- Choć Polska może użyć dostępnych instrumentów aby pomóc w stabilizacji złotego, celem nie jest ciągła interwencja na rynkach finansowych, nad którymi lokalne władze mają niewielką kontrolę – stwierdził premier Donald Tusk w trakcie spotkań z wyborcami w Urazu na Dolnym Śląsku. To pierwsza wypowiedź łagodząca wczorajszy ton komentarzy na temat słabego złotego ze strony prezesa NBP Marka Belki i szefa doradców ekonomicznych premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, którzy zauważyli, że słabość złotego nie znajduje uzasadnienia w kondycji polskiej gospodarki. Część rynku oceniła, że słowa szefa banku centralnego zapowiadają interwencję NBP na rynku.
Ekonomiści skłonni są jednak dziś przyjąć, że rząd i bank centralny zaczekają z pomocą polskiej walucie przynajmniej do końca miesiąca. Kurs EUR/PLN z 30 września jest brany pod uwagę przy obliczaniu dopłat dla rolników (chodzi o przeliczenie 3,3 mld euro – im słabszy złoty, tym rolnicy dostaną więcej w złotych). - Przed tą datą trudno spodziewać się zbyt mocnych interwencji werbalnych. Po 30 września rząd może jednak potencjalnie zostać z tą pozycją walutową więc powinien wkrótce zacząć wymieniać euro na rynku albo w NBP – oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Dziś złoty umocnił się o 0,5 proc. po dobrych danych o sprzedaży detalicznej w sierpniu. Inwestorzy płacą za euro już tylko 4,47 zł, po czym kurs znowu powędrował w okolice 4,5 zł za euro. - Biorąc pod uwagę silne wykupienie notowań i dużą skalę zwyżki w ostatnich dniach korekta spadkowa w notowaniach euro względem złotego jest jak najbardziej możliwa. Trwałe zejście pod 4,50 stworzyłoby potencjał do spadku o przynajmniej 5 groszy – oceniają analitycy Raiffeisen Banku.