tylko francuskiej minister finansów Christine Lagarde, która wytyka Niemcom, że za dużo eksportują, a za mało wydają na siebie.

W KaDeWe jest inaczej. Na nikim nie robi tu wrażenia średnia świątecznych wydatków. – Liczymy na znacznie więcej – twierdzi dyrekcja.

W końcu jedna piąta całej oferty to towary luksusowe. Na przykład walizeczka belgijskiej firmy Henk za 24 600 euro. Jest z włókna węglowego, wyściełana wypreparowanym drewnem z korzeni wiśni.

– Od maja sprzedaliśmy cztery sztuki – informuje sprzedawca. Dwie kupili Rosjanie. Rosyjski jest od lat obok niemieckiego, angielskiego i francuskiego jednym z czterech oficjalnych języków, w jakich przekazywane są komunikaty dla klientów.

Cieszy to niezwykle rosyjską parę w średnim wieku, która obładowana pakunkami czyni jeszcze ostatni zakup – ekologiczne ziemniaki w cenie 10 euro za kg. – Zobaczymy w domu, jak smakuje niemiecka kartoszka – mówi kobieta do swego towarzysza.

Oferta KaDeWe jest rzeczywiście imponująca. Począwszy od zwykłej pasty do zębów, a na luksusowych torebkach Louisa Vuitton za 2,5 tys. euro skończywszy. Całość znajduje się na siedmiu piętrach.

Podział tradycyjny. Parter to kosmetyki z 1500 rodzajami perfum. Tu mieszczą się butiki takich firm, jak Chanel, Gucci, Dior, Bulgari, Cartier, Prada, Omega, Chopard i inne marki tego rodzaju. Pierwsze piętro zajmuje moda męska, wyżej kobieca. Najlepsze marki – Armani, Boss, Paul Smith, Zenga, Jil Sander, Stella McCartney, Burberry – sąsiadują z Wranglerem czy Espritem.

Trzecia kondygnacja to bielizna, salony fryzjerskie i kosmetyczne. Czwartą to królestwo przedmiotów gospodarstwa domowego oraz porcelany Rosenthala, Miśni i KPM. Piątą zajmują księgarnia Hugendubel i elektronika.

Piętro szóste to raj na ziemi dla najbardziej wyszukanego podniebienia, a na ostatnim samoobsługowa restauracja, gdzie połowa niewielkiego homara kosztuje 40 euro, a kieliszek niewyszukanego wina 6 euro. Niemało jak na zwykłą w gruncie rzeczy stołówkę. W KaDeWe nikogo takie ceny nie dziwią, gdyż dla wielu klientów wizyta w tym miejscu jest swego rodzaju obrządkiem i składanym ochoczo hołdem świątyni luksusu.

Niemcy mają do luksusu stosunek szczególny. Zwłaszcza ci z północy kraju, wychowani w tradycji protestanckiej. W przeciwieństwie do katolickich mieszkańców południa Niemiec mają nierzadko skłonność do odczuwania wyrzutów sumienia, pozwalając sobie na coś superdrogiego. Handlowcy z KaDeWe wiedzą o tym doskonale i dlatego wśród luksusu nie brak oferty dla tak zwanych zwykłych ludzi.

[srodtytul]Piętro dla smakoszy[/srodtytul]

Prawie dwie trzecie ze 100 tys. codziennych gości w okresie świątecznym to berlińczycy, a więc mieszkańcy jednego z najbiedniejszych niemieckich wielkich miast, w którym średni dochód mieszkańców jest niższy niż w Monachium czy Hamburgu o jedną trzecią. Przeciętny berlińczyk ma więc rocznie do wydania zaledwie 17 tys. euro rocznie.

Oczywiście nie brak w stolicy Niemiec milionerów, ale jest ich pięciokrotnie mniej niż np. w Hamburgu, gdzie mieszka ich ponad 5 tys. Wielu z berlińskich bogaczy to od pokoleń stali klienci KaDeWe.

Niemcy wierzą że są narodem egalitarnym, czego dowodem może być właśnie skład socjalny klientów tego wyjątkowego domu towarowego. – Jest to miejsce, gdzie każdy może się poczuć bogaczem – przekonuje moja berlińska znajoma.

Zwłaszcza na szóstym piętrze zasypanym smakołykami z całego świata. Zgromadzono ich tu 34 tys. Jest tu australijski antrykot za 220 euro za kg, butelka Romane Conti z 2002 r. kosztuje 5995 euro, a polska Starka Piastowska zaledwie 198 euro. Jest też 1300 gatunków sera, 60 rodzajów chleba i 3,4 tys. win, nie wspominając o słodyczach czy owocach morza.

Tanio tu nie jest, lecz by delektować się smakiem tych specjałów, nie trzeba koniecznie zamawiać całego tuzina sprowadzanych co dwa dni ostryg z Normandii czy też kupować całej butelki Veuve Clicquot czy Dom Perignon.

Wszystkiego można spróbować w małych ilościach w jednym z kilkunastu barów usytuowanych przy poszczególnych stoiskach. Dania przygotowuje przez cały dzień 150 kucharzy i cukierników.

Barowe stoliki są więc zawsze oblegane przez tysiące smakoszy. Takich jak Steffen, właściciel biura nieruchomości. – Nie wyobrażam sobie Berlina bez tego miejsca – mówi rozparty przy barze z kieliszkiem w ręku. Drugą trzyma ostentacyjnie na kolanie swej przyjaciółki.

[srodtytul]Niezniszczalny[/srodtytul]

KaDeWe nie jest zwykłym domem towarowym, których nadal pełno w Niemczech. Wielkie centra handlowe robią wprawdzie karierę, ale konserwatywni i przywiązani do tradycji Niemcy nadal jeszcze wolą robić zakupy w znanych im z dzieciństwa domach towarowych, jak Karstad, Kaufhof, do niedawna Hertie, ale także Woolworths czy H&M.

Jednak ich obroty spadają i nie brak jest przepowiedni o nieuchronnym końcu takiej formy sprzedaży. – Domy towarowe muszą się rozstać z przeciętnymi towarami, po przeciętnej cenie dla przeciętnego klienta – tłumaczy Klaus Peter Teipel, ekspert IBH Retail Consultants. Czyli właśnie z taką ofertą, którą ma od dawna KaDeWe.

Nie znaczy to, że KaDeWe nie miał problemów. Do niedawna był częścią firmy Karstadt Quelle, a po jego restrukturyzacji przeszedł pod władanie koncernu Arcandor.

Arcandor miał od początku kłopoty finansowe. Utrzymywał się na powierzchni dzięki 170 mln euro, które w ostatnich latach włożyła w firmę z własnych pieniędzy Madeleine Schickedanz, właścicielka Quelle.

Ale i Quelle wpadło w tarapaty i ponad rok temu ogłosiło upadłość. – Żyję obecnie za 600 euro miesięcznie – mówiła wtedy przed kamerami ze łzami oczach pani Schickedanz, przypominając, że wartość jej udziałów w Arcandor sięgała kiedyś 3 mld euro.

Współczuły jej szczerze całe Niemcy, tym bardziej że ostatni szef Quelle Karl Gerhard Eick po półrocznych nieudanych wysiłkach uzdrowienia koncernu zainkasował 15 mln euro odprawy. Nawet kanclerz Angela Merkel uznała za stosowne skrytykować wysokość tej sumy.

Tak czy owak Quelle pociągnęło za sobą na dno cały Arcandor. Po jego likwidacji domy towarowe Karstadt wraz z KaDeWe przejął Bergrruen Holding. Ale zanim to nastąpiło, Arcandorem kierował przez kilkanaście miesięcy zarządca masy upadłościowej Klaus-Hubert Görg. Procesuje się on nadal z akcjonariuszami zlikwidowanej firmy, żądając 32,3 mln euro za swe usługi.

KaDeWe przeżył wszystkie te zawirowania w dobrej kondycji. Nikomu nigdy nie przyszło na myśl pozbyć się kury znoszącej złote jaja. Żaden z właścicieli nie skąpił nigdy pieniędzy na organizowanie wystaw, koncertów i jubileuszowych przyjęć.

Stulecie istnienia KaDeWe obchodzono przed trzema laty, częstując gości szampanem oraz kawałkiem tortu z liczącego 6,5 metra wysokości wypieku. Mówiono, że KaDeWe spokojnie przetrwa kolejne 100 lat. Czy tak rzeczywiście będzie?

[srodtytul][link=http://grafik.rp.pl/grafika2/576334,599961,9.jpg]OD 17 GRUDNIA {eko+} TYLKO DLA ZAREJESTROWANYCH UŻYTKOWNIKÓW[/link] [/srodtytul]

KaDeWe – to skrót, który zna w Niemczech każdy. Oznacza Kaufhaus des Westens, czyli Zachodni Dom Towarowy. Większy i słynniejszy jest tylko londyński Harrods, ale KaDeWe jest nowocześniejszy i bardziej przestronny. Ma też jeden z najbardziej urozmaiconych działów spożywczych. To słynne szóste piętro, gdzie nikogo nie dziwią świeże ryby z Seszeli czy szlachetny australijski antrykot.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy