Przez prawie całą ostatnią dekadę XX w. Ukraina tkwiła w recesji. Produkcja przemysłowa w tamtym okresie spadła o 40 proc. poniżej poziomu z 1991 r. Dopiero początek XXI w. przyniósł ożywienie. Rząd w Kijowie szacuje, że w bieżącym roku PKB wzrośnie o 6,8 proc.

To jednak dość optymistyczne założenie. Na dynamiczny wzrost gospodarczy Ukrainy na początku tego stulecia wpływ miały trzy czynniki: relatywnie niskie ceny energii, rosnąca konsumpcja bogacącego się społeczeństwa oraz wysokie ceny metali na światowych rynkach. Obecnie sytuacja nie jest tak korzystna. Spowolnienie gospodarcze na świecie może spowodować, że spadnie zapotrzebowanie na eksportowe hity Ukrainy – surowce i nisko przetworzone wyroby metalowe. Ich sprzedaż zaś stanowi nawet 70 proc. wpływów do budżetu.

Kolejnym problemem jest natomiast znaczne uzależnienie ukraińskiej gospodarki od cen surowców energetycznych. Ukraińska ekonomia opiera się bowiem w głównej mierze na przestarzałych i energochłonnych gałęziach przemysłu: metalurgicznym, maszynowym, chemicznym i spożywczym. To powoduje, że dynamicznie rosnące ceny ropy naftowej i gazu na światowych rynkach mogą uderzyć w rentowność ukraińskich firm.

Bank Światowy, który przewiduje tegoroczny wzrost PKB na Ukrainie na poziomie 5,5 proc., wskazuje jeszcze jeden problem: zbyt wysoki poziom inflacji. W bieżącym roku może ona osiągnąć nawet 13,8 proc.

Od samego początku procesu transformacji inflacja stanowiła na Ukrainie duży problem. Hiperinflację z połowy lat 90. udało się opanować, wskaźnik spadł w 2002 r. nawet do 1 proc., ale od kilku lat ceny, głównie produktów spożywczych, ponownie zaczęły szybko rosnąć.