Dziś europosłowie w głosowaniu najpewniej przyjmą rezolucję o zwiększeniu do 30 proc. redukcji emisji CO2 do 2020 r., co jest wyjątkowo niekorzystne dla Polski. – Parlament, przyjmując raport i rezolucję o 30-proc. ograniczeniu emisji, wyznaczy kierunek i na pewno wzmocni pozycję i działania zwolenników bardziej restrykcyjnej polityki ochrony klimatu, a zwłaszcza unijnej komisarz ds. środowiska Connie Hedegaard – mówi „Rz" europosłanka Lena Kolarska-Bobińska.
A europoseł Bogusław Sonik uważa wręcz, że Connie Hedegaard, której nie udało się w czasie światowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze doprowadzić do ogólnego porozumienia w sprawie redukcji emisji, teraz próbuje zrealizować to samo na poziomie Komisji. – Raport może przejść niewielką liczbą głosów. Tyle że nowy obowiązek trudno będzie przeforsować, skoro Komisja Europejska już ustaliła 20-proc. poziom redukcji – mówi.
Zdaniem Leny Kolarskiej-Bobińskiej posłowie przeciwni przyjęciu raportu będą w mniejszości, choć wśród nich są wszyscy polscy deputowani.
W projekcie rezolucji jest zapis wzywający Komisję „do jak najszybszego – najpóźniej do końca 2011 r. – przedstawienia propozycji zwiększenia wewnętrznego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych do 25 proc. do 2020 r. oraz osiągnięcia ogólnego celu 30-procentowej redukcji w 2020 r.".
Eksperci ostrzegają, że właściciele firm z branż energochłonnych działających w Polsce mogą w takiej sytuacji przenieść produkcję poza Unię, a straty dla PKB sięgną 2,2 proc. Z opublikowanego w maju raportu Instytutu im. Kwiatkowskiego, który funkcjonuje w ramach Stowarzyszenia na rzecz Efektywności, wynika, że Polska jest w Unii Europejskiej krajem najbardziej narażonym na zamknięcie lub ograniczenie produkcji w przemyśle z powodu polityki ochrony klimatu. Problem zacznie się już w 2013 r., gdy unijny pakiet klimatyczny wejdzie w życie i wzrosną ceny elektryczności w Polsce. Tylko w tym pierwszym roku podwyżka wyniesie minimum 27 proc.