Mieszkania krócej stoją puste

Studenci rezerwują już pokoje w akademikach. Powoli zaczyna odżywać także rynek najmu mieszkań. Na inwestycji w lokal można zarobić średnio od 3,4 do 5 proc. netto rocznie.

Publikacja: 17.08.2021 21:00

Mieszkania może nie wynajmują się tak szybko jak przed pandemią, ale też nie ma już tak długich okre

Mieszkania może nie wynajmują się tak szybko jak przed pandemią, ale też nie ma już tak długich okresów pustostanów jak w II połowie 2020 roku

Foto: shutterstock

Swój pierwszy akademik w Krakowie otwiera Zeitraum. Dom przy Koszykarskiej oferuje 345 miejsc noclegowych. Obiekt ma już ok. 70-proc. obłożenie.

Jak podkreśla Zdena Noack, dyrektor zarządzająca Zeitraum Student Housing, dziś najważniejsze jest bezpieczeństwo studentów. – Będziemy ściśle przestrzegać wszelkich ograniczeń nałożonych przez władze państwowe i regularnie sprawdzać testy na covid, szczepienia lub zaświadczenie o wyzdrowieniu – zapowiada. – W zależności od sytuacji będziemy ściśle kontrolować zachowanie gości w budynku (higiena, ograniczenia w przestrzeniach wspólnych). W razie potrzeby zostaną udostępnione pokoje kwarantanny.

Nie chcą „kurników"

Podnosić zaczyna się też rynek mieszkań. O sporym ożywieniu na rynku prywatnych kwater dla studentów mówi Łukasz Wydrowski z trójmiejskiej agencji Estatic Nieruchomości.

– Wielu już szuka mieszkań, choć nie jest to taki tłum jak dwa lata temu. Studenci wciąż mają duży wybór lokali i możliwość negocjacji cen, szczególnie że pojawiły się oferty wynajmu pokoi w prywatnych akademikach, które stanowią dużą konkurencję dla właścicieli mieszkań – zauważa pośrednik. Podkreśla, że coraz mniej osób szuka lokali w „kurnikach". – Tak nazywam mieszkania poszatkowane na możliwie największą liczbę pokoi. Studenci oczekują kawalerek albo komfortowych pokoi, minimum 10–12-metrowych – zaznacza Łukasz Wydrowski. – Dobrze wynajmują się też mieszkania dwupokojowe. Trochę więcej problemów mają właściciele lokali z trzema pokojami i więcej.

W Trójmieście czynsze za mieszkania dwupokojowe to średnio 40–60 zł za mkw. – Stawki zbliżają się do tych sprzed pandemii, a w nowym budownictwie nawet je przebijają – mówi Wydrowski. – Rynek najmu studenckiego mocno zależy od decyzji władz uczelni. Wystarczy jednomyślna i odpowiednio wcześnie zakomunikowana decyzja, aby błyskawicznie się podniósł.

Reklama
Reklama

W Krakowie, jak podaje Katarzyna Liebersbach-Szarek z Nieruchomości Łobzowskich, kawalerka z dobrym adresem to koszt 1,2–1,4 tys. zł, dwa pokoje wynajmiemy za 1,4–1,6 tys. zł. – Ale są oferty takich lokali i za 1,2 tys. – mówi. – Zależy to od bliskości uczelni, standardu i pozostałych kosztów utrzymania. Pośredniczka zwraca uwagę, że mieszkań już od połowy lipca na nowy rok akademicki szukają zwłaszcza pierwszoroczni studenci, a raczej ich rodzice. – Jeśli nic się nie zmieni, to studenci wrócą na uczelnie, choć zadecyduje o tym liczba zachorowań – zaznacza. – Najczęściej poszukiwane są dwupokojowe urządzone lokale blisko uczelni. Studenci wynajmują je w dwie – trzy osoby, co mocno obniża koszty. Starsze roczniki szukają raczej samodzielnych małych mieszkań. Zwykle wprowadzają się do nich pary.

Zdaniem Katarzyny Liebersbach-Szarek stawki najmu szybko wrócą do poziomu sprzed pandemii pod warunkiem, że wrócą studenci.

– Jeśli od października nie będzie żadnych restrykcji dla uczelni, to studenci będą chcieli szybko wrócić do poprzedniego życia i w krótkim czasie podreperują budżet właścicieli – potwierdza Aneta Maciejko z warszawskiego oddziału Power Invest.

Podaje, że za wynajem kawalerki w stolicy zapłacimy 1,5–3 tys. zł, za pokój – od 550 do 1050 zł. Takie kwoty pojawiają się najczęściej. – Wszystko zależy od standardu i dzielnicy. Kluczowa jest bliskość uczelni – mówi Aneta Maciejko.

Ciągle się opłaca

Mieszkania na wynajem to wciąż dobra inwestycja. Z analiz platformy Rentier.io wynika, że średnia rentowność najmu netto mieszkań (przy całorocznym obłożeniu) w Krakowie wynosi 3,4 proc., w Częstochowie – 4,5, w Gdańsku – 4,2, Lublinie – 4,3, Białymstoku – 3,7, Warszawie – 3,9, Gdyni – 3,7, we Wrocławiu – 4,2. W Toruniu jest to 3,8, w Szczecinie i Katowicach 4,7, Bydgoszczy 4,2, Sosnowcu 5, Łodzi 4,7, Poznaniu 4,1, a w Rzeszowie – 3,9 proc.

Anton Bubiel, prezes Rentier.io, mówi o względnej normalności na rynku najmu. – Mieszkania może nie wynajmują się aż tak szybko jak przed pandemią, ale też nie ma już tak długich okresów pustostanów jak w II połowie 2020 r. – zauważa. – Stawki najmu też się ustabilizowały. Od maja br. w analizowanych miastach obserwujemy wzrost średnio o 1 proc. rok do roku.

Reklama
Reklama

W lipcu było drożej niż przed rokiem, choć nie wszędzie. – Są wygrani jak Łódź, Szczecin, Toruń (wzrosty o 9, 8 i 7 proc. rok do roku), ale i przegrani jak Częstochowa, gdzie stawki spadły o 11 proc. – podaje Anton Bubiel. – Jeżeli zaś porównamy obecne stawki do lutego 2020 r., to widać, że na niektórych rynkach są nadal wyraźnie niższe. Dotyczy to przede wszystkim Częstochowy, Warszawy, Krakowa i Wrocławia, czyli miast, gdzie spora część najemców to m.in. studenci. Z drugiej strony w tych miastach widać zwiększony popyt na wynajem wśród obcokrajowców, zwłaszcza Ukraińców i coraz liczniejszej grupy obywateli Białorusi.

Z analiz Rentier.io wynika, że średnie stopy zwrotu z najmu netto (po uwzględnieniu prowizji pośrednika, podatku PCC, taksy notarialnej i wypisów, odświeżenia i umeblowania, ubezpieczenia, podatków i zarządzania najmem) przy pełnym obłożeniu na przykładzie 50-metrowego mieszkania z rynku wtórnego wahają się od 3,4 do 5 proc. rocznie w zależności od miasta. – W pesymistycznym scenariuszu, czyli braku najemcy aż przez pół roku, to 1,1–1,6 proc. – wskazuje Anton Bubiel.

Ekonomia
Polska już w 2026 r. będzie wydawać 5 proc. PKB na obronność
Ekonomia
Budżet nowej Wspólnoty
Ekonomia
Nowe czasy wymagają nowego podejścia
Ekonomia
Pacjenci w Polsce i Europie zyskali nowe wsparcie
Ekonomia
Sektor usług biznesowych pisze nową strategię wzrostu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama