Weźmie w nim udział tym razem 56 galerii i antykwariatów z kraju i stolicy. To jedyna okazja, żeby w jednym miejscu poznać ofertę kilkudziesięciu najlepszych krajowych firm. Osobiście zachęcam do zabrania ze sobą dzieci. Na targach panuje świetna atmosfera, to szansa, aby edukować kolejne pokolenia miłośników sztuki.
Od początku zapowiadam targi w "Moich Pieniądzach". Muzealnej wartości przedmioty zdarzają się we wszystkich przedziałach cenowych. Już za ok. 1 tys. zł można znaleźć ciekawą grafikę lub fotografię. Jeśli na każdych poprzednich targach ktoś kupił jeden wybitny przedmiot, to dziś ma w domu małe muzeum.
Od początku imprezy bierze w niej udział krakowska Galeria Artemis. Tym razem przywiezie np. obraz Tadeusza Brzozowskiego z 1985 roku (40 na 30 cm). Artysta nadawał swym dziełom figlarne tytuły. "Pokuśnica" (tak nazywa się kompozycja) kosztuje 48 tys. zł. Gwasz Jana Tarasina z 1996 roku (48 na 64 cm) kupimy za 12 tys. zł. Wczesny rysunek Zdzisława Beksińskiego z 1962 roku wyceniono na 14 tys. zł (30 na 20 cm).
Po dwuletniej przerwie zaprezentuje się na targach DESA z Krakowa. Będziemy mogli wzbogacić domowe kolekcje o dwa obrazy Kazimierza Mikulskiego (każdy za 110 tys. zł). Smakoszy zainteresują dwa obrazy w kształcie wachlarza. Na jednym Juliusz Kossak sportretował parę jeźdźców (35 tys. zł). Na drugim zaś dwadzieścia lat później tę samą parę jeźdźców uwiecznił Wojciech Kossak (28 tys. zł). Będą też srebra, szkło z XIX wieku i relikwiarz św. Łukasza pochodzący z Żółkwi (3 tys. zł). DESA nie przyjeżdżała na targi, bo uczestnicy słusznie skarżyli się na złą reklamę imprezy. Czy teraz informacje o niej dotrą do zainteresowanych?
W tym roku uczestnicy krytykują pomysł, że pierwszy dzień targów (faktycznie rozpoczynają się 2 grudnia) przeznaczony jest tylko dla gości z zaproszeniami. W ocenie uczestników maleje przez to prawdopodobieństwo znalezienia klienta. Zwłaszcza, że znakomita cześć zamożnych osób w weekend relaksuje się poza miastem.