Dzisiejsze spotkanie ministra Michała Boniego z prezes Anną Streżyńską zdominował jeden zasadniczy punkt: informacja, że rząd chciałby zakończyć współpracę z aktualną szefową UKE, i że nosi się z zamiarem rychłego wysunięcia nowej kandydatury na to stanowisko.
O takiej możliwości rynek spekulował od maja br., kiedy formalnie kadencja prezesa UKE się skończyła, a premier nie spieszył się z wysunięciem nowej kandydatury. Ani Anny Streżyńskiej, ani nikogo innego. Rząd szykował się wszak do wyborów i prawdopodobne było, że kwestia obsady tego stanowiska stanie się elementem powyborczej układanki. Murowanych kandydatów nie było.
Rynek plotkował (i wciąż plotkuje) o możliwości zmian na stanowisku, a w kontekście nowego prezesa padały różne nazwiska osób związanych z rządem, operatorami i innymi osobami związanymi z rynkiem telekomunikacyjnym. Między innymi wiceminister ds. łączności w poprzednim i aktualnym rządzie Magdaleny Gaj. - Dziś jestem wiceministrem, wykonuję swoje obowiązki i jestem zadowolona ze swojej pracy. To, kto zostanie prezesem UKE jest w rękach premiera – powiedziała nam dziś Magdalena Gaj.
Zgodnie z Prawem telekomunikacyjnym Prezesa UKE zatwierdza Sejm spośród kandydatów przedstawionych przez premiera. Wobec ułożenia się koalicji trudno wątpić, aby premier miał jakiekolwiek kłopoty z przeforsowaniem swojego kandydata. Do czasu wyboru nowego prezesa Streżyńska formalnie kieruje urzędem.
Anna Streżyńska kieruje UKE od 2006 r. (początkowo jako „pełniąca obowiązki”). Sama nominacja przez niektórych była uważana za niezgodną z prawem. Premier Kazimierz Marcinkiewicz przeforsował swoją kandydatkę wbrew woli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, do której należało przedstawienie krótkiej listy nazwisk. Streżyńskiej na tej liście nie było. Od tamtej pory jednak współpracowała z dwoma kolejnymi rządami: Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej.