Jak z tego wyjść: nowe euro

Publikacja: 30.09.2011 01:41

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa

W miniony weekend podczas spotkań Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego wielcy tego świata próbowali ustalić, jak uratować świat przed nadchodzącym kryzysem. Po trzech latach bezskutecznego drukowania pieniądza i prowadzenia polityki olbrzymich deficytów budżetowych ustalili przełomową metodę, która zatrzyma nadchodzący kryzys. Ta metoda to wydrukowanie jeszcze większej ilości pieniędzy i dalsze zwiększenie deficytów budżetowych. Niektórzy dodają konieczność wywołania podwyższonej inflacji.

To oznacza, że kraje takie jak USA czy Niemcy mają pożyczyć od reszty świata olbrzymie ilości pieniędzy, zwiększyć wydatki budżetowe, by rozkręcić koniunkturę, nie przejmując się, że dług publiczny przekroczy 100 proc. PKB, bo wywołana masowym drukiem pieniądza inflacja, znacznie przewyższająca oprocentowanie długu (które jest poniżej 2 proc. na dziesięć lat), obniży realną wartość tego długu. Stracą na tym osoby mające oszczędności oraz inwestorzy posiadający obligacje rządów USA i Niemiec. Pamiętajmy, że wśród tych inwestorów są wielkie fundusze emerytalne, taka polityka doprowadzi zatem do radykalnej utraty wartości nabywczej przyszłych emerytur.

Uważam, że to droga donikąd. Ostrzegałem półtora roku temu, że polityka wobec Grecji jest chybiona, i ostrzegam teraz, że dalsze finansowanie złych aktywów (obligacji upadłych rządów w Europie czy rynku nieruchomości w USA) skończy się przepaleniem kolejnych setek miliardów euro i dolarów, a problem będzie jeszcze większy, czyli relacja długu do PKB będzie rosła. Po jakimś czasie i tak trzeba będzie zrobić to, co nieuniknione, dlatego warto to uczynić rok wcześniej i lepiej zużytkować pieniądze podatników. Mój plan jest prosty i składa się z jednej obserwacji oraz wynikających z niej trzech kroków.

Na początek obserwacja: na skutek olbrzymiej skali długów wierzyciele doszli do wniosku, że nie zostaną one spłacone. Trwa wojna o to, kto na tym straci mało, a kto dużo. W takiej wojnie zawsze wygrają duże instytucje, takie jak wielkie banki, a straci podatnik i zwykły ciułacz, o którego nikt się nie upomni. Ponadto kraje, które mają największe długi, mogą je spłacić tylko wtedy, gdy odzyskają konkurencyjność.

Z tej obserwacji wynikają trzy działania, które trzeba podjąć.

Należy zlikwidować konflikt interesów między podatnikiem a systemowo ważnymi bankami w Europie Zachodniej. Rządy powinny ustawowo objąć na kilka lat pakiety kontrolne w bankach i wyrzucić ich obecne zarządy na bruk, z dożywotnim zakazem pracy w sektorze finansowym. Na ich miejsce należy ustanowić zarządy komisaryczne złożone z pracowników nadzorów finansowych i banków centralnych. Banki, które będą pod kontrolą państwa i z jego gwarancjami, będą postrzegane jako bezpieczne. To ograniczy ryzyko przenoszenia się kryzysu pomiędzy krajami. Uwaga, jeżeli tego nie zrobimy teraz, to za jakiś czas banki i tak będą pod kontrolą państwa, tylko po drodze przejdziemy przez niepotrzebny kryzys bankowy i ciężką recesję.

Należy wprowadzić do obrotu nowe euro, które zastąpi starą wspólną walutę. Dla Niemców kurs wymiany będzie 1:1, dla Grecji 2 stare euro za 1 nowe, dla Włoch np. 1,5 starego za 1 nowe, a dla innych krajów pomiędzy 2 a 1 euro. W ten sposób pozwolimy zadłużonym i niekonkurencyjnym krajom odzyskać konkurencyjność, bo poziom płac w Grecji liczony w nowym euro spadnie o połowę. Oczywiście w wielu bankach, które będą miały obligacje Grecji lub Włoch, pojawią się straty na skutek różnic kursowych, ale banki będą pod kontrolą państwa, które pokryje te straty nowym kapitałem.

Strefa euro zostanie uratowana bez konieczności wyrzucania żadnego kraju z klubu, a po kilku latach rządy będą mogły sprzedać swoje udziały w bankach, zarabiając na tym setki miliardów nowych euro.

Mój plan ratunkowy dla strefy euro nie wymaga bankructwa żadnego kraju. Na przykład dług Grecji pozostanie wysoki, bo i PKB, i dług zostaną przeliczone po kursie 2 stare euro za 1 nowe, czyli dług pozostanie na poziomie 160 proc. PKB. Ale ponieważ Grecja stanie się tańsza o połowę, czyli bardziej konkurencyjna, będzie mogła szybko ten dług spłacić.

Oczywiście ten plan nie jest prosty w realizacji. Wymaga poufnych negocjacji i pełnej koordynacji, bo gdyby Grecy i Włosi oczekiwali takiego scenariusza, staraliby się swoje oszczędności przenieść do Niemiec, gdzie byłby lepszy kurs wymiany. Ale my właśnie tego oczekujemy: by Niemcy przestali być eksporterem oszczędności w Europie, czyli żeby ograniczyli swoją nadwyżkę na rachunku bieżącym. Transfer oszczędności do Niemiec jest więc pożądany. Alternatywą dla mojego scenariusza  jest dalsze bezmyślne wydawanie setek miliardów euro i rozpad strefy euro.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy