Andrzej Sławiński: Gospodarczy cud mniemamy

W roku 2018 Viktor Orbán ogłosił, że na Węgrzech trwa cud gospodarczy. Problem z takimi stwierdzeniami polega na tym, że w przypadku gospodarki lepiej darować sobie opowieści o cudach.

Publikacja: 13.12.2021 21:00

Premier Węgier Viktor Orban

Premier Węgier Viktor Orban

Foto: Bloomberg

Lepiej wykazać, jeśli to się uda, że władze danego kraju prowadzą politykę, która umożliwia stałe unowocześnianie gospodarki i osiąganie dzięki temu zwiększania się jej wydajności, ponieważ w długim okresie tylko to przynosi wzrost dochodu narodowego i dobrobytu przyszłych pokoleń.

Na Węgrzech od dłuższego czasu nic takiego się nie dzieje. Nie następuje modernizacja gospodarki, a wydajność rośnie tylko wtedy, gdy rosną inwestycje zagranicznych firm. Tegoroczny raport OECD zwraca uwagę na bardzo dużą różnicę pomiędzy wysoką wydajnością firm zagranicznych, które sporo inwestują, a o niebo niższą wydajnością krajowych monopoli, które inwestują mało. Pisząc o polityce wzmacniania konkurencji na rynku krajowym, OECD używa uroczego eufemizmu, stwierdzając, że jest ona „mało wykorzystywana".

Niezależni węgierscy ekonomiści bynajmniej nie mają wrażenia, że mają w swoim kraju do czynienia z cudem gospodarczym. Raczej martwią się tym, co widać, gdy zajrzy się za dymną zasłonę prowadzonej na Węgrzech krucjaty w obronie tradycyjnych wartości. Widzą za nią świat, który jest jeszcze bardziej niepokojący niż to, co często, dość schematycznie, o nim się myśli.

Gabor Scheiring wskazuje, że Viktor Orbán, wbrew przekonaniu wielu osób, nie jest przeciwnikiem ani zagranicznego, ani tym bardziej krajowego biznesu. Przeciwnie, starał się zdobyć zaufanie zwłaszcza krajowego biznesu, który przez lata czuł się gorzej traktowany niż kapitał zagraniczny. Ten bowiem był przez władze szczególnie hołubiony, ponieważ napływ inwestycji bezpośrednich umożliwił Węgrom, podobnie jak innym krajom naszego regionu, wzrost gospodarczy oparty na eksporcie.

Węgierscy ekonomiści, jak Istvan Csillag, widzą w sposobie prowadzenia w ich kraju polityki gospodarczej głównie sposób na dokonanie redystrybucji dochodów, która pomaga zakumulować kapitał tym firmom, które popierają rządzącą partię. Robiono to, między innymi wprowadzając liniowy podatek dochodowy w wysokości 15 proc., a także 9-proc. podatek od firm – przekształcając w ten sposób Węgry w raj podatkowy dla zagranicznych korporacji.

Dla zwykłych Węgrów zostały już tylko nacjonalistyczne hasła i obietnica obrony przed wymyślonymi wrogami. Są ponoć nimi imigranci chcący przez Węgry dostać się do krajów, w których chcieliby bezpiecznie i normalnie żyć. Arcywrogiem jest naturalnie także Unia Europejska, mimo że w latach 2010–2018 płynęły z niej na Węgry transfery w wysokości średniorocznie 3,5–4 proc. PKB, finansujące między innymi połowę inwestycji publicznych.

A kosztem czego odbywała się redystrybucja dochodu, którą odzwierciedla rosnący współczynnik Giniego? Może tworzono na Węgrzech źródła przyszłego wzrostu gospodarczego? Było dokładnie odwrotnie. Stopniowy spadek udziału w PKB wydatków na oświatę, naukę, zdrowie i świadczenia społeczne oznacza zmniejszanie się szans Węgier na przyszły wzrost gospodarczy, bo ten może przynieść dzisiaj tylko tworzenie gospodarki opartej na wiedzy.

Oczywiście, największym hamulcem dla przyszłego wzrostu gospodarczego na Węgrzech jest demontaż demokracji i charakteryzującej ją niezależności instytucji publicznych. Oznacza to bowiem wyeliminowanie wpływu, jaki w demokratycznym kraju wywiera na politykę gospodarczą administracja publiczna, która formułuje długookresowe cele rozwojowe i jest na tyle niezależna, by chronić ich realizowanie przed presją polityków.

Lepiej wykazać, jeśli to się uda, że władze danego kraju prowadzą politykę, która umożliwia stałe unowocześnianie gospodarki i osiąganie dzięki temu zwiększania się jej wydajności, ponieważ w długim okresie tylko to przynosi wzrost dochodu narodowego i dobrobytu przyszłych pokoleń.

Na Węgrzech od dłuższego czasu nic takiego się nie dzieje. Nie następuje modernizacja gospodarki, a wydajność rośnie tylko wtedy, gdy rosną inwestycje zagranicznych firm. Tegoroczny raport OECD zwraca uwagę na bardzo dużą różnicę pomiędzy wysoką wydajnością firm zagranicznych, które sporo inwestują, a o niebo niższą wydajnością krajowych monopoli, które inwestują mało. Pisząc o polityce wzmacniania konkurencji na rynku krajowym, OECD używa uroczego eufemizmu, stwierdzając, że jest ona „mało wykorzystywana".

Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko