Podczas dzisiejszej konferencji prasowej dla rosyjskich mediów Łukaszenko jeszcze raz potwierdził, że nie rozumie, co się wokół dzieje. Stwierdził, że tak naprawdę to kryzysu na Białorusi nie ma; i ani on, ani rząd nie będzie posypywał głowy popiołem z powodu dewaluacji i braku waluty na rynku.
Winą obarczył Kreml, który miał w ciągu pięciu lat pięciokrotnie podnieść ceny swoich surowców energetycznych sprzedawanych Białorusi. Dyktator zapomniał dodać, że jego kraj cieszył się w Moskwie specjalnymi prawami, płacąc np. Gazpromowi najniższą cenę w Europie.
Do tego Rosja miała wprowadzić przepisy korzystne dla niej w ramach Związku Celnego z Białorusią i Kazachstanem. Np. do połowy 2011 r były to zaporowe rosyjskie cła wwozowe na samochody, które chroniły rynek wewnętrzny, ale tylko rosyjski.
Łukaszenko nakrzyczał też na media rosyjskie i poszczególnych urzędników za stworzenie nieprzyjaznej i histerycznej atmosfery wokół białoruskiej gospodarki.
Chodzi przede wszystkim o byłego wicepremiera Aleksieja Kudrina, który wprost obwiniał Łukaszenkę za kryzys i wytykał wszystkie wady gospodarki centralnie sterowanej. Kudrin był przeciwny pomocy i ustępstwom na rzecz Białorusi.